- Ujawnienie katalogu zastrzeżonego wzmocni państwo, a nie osłabi, jak twierdzą ci, którzy mają coś do ukrycia – mówi Witold Gadowski, dziennikarz śledczy.

 

Jakub Jałowiczor: Katalog zastrzeżony IPN może zostać zlikwidowany, a jego zasoby – przeniesione do zbiorów dostępnych dla historyków i dziennikarzy. Chce tego minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Jakie skutki to przyniesie?

Witold Gadowski: Skutki będą oczyszczające. Wreszcie dowiemy się, kto jest kim w polskiej polityce. Nie będziemy opierać się na przypuszczeniach i spekulacjach. Z zachowań niektórych postaci sceny politycznej i życia publicznego można przypuszczać, że to ludzie, którzy centrum sterowania mają poza sobą. Odtajnienie akt na pewno będzie oczyszczające i wzmocni państwo. Pozwoli wyeliminować przynajmniej tę najbardziej bezczelną agenturę, która w tej chwili wyraźnie działa w imię obcych interesów. Myślę więc, że będzie to bardzo ciekawe. I na pewno wzmocni państwo, a nie osłabi, jak twierdzą ci, którzy mają coś do ukrycia.

Argument za istnieniem tajnego katalogu jest taki, że znajdują się tam akta czynnych agentów i osób pracujących dla współczesnych polskich służb, więc ujawnienie danych mogłoby narazić ich samych i bezpieczeństwo państwa.

Podam przykład znanego dziennikarza, uchodzącego za specjalistę od dziennikarstwa wojennego. Bywa w różnych miejscach, pisze dziwne rzeczy, ostatnio bardzo propagował islam. Ten dziennikarz od 1994 r. jest współpracownikiem wywiadu, ostatnio Agencji Wywiadu [wcześniej wywiadem zajmował się Urząd Ochrony Państwa – red.]. Taki dwuetatowy dziennikarz strojący się w piórka niezależnego z opozycyjnym życiorysem, to symbol patologii, która wynika z nieodtajnienia dokumentów. Cały czas istnieją możliwości sterowania nastrojami społecznymi kreowania pewnych zdarzeń właśnie przy pomocy nieujawnionej agentury. Jej ujawnienie spowoduje, że będziemy mogli wreszcie przebudować służby w taki sposób, aby działały, tak jak powinny. Wywiad powinien działać na zewnątrz, dostarczać informacji dla naszej polityki zagranicznej. Kontrwywiad powinien zabezpieczać kraj. To takie proste, a w Polsce dotychczas niemożliwe. Dlaczego? Dlatego, że istnieje zbiór zastrzeżony, istnieli ludzie dwuetatowi.

Dokumenty, które z katalogu zastrzeżonego już ujawniono to m.in. rozkazy personalne z lat 40. i akta sprawy sądowej z lat 60. Może te dokumenty, choć kiedyś zostały utajnione, nie dotyczą aktywnych dziś osób?

O tych odtajnionych dokumentach Sławomir Cenckiewicz i miał rację, bo jest znawcą archiwów. Natomiast nie skupiałbym się na tym, że są tam takie dokumenty, bo nawet ze szczątkowych akt, które pochodzą z lat 80., 70., 90. czy 2000. można odbudować historię przeróżnych postaci życia publicznego. Nawet ze spisów księgowych i pokwitowań. Naprawdę, każdy dokument jest bardzo ważny i nie trywializowałbym sprawy stwierdzeniem, że to tylko śmieci z lat 40.

Uważa pan, że obietnice zostaną zrealizowane i materiały naprawdę będą odblokowane?

Przed każdą władzą stoi pokusa, żeby skorzystać z tzw. wiedzy tajemnej i drogą na skróty budować sobie poparcie. Jednak to jest bardzo złudne i zwykle kończy się bardzo źle dla tych, którzy korzystają z haków. Wydaje mi się, że lepiej wprowadzić wreszcie jawność w tej dziedzinie życia publicznego. Pokazać społeczeństwu, w jakim miejscu się znajdujemy, czym zajmowały się tajne służby za czasów Donalda Tuska i Ewy Kopacz. To wszystko wyjdzie na jaw dzięki ujawnieniu tych dokumentów.

Wspomniał pan o przypadku pewnego dziennikarza. Czy jest więcej spraw, które wyjaśni odtajnienie katalogu?

Spodziewam się kazusów tego typu. Niespodziewane kariery dziennikarskie, kariery gangsterów, którzy zostawali potem dziennikarzami. Kilku takich było, w tym jeden w TVN, który dostał nawet nagrodę Grand Press. Wcześniej został po prostu wyciągnięty z więzienia. Odtajnienie akt pomoże oczyścić środowisko polityczne i dziennikarskie. A to bardzo ważne.