W czwartek odbyły się uroczystości upamiętniające straszliwą zbrodnię sprzed 70 lat. Z tej okazji w Sejmie otwarto wystawę dotyczącą ludobójstwa, jakiego dopuściło się OUN-UPA na Polakach zamieszkujących Wołyń i Małopolskę Wschodnią.

Wystawa o fundamentalnym znaczeniu dla kształtowania pamięci narodowej o pomordowanych rodakach została jednak „schowana” w ustronnym miejscu przy hotelu sejmowym. Nie zobaczy jej tam prawie nikt spoza posłów. „Stało się tak, bo Ewa Kopacz główny hol oddała homoseksualistom. Przy wejściu głównym prężą się ze zdjęć przytulone "pary". Wczoraj "wystawę" otwierali Wanda Nowicka i Robert Biedroń w otoczeniu homoseksualistów. To miejsce zwiedzają wszyscy wchodzący. Także dzieci. Nie żartuję, tak wygląda główne wejście do Sejmu w 70 rocznicę wymordowania Polaków. Aha, jedna z plansz informuje, jak źle jest gejom w Polsce” - ironizował poseł PiS Maciej Małecki.

Geje ważniejsi dla Platformy niż 130 tys. bestialsko pomordowanych Polaków? Wszystko wskazuje na to, że tak właśnie jest. Co więcej, to dzięki głosom posłów Platformy Obywatelskiej został właśnie odrzucony wniosek o nazwanie rzezi wołyńskiej „ludobójstwem”. „Jeśli zaostrzymy uchwałę, to może to utrudnić europejską perspektywę Ukrainy” - straszył podczas sejmowej debaty minister Radosław Sikorski. Co więcej, posłowie PO sprzeciwili się także ustanowienia Dnia Pamięci Ofiar Zbrodni Wołyńskiej i Męczeństwa Kresowian. „Trudno zrozumieć dlaczego. W każdym razie jest to kolejny dowód na to, jak Platforma, delikatnie mówiąc, rozmywa prawdę historyczną” - skomentował poseł Małecki.

Rozmywa prawdę historyczną” to jednak moim zdaniem zbyt delikatnie powiedziane. To jest wręcz fałszowanie prawdy w imię czyichś interesów politycznych. Czy jakiekolwiek inne państwo oglądało się na „europejskie perspektywy” Polski? Wątpię.

Polityka zagraniczna w wydaniu ministra Sikorskiego koncentruje się tylko wokół jednego – byle nikomu nie nadepnąć na odcisk, zgadzać się na wszystko, co forsuje Unia Europejska i nie podskakiwać. Efekt prowadzenia „polityki na kolanach” jest taki, że Polakom można wmówić wszystko, a oni będą się grzecznie uśmiechać. Pluć im w twarz, a będą udawać, że pada deszcz. Można zrobić film „Nasze matki, nasi ojcowie”, pokazać go milionom widzów, a Polakom sprzedać za ciężkie pieniądze. A ci będą go z pasją oglądać i cmokać z zachwytów. Można mówić o „bratobójczych walkach” na Wołyniu, przy czym proporcje zamordowanych po jednej i drugiej stronie mówią same za siebie. Zresztą, to nie Polacy zaczęli wyżynać Ukraińców i równać z ziemią ich gospodarstwa tylko za to, że zą Polakami. Ale my dziś w Sejmie, głosami posłów m.in. z PO, powiemy, że to była „czystka etniczna o znamionach ludobójstwa”, w imię perspektyw Ukrainy. Ukrainy, na której wciąż żywą czcią otaczani są mordercy a pomniki Bandery ozdabia się kwietnymi wieńcami. My dziś zamiast kręcić filmy o rotmistrzu Pileckim robimy żenujące „Pokłosie” i przyznajemy się do zbrodni, których nie popełniliśmy. Niebawem być może jeszcze przyznamy, że to Polacy odpowiadają za Holocaust...

Prawdą nie można dzielić” - mówią posłowie, którzy zagłosowali przeciw określeniu rzezi wołyńskiej „ludobójstwem”. To jakiś absurd. W imię tej logiki, mamy ukrywać prawdę, żeby ktoś się nie obraził? A przecież nikt nie zapala lampy po to, aby chować ją pod korcem. To prawda jest tym światłem, które ma oświetlać nasze kroki i nikt nie ma prawa tuszować tej prawdy w imię jakichkolwiek interesów politycznych...

Marta Brzezińska-Waleszczyk 

fot. Maciej Małecki