Tomasz Wandas, Fronda.pl: Co sądzi Pan o dymisji doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego USA Johna Boltona? Co może być rzeczywistym powodem tej decyzji Trumpa? 

Gen. Roman Polko, były dowódca jednostki „GROM”: Niestety, kolejne zwolnienie osoby do spraw bezpieczeństwa pokazuje, że prezydent Trump, zamiast słuchać, woli zwalniać i przyjmować takich doradców, którzy mu podpowiadają tak jak on chce. Z pewnością jest to niepokojące, wprowadza chaos, brak stabilizacji, Przywódca na tym politycznym szczeblu powinien umieć słuchać również krytycznych głosów, bo rozumiem, że problem pojawił się tutaj dlatego, że Bolton krytykował jego działania. Warto też zastanowić się, na ile jest to element różnego rodzaju dworskich gierek. Gierki na tak wysokich szczeblach często pokazują, że zmiany kadrowe nie wcale nie muszą być powodowane tym, by przyjmować na stanowiska ludzi najbardziej kompetentnych.

Dziennik "Wall Street Journal” podkreśla, że świat stał się mniej bezpiecznym miejscem po dymisji Johna Boltona, czy faktycznie?

Dokładnie tak. Jednak politycy na tak wysokim szczeblu powinni słuchać głosu doradców, którzy są ekspertami w danej dziedzinie. Bolton niewątpliwie był ekspertem do spraw bezpieczeństwa, poza dużą wiedzą teoretyczną miał ogromne doświadczenie praktyczne. Dobrze, by politycy nie budzili się codziennie ze swoimi nowymi wizjami (dotyczy to także naszego „podwórka”) ale jednak w sprawach kluczowych-takich jak bezpieczeństwo- rzeczywiście słuchali głosów wyważonych i wypływających z ogromnego doświadczenia kompetentnych (jak Bolton) ludzi. Jeżeli tak się nie dzieje, to wówczas mamy do czynienia z brakiem odpowiedzialności, destabilizacją. Z drugiej jednak strony, dzięki temu, że Trump jest nieprzewidywalny może być mu łatwiej ograć zawodników takich jak Putin. 

Czy jego dymisja cieszy przywódcę Korei Płn. Kim Dzong Una, prezydenta Iranu Hasana Rowhaniego, prezydenta Rosji Władimira Putina i przywódcę Wenezueli Nicolasa Maduro jak twierdzi wiele amerykańskich mediów? Jeśli tak to dlaczego? Gdzie ci przywódcy mogą widzieć tu szanse dla siebie?

Pytaniem kluczowym jest to, co tak naprawdę kryje się za tą dymisją? Świat stał się dużo bardziej skomplikowany, złożony. Mamy do czynienia z coraz dziwniejszymi sojuszami, na przykład w niektórych kwestiach bardzo chętnie współpracują ze sobą Irak z Iranem. Kolejne ważne pytanie, to czy Turcja jest bliższa Moskwie, czy Waszyngtonowi, skoro kupuje od Rosji rakiety typu S-400. Przy tak „mętnej wodzie”, tak skomplikowanych układach międzynarodowych prezydent największego na świecie mocarstwa potrzebuje doradców takich jak Bolton. 

Jeżeli prezydent Trump będzie zwalniał strategów, którzy patrzą o kilka kroków naprzód, to może doprowadzić to międzynarodowych kryzysów, także w kwestiach bezpieczeństwa. 

W najbliższym czasie prezydent Trump planuje kolejną wizytę w Korei Północnej. Okazuje się, że nie znajduje on czasu na poważne problemy, na to jak poradzić sobie z Syrią, z reżimem Asada, za to chętnie udaje się na spotkanie z jednym z najbardziej rozpoznawalnych na świecie dyktatorów. Tu pojawia się pytanie, na ile Trump kontroluje tę sytuację, a na ile jest kontrolowany przez licznych sponsorów (np. Rosję czy Chiny), którzy stoją za Kim Dzong Unem. 

Mówi się, że Bolton był "pojedynczym głosem" w administracji, sprzeciwiającym się zawieraniu porozumienia z talibami. Jeśli tak jest, i doszłoby do porozumienia z talibami, to jakie miałoby to konsekwencje dla światowego bezpieczeństwa? 

Rzeczywiście ta kwestia cały czas wraca. Afganistan nie jest kluczową sprawą do rozwiązania sprawy z Asadem, jednak pozostawienie tego terenu samemu sobie może doprowadzić do powstawania nowych siatek terrorystów. I co wtedy? Bolton słusznie sprzeciwiał się porozumieniu z terrorystami. 

Dlaczego?

Z terrorystami się nie rozmawia- a co dopiero zawrzeć z nimi jakikolwiek pakt… Natomiast Trump (co nie jest tajemnicą) irytuje się, gdyż chciałby zamknąć problem związany z talibami. Prawda jest taka, że tej sprawy nie da się po prostu zamknąć. Dowódcy amerykańscy nieraz podkreślają, że tego „królika” trzeba cały czas gonić, tak by go zamęczyć, by ograniczyć możliwość jego ruchu, możliwość ataku. Prezydent Trump lubi biznesowe, zero-jedynkowe rozwiązana, a w dziedzinie bezpieczeństwa takie podejście jest błędne. Na tym polu, jedno najmniejsze odejście od pryncypiów, które zawsze cechowały Stany Zjednoczone, najmniejszy gest, by „ułożyć się” z talibami, może doprowadzić do wielu innych nieobliczalnych skutków, które mogą w konsekwencji jeszcze bardziej rozniecić ten konflikt. 

Bolton znany był z wielkiej sympatii do Polski, co teraz? Co z Fort Trump i innymi działaniami w naszych wzajemnych relacjach związanych z zapewnianiem nam bezpieczeństwa, czy możemy mimo wszystko być spokojni? 

Myślę, że możemy być spokojni, bo jednak ta sympatia Boltona względem Polski nie jest odosobniona. Mamy świetne relacje z amerykańskimi żołnierzami, nasze siły specjalne, gwardia narodowa z obroną terytorialną, ale i prezydent Trump jest bardzo otwarty i lubi Polskę. Tym bardziej, że w Europie trudno mu znależć sojusznika, który w wiarygodny sposób podejmuje tak trudne wyzwania, jak te, które w ostatnich dziesięcioleciach pojawiały się na horyzoncie. Z sojusznikiem takim jak Polska warto współdziałać, Amerykanie doskonale o tym wiedzą, zwłaszcza, że Polska jest w tak bliskim położeniu geograficznym względem Rosji. 

Dziękuję za rozmowę.