Doskonałym przykładem takiego tekstu jest „Gowiniada” Moniki Olejnik. Były minister sprawiedliwości jest w nim oskarżany nawet o to, że chciałby (być może), żeby przed spotkaniem z nim premier wywietrzył pokój z oparów cygar. A poza tym jest – co w „Gazecie Wyborczaj” jest obelgą najgorszą – porównywany do Jarosława Kaczyńskiego, i określany „pupilkiem prawicy”.

„język Gowina jest bardzo podobny do języka Jarosława Kaczyńskiego, który o Tusku mówi, że jest to człowiek kulturowo nienadający się do rządzenia. Że jego ekipa należy do kultury cygara i dobrego wina. I nie nadaje się nawet do rządzenia gminą. Słowa wypisz wymaluj jakby Gowina. Ideologicznie panowie są bardzo blisko siebie. Jak mówi prezes Kaczyński, Gowin chce zreformować Platformę Obywatelską, zmienić jej politykę” - straszy Gowinem Olejnikowa.

A na koniec formułuje jasny postulat, że Tusk rozprawił się wreszcie z byłym ministrem sprawiedliwości. „Elity” nie chcą łaski, chcą głowy Gowina. „Tusk ma miękkie serce, więc daje jeszcze jedną szansę Gowinowi i ostrzega, żeby nie przekraczał granicy. Nie wiem, komu chce pokazać, że jest dobrym człowiekiem, bo - jak wiadomo - dobroć jest tylko w Jarosławie Kaczyńskim. Wyrzucił Zbigniewa Ziobrę, a teraz mówi: "Synu, wracaj, ojciec czeka". Być może ojciec zdał sobie sprawę, że jeżeli zostanie premierem, to nie może być prezydentem. A nie może kandydować na prezydenta, bo ma małe szanse z Bronisławem Komorowskim - przegrana zaś byłaby potwornym upokorzeniem. Żaden z jego kandydatów prawicowych nie pokona Zbigniewa Ziobry. A w PO gowiniada będzie trwała” - alarmuje Olejnik.

TPT/Wyborcza.pl