Rzetelne liczenie głosów i określanie wyników głosowania zgodnie z ustalonymi, uczciwymi regułami to warunek konieczny istnienia prawdziwej demokracji. Jeśli nie jest spełniony, to ustrój, który chce uchodzić za demokrację staje się jedynie  oszustwem maskującym totalitaryzm, autorytaryzm lub inne formy rządów jednostek lub mniejszości nad większością.

Parlament Europejski, główny organ przedstawicielski Unii Europejskiej właśnie pokazał po raz kolejny jak przestrzega się w niej zasad i wartości demokracji. W ostatnią środę, 12 września przeprowadził na podstawie artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE) głosowanie rezolucji w sprawie istnienia wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez Węgry wartości, na których opiera się Unia.    (dostępną TUTAJ).

Organy PE, oczywiście wsparte przez zwolenników rezolucji, uznały rezolucję za przyjętą, ostentacyjnie manifestując zwycięstwo. Oficjalny komunikat prasowy biura PE (dostępny TUTAJ) poinformował, że

Wniosek Parlamentu do Rady w sprawie Węgier został przyjęty 448 głosami za, przy 197 głosach przeciw i 48 wstrzymujących się. Do przyjęcia projektu wymagana była większość absolutna członków Parlamentu (376) i dwie trzecie oddanych głosów (liczą się tylko głosy za i przeciw).

Rzecz w tym, że uwaga w nawiasie, że liczą się tylko głosy za i przeciw  jest kompletnie wyssana z palca - niezgodna z rzeczywistością, regulaminem PE, unijnymi traktatami  i ogólnie przyjętymi regułami demokratycznymi.

Artykuł 7 Traktatu o Unii Europejskiej (dostępnego TUTAJ), na podstawie którego (rzekomo) przyjęto ten wniosek, stwierdza w swoim punkcie 5., że

Zasady głosowania, które do celów niniejszego artykułu stosuje się do Parlamentu Europejskiego, Rady Europejskiej i Rady, określone są w artykule 354 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej.

[Uwaga! Żeby uniknąć nieporozumień, wyjaśniam tym, którzy zechcą sprawdzić, że oba artykuły są w dwóch różnych traktatach! Pod podanym linkiem (TUTAJ ) znajdują się Wersje skonsolidowane TRAKTATU O UNII EUROPEJSKIEJ (zdecydowanie krótszy, od strony 13 do 45) oraz TRAKTATU O FUNKCJONOWANIU UNII EUROPEJSKIEJ (znacznie dłuższy, od strony 47 do 199).]

Wskazany artykuł 354 Traktatu o Funkcjonowaniu UE  mówi, że

Do celów artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej Parlament Europejski stanowi większością dwóch trzecich oddanych głosów, reprezentujących większość wchodzących w jego skład członków.  Wersja angielska mówi o two-thirds majority of the votes cast - większości dwóch trzecich (w)rzuconych - tłumacząc dosłownie - głosów.

Dokładnie to samo mówi Regulamin Parlamentu Europejskiego (2014 - 2019), dostępny TUTAJ), który przecież musi być zgodny z prawem wyższego rzędu. Zawiera on artykuł 83, zatytułowany Naruszenie przez państwo członkowskie podstawowych zasad. Jego ustęp 3. stwierdza, że  decyzje, o których mowa ... wymagają większości dwóch trzecich oddanych głosów reprezentujących większość członków Parlamentu.

 "Grupa trzymająca władzę" w PE (jak to określenie Lwa Rywina dobrze tutaj pasuje!) wmawia reszcie parlamentarzystów oraz wszystkim obywatelom UE, że wstrzymanie się od głosu przez parlamentarzystów oznacza, że nie oddali oni głosu i dlatego nie należy ich liczyć. Ta machloja jest "obrońcom demokracji" niezbędna do realizacji ich celów, bo pominięcie bądź nie, głosów wstrzymujących się robi wielką różnicę. Porównajmy:

A)  Jeśli rzetelnie odnosimy głosy ZA rezolucją (448) do wszystkich oddanych głosów to sumujemy 448 (za) + 197 (przeciw) + 48 (wstrzymujących) = 693 oddanych głosów. Przyjmując 693 za bazę otrzymujemy wynik głosowania (udział głosów za rezolucją):

448/693 = 0,646  = 1,939/3 < 2/3

Czwartą pozycję w tym wyrażeniu (1,93/3), zapisałem trochę nietypowo (ułamek dziesiętny w liczniku ułamka zwykłego) żeby pokazać, że jest to liczba mniejsza od 2/3, czyli niewystarczająca do uznania rezolucji za przegłosowaną.


B) Jeśli jednak uznamy głosy wstrzymujące się za głosy nieoddane, to wynik ulega zasadniczej zmianie, ponieważ 448 głosów ZA odnosimy tylko do sumy 448 (za) + 197 (przeciw) = 645. W takim wypadku otrzymamy następujący rezultat głosowania (udział głosów za rezolucją):

448/645  = 0,695 =  2,084/3 > 2/3

Ponownie użyłem nietypowego zapisu (2,084/3), żeby pokazać, że tym razem jest to liczba większa od 2/3, a więc wystarczająca, aby uznać rezolucję za przegłosowaną.

Widać, że policzenie głosów zgodnie z ogólnie przyjętymi regułami oznaczałoby porażkę "grupy trzymającej władzę". Dlatego zmieniła ona te reguły, uznając głosy wstrzymujące się za nie oddane, niczym łobuz, który "wygrywa" w szachy bezczelnie łamiąc reguły gry. Bo kto silniejszemu zabroni?

Czy rzeczywiście głosy wstrzymujące się są głosami nie oddanymi?

We wszystkich głosowaniach, w których zdarzało mi się uczestniczyć, zawsze liczono  głosy

1) za

2) przeciw

3) wstrzymujące się,

zaś ich suma określała liczbę biorących udział w głosowaniu (oddanych głosów). Liczba ta mogła być mniejsza niż liczba uczestniczących z zebraniu, bo część uczestników mogła nie głosować (nie oddać głosów).

Każdy łatwo może sprawdzić i przekonać się, że w Parlamencie Europejskim postępuje się dokładnie tak samo (np. TUTAJ, 1:03- 1:14):

Przewodniczący pyta:

kto jest ZA

kto jest PRZECIW

kto się WSTRZYMAŁ

Parlamentarzyści głosują (=oddają głosy) przez podniesienie ręki lub elektronicznie, mając do dyspozycji trzy przyciski odpowiadające dokładnie tym trzem opcjom.

 

 

Jest to pokazane na informacyjnym filmie (TUTAJ) na stronach europarlamentu (https://multimedia.europarl.europa.eu/pl/home), z którego pochodzi powyższy printscreen. Specyfika języka powoduje że w widocznym tekście tłumaczenia widzimy sformułowanie, że poseł oddaje głos za, przeciw, bądź wstrzymuje się od głosu, ale to "wstrzymanie się" jest faktycznie uczestnictwem w głosowaniu, bo  polega na wybraniu/przyciśnięciu jednej z trzech możliwych opcji. Dobitnie pokazuje to komunikat ukazujący się na umieszczonym w sali posiedzeń ekranie

 

 

Symboliczna ręka trzymająca kartę do głosowania pokazuje obrazowo wrzucanie (oddawanie) głosu i liczbę 693 osób, które to uczyniły ( = liczbę oddanych głosów). Składają się na nie głosy:

za (+)   448

przeciw (-)   197

wstrzymujące się (0)  48

Razem 448 + 197 + 48 = 693

Widać więc, że oddano 693 głosy, w które wlicza się również "wstrzymujące się" 48 głosów. W ogóle ekran w PE z zasady pokazuje wyłącznie głosy oddane, a nie oddanych po prostu nie pokazuje. Nie oddali głosu ci,  których nie było na sali posiedzeń, lub ci, którzy w niej będąc, nie przycisnęli żadnego przycisku lub nie podnieśli ręki za żadną z trzech opcji.

Tak to wygląda w Parlamencie Europejskim i tak odbywało się w trudnych do zliczenia głosowaniach, w których zdarzyło mi się uczestniczyć. "Grupa trzymająca władzę" w PE zmieniła jednak reguły ustalania wyniku głosowania, żeby zaatakować wybrane państwo, Węgry, bo jego obywatele mają inne poglądy niż te akceptowane przez tę grupę. Węgrzy byli świadomi nacisków owych "właścicieli Unii Europejskiej" na swój kraj, głosowali jednak w przytłaczającej większości na premiera Orbana, jego partię i jego politykę. Faktycznie więc,  ta grupa trzymająca w Unii władzę zaatakowała cały Naród Węgierski za to, że ma czelność wybrać władze nieakceptowane przez tę grupę i nie godzące się na stosowanie wobec swojego kraju neokolonialnych praktyk.

Węgry uznały rezolucję za nieważną jako podjętą z oczywistym złamaniem podstawowych zasad proceduralnych i zapowiedziały możliwość jej zaskarżenia.  Jednak unijny wymiar sprawiedliwości często dzieli zakłamane "poczucie praworządności" z Parlamentem Europejskim, z którym wspólnie ustalają obowiązujący paradygmat UE określający komu wolno łamać prawo, a kogo wolno terroryzować bezpodstawnymi zarzutami o łamanie prawa. Dlatego jest więcej niż prawdopodobne, że unijne sądy przyklepią to jawne oszustwo w liczeniu głosów, tym bardziej  że przez "obrońców demokracji" zaczyna być ono traktowane jako poręczne narzędzie rozstrzygania niepewnych głosowań. W lutym tego roku, żeby odwołać Ryszarda Czarneckiego z funkcji wiceprzewodniczącego PE, właściciele tegoż PE również ad hoc nie uwzględnili głosów wstrzymujących się. Przeciw Polsce pewnie też będą chcieli zastosować ten trik. Takie preparowanie wyników głosowań pokazuje czym faktycznie jest "obrona praworządności i demokracji" przez "właścicieli Unii Europejskiej".

Szwindel służący przedstawieniu przegranego głosowania jako wygrane to przestępstwo przeciw demokracji i praworządności samo w sobie. Trzeba jednak przyznać, że jest ono marginalne wobec znacznie poważniejszych nadużyć i przestępstw popełnianych przez dwie zbiorowości/formacje, które przechwyciły władzę nad UE i które polityczny bandytyzm mają głęboko zakorzeniony w swojej politycznej "kulturze": Niemcy i lewicę. To jednak osobny, obszerny temat na inną okazję.