– Sąd warunkowo umarza postępowanie wobec oskarżonych na okres próby dwóch lat – odczytał wyrok sędzia Janusz Sternalski. – Sąd orzeka także przepadek trzech banerów, które zostały zabrane podczas protestu. Sad ukarał również oskarżonych karą po 8 tys. zł., które to pieniądze maja wpłacić na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym.. Obaj mają także solidarnie zapłacić ponad 900 złotych kosztów postępowania sądowego. Po ogłoszeniu wyroku grupa zwolenników Kotuli i Sycza wykrzykiwała: "Hańba, hańba”. 

- Zadowalające jest to, że wina oskarżonych została uznana, co do wymiaru kary, to dopiero będziemy się zastanawiać nad apelacją, po uzyskaniu pisemnego uzasadnienia wyroku – mówi Grzegorz Pasternak, pełnomocnik szpitala Pro Familia.



Jacek Kotula zapowiada, że żaden wyrok nie powstrzyma go przed obroną dzieci zabijanych w klinice. – Na pewno będziemy się odwoływać od tego wyroku, jak tylko dostaniemy pisemne uzasadnienie, bo sąd nie uznał, że aborcja to zabijanie, stwierdził tylko, że przekroczyliśmy pewne granice – tłumaczy Kotula. - Nadal będziemy protestować, bo aborcja to jest zabijanie, a my jesteśmy ludźmi sumienia, więc będziemy walczyć z zabijaniem chorych dzieci. Pikiety będą dale organizowane, w tym roku było ich już siedem i nie mamy zamiaru przestać. Sąd uznał, że ich zniesławiliśmy, ale my uważamy, że to nie było pomówienie, bo oni się przecież do tego, że robią tam aborcje przyznali. Więc jakie pomówienie? Gdyby zaprzeczali, to co innego. My bronimy niepełnosprawnych dzieci, które są zabijane, bronimy położnych, które są zmuszane, żeby w tym zabijaniu uczestniczyć. Będziemy nadal walczyć i organizować pikiety pod szpitalami.

mm/nowiny24.pl