Można by przechwałki i zapowiedzi Rafała Trzaskowskiego sprowadzić do słynnego wiersza Marii Konopnickiej, który zaczyna się tak:

- O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha…

Ja nikogo się nie boję!

Choćby niedźwiedź… to dostoję!

Wilki?‥ Ja ich całą zgraję

. itd...

 

Tak więc na fali uniesienia i podekscytowania wyborczego wczoraj Rafał Trzaskowski deklarował pełną gotowość do debaty i stawienia czoła.

Powiedział:

- Tak jak ja przyjąłem zaproszenie do pana telewizji, mimo że spodziewałem się, że nie będziemy rozmawiać o prawdziwych problemach, przyjąłem to zaproszenie. Myślę sobie jednak, że jeśli mielibyśmy się jeszcze raz spotkać w tejże telewizji i znowu byłaby to debata zastępcza. Naprawdę warto porozmawiać o prawdziwych wyzwaniach i o tym, o czym dziś rozmawiają Polki i Polacy, a nie o tym, o czym się rozmawia na Nowogrodzkiej

Wystarczył jeden dzień i … dzisiaj w Płocku na pytanie dziennikarza o ścieki wylewane do Wisły, odpowiedział:

- Kto jak kto, ale akurat ja i prezydent Płocka świetnie pamiętamy te wszystkie manipulacje sprzed ostatnich lat. I właśnie słuchajcie, drodzy państwo, o tym właśnie są te wybory, żeby przez cały czas nie były nam zadawane tego typu pytania. Czyli pytania, które nie mają nic kompletnie wspólnego z rzeczywistością

Przeraża natomiast ogromna gromada konformistycznych zwolenników Trzaskowskiego, którzy dosłownie jak pelikany łykną każdą jego wypowiedź.

Ciekawe jest też, jak to jest przewodzić całemu stadu baranów prowadzonych na rzeź?

mp/twitter/fronda.pl