Kiedy David Vallat został przedstawiony Khaledowi Kelkalowi przez lokalnego imama, poczuł, jak to nazywa, „zgodność umysłów”. Był pod wrażeniem Kelkala jeszcze przed tym spotkaniem, po przeczytaniu wywiadu z nim w „Le Monde”, na temat integracji młodych Francuzów o północnoafrykańskich korzeniach.

“Dziennikarz zapytał go: „Jesteś Francuzem czy muzułmaninem?”. Odpowiedź brzmiała: „Jestem wyłącznie muzułmaninem”. „Od tego momentu wiedziałem, że osiągnął ten poziom, gdy pozostała tylko ideologia” – skomentował to David Vallat. Khaled Kelkal był niegdyś najbardziej poszukiwanym człowiekiem we Francji, watażką z GIA (Groupe Islamique Armé – Zbrojna Grupa Islamska, walcząca w wojnie domowej w Algierii, lecz działająca również we Francji – red.) i organizatorem ataków Paryżu i Lyonie w 1995 roku, w których zabito osiem osób a 157 zostało rannych.

Z kolei w trzecią rocznicę paryskich ataków z 2015 roku, w których w klubie „Bataclan” zginęło 130 osób a 413 zostało rannych, Francja dalej zmaga się domorosłym terroryzmem. Jak wynika z senackiego raportu, uważa się, że ponad 17 000 osób stanowi zagrożenie terrorystyczne. We Francji karę więzienia za przestępstwa terrorystyczne odsiaduje 512 osób a dodatkowych 1139 więźniów oznaczono jako tych, którzy ulegli radykalizacji. Dla przeciwdziałania dalszym konwersjom w więzieniu, na początku roku francuski rząd ogłosił plan utworzenia 1500 nowych miejsc w więzieniach, w celu izolowania zradykalizowanych osadzonych.

Vallat, który określa siebie jako „dżihadystę z pierwszego pokolenia” mówi, że to co przyciąga młodych ludzi do ekstremizmu nie zmieniło się od ponad dwudziestu lat, od czasu gdy sam się zaangażował i w konsekwencji trafił do uwięzienia. Teraz jego misją jest dzielenie się doświadczeniami poprzez organizację AIPER (Analyses des Islams politiques et des radicalisms) w nadziei powstrzymania kolejnych młodych ludzi przed zostaniem męczennikami.

Początki

David Vallat ma 47 lat; siebie za młodu opisuje jako osobę niedostosowaną. Urodzony we Francji, dorastał na przedmieściach Lyonu jako najstarszy z czwórki rodzeństwa, wychowywany przez samotną matkę w świeckiej rodzinie. Zakończył naukę w wieku 16 lat i zaczął prowadzić życie drobnego kryminalisty, ale szybko zdał sobie sprawę, że to droga donikąd. Bardzo chciał wrócić do szkoły i w wieku 19 lat nawrócił się na islam, żeby wypełnić tę pustkę. Religia była dla niego drogą do porzucenia narkotyków i dała mu coś na kształt kręgu znajomych.

W lokalnym meczecie zaczęło krążyć nagranie wideo, pokazujące brutalnie zabijanych bośniackich muzułmanów w Jugosławii. Poruszony tym Vallat postanowił włączyć się do walki. Wcześniej, gdy jeszcze jako 15-latek obejrzał film Alaina Resnaisa o nazistowskich obozach koncentracyjnych, „Noc i mgła”, przyrzekł sobie, że nie będzie stał bezczynnie w obliczu ludobójstwa.

Strach wywołany tym, co zobaczył na polach bitew w Bośni, sparaliżował go. “Myślałem, że zmienię sytuację na polu walki, ale to ona zmieniła mnie” – powiedział. Zdecydował, że potrzebuje ideologii, czegoś, co pozwoli mu walczyć bez strachu. Znalazł to, gdy spotkał innych walczących, pochodzących z Arabii Saudyjskiej, Jemenu i Kataru, praktykujących salafizm, fundamentalistyczną formę islamu. “Wyjaśnili mi, że gdy umrę, pójdę do raju. Będę wynagrodzony po śmierci, bo jestem muzułmaninem” – wspomina. Odtąd już nie bał się umrzeć.

Afganistan

Po powrocie do Francji w 1994 roku zaczął czytać Koran. Kelkal poradził mu, że jeśli chce zostać męczennikiem, powinien przejść przeszkolenie. Pojechał więc na dziesięć miesięcy do obozu szkoleniowego Al-Kaidy w Khalden w Afganistanie, gdzie codzienna rutyna obejmowała modlitwy, ćwiczenia fizyczne, ćwiczenia artyleryjskie, dyskusje polityczne i studiowanie doktryny.

Więzienie

Po powrocie z Afganistanu Vallat planował znów wyjechać do Bośni, ale tym razem mu się to nie udało. We wrześniu 1995 roku, po szeregu ataków GIA, z wybuchami bombowymi w paryskiej sieci kolejowej oraz przy Łuku Triumfalnym, Kelkal został zabity w akcji francuskiej policji, transmitowanej na żywo, po tym jak zidentyfikowano jego odciski palców na niezdetonowanej bombie znalezionej na torach w pobliżu Lyonu. Jego towarzysze, w tym także Vallat, zostali szybko osaczeni, bowiem policja znalazła jego notes z adresami.

Vallat twierdzi, że rozstał się z grupą kilka tygodni przed aresztowaniem, uważając, że odeszła od swojej misji wspierania sieci terrorystycznych w Algierii. Dezercja z GIA przysporzyła mu wrogów wśród byłych „braci”, którzy wydali fatwę na jego głowę. Więzienie stało się więc dla niego niezwykłym azylem i ostatecznie, wybawieniem. “W więzieniu mogłem w końcu myśleć – mówi. – Ludzie, których uważałem za wrogów, traktowali mnie dobrze, a moi bracia chcieli pozbawić mnie życia. Zacząłem zmieniać postawę.” Deklaruje, że gdy go wypuszczono był już zderadykalizowany i zdążył docenić francuskie państwo.

Powtórna integracja

Vallat mówi, że opuszczenie więzienia było jednym z najtrudniejszych momentów w jego życiu. Nie miał już wrogów, ale nie miał też nic do zrobienia. W więzieniu dostał dyplom, który upoważniał go do wstąpienia na uniwersytet w Bordeaux, gdzie studiował historię. Jednak wciąż było mu ciężko. “Przez sześć miesięcy miałem koszmary i nie mogłem spać. Nie miałem swojego kręgu przyjaciół. Pracowałem, miałem mieszkanie, samochód i znajomych, ale brakowało mi związków z rzeczywistością.”

Potem pewien imam poprosił Vallata, żeby zaopiekował się studentem, który właśnie przyjechał z Uzbekistanu w poszukiwaniu azylu. Dzięki niemu spotkał kobietę z Azerbejdżanu i jej dwójkę dzieci. Zaprosiła go do swojego domu i zapoznała z córką. “Była olśniewająca – wspomina. – Uśmiechnęła się do mnie i pomyślałem, że życie może mi przynieść coś więcej.” Pobrali się i Vallat przypisuje żonie (obecnie już byłej) zasługę za uratowanie mu życia. “Zaakceptowała mnie takim, jakim byłem – mówi. – Nie musiałem ukrywać tej części mojego życia. Moment, kiedy naprawdę wróciłem do życia, to były narodziny naszej córki Sary w 2005 roku. W końcu widziałem przyszłość, byłem za nią odpowiedzialny.”

AIPER

Nikt inny nie wiedział o jego dżihadystycznej przeszłości do mementu, gdy w roku 2015 ataki na redakcję „Charlie Hebdo” stały się dla niego impulsem do wyjścia z cienia i zabrania głosu. Vallat połączył siły z doktor socjologii Amelie Myriam Chelly i utworzyli organizację AIPER z myślą o wykorzystaniu jego doświadczeń do pracy z młodymi ludźmi, żeby nie poszli jego drogą, czego on sam teraz bardzo żałuje.

W ubiegłym roku rząd francuski zamknął swoje jedyne centrum deradykalizacyjne. Mogło przyjąć 25 osób, ale tylko dziewięć wzięło udział w dziesięciomiesięcznym programie, a żadna z nich go nie skończyła. Według Vallata ta porażka wynikała częściowo z tego, że program miał charakter dobrowolny. Chciałby, żeby programy świadomościowe były w szkołach. Chce także, żeby aktywnie eliminowano ekstremistyczną literaturę, którą bez trudu można znaleźć w islamskich księgarniach.

I jest jeszcze jedna sprawa, którą, jak uważa Vallat, trzeba się zająć, żeby osiągnąć postęp w walce z ekstremizmem: „Boimy się, że będziemy nazywani islamofobami”.

Źródło: EuroIslam.pl