Szymon Hołownia na łamach "Rzeczpospolitej" stwierdził, że to w jaki sposób, w czasie Eurowizji, została przedstawiona Polska to znacznie większy problem niż Conchity Wurst.

"Czego promocją był występ naszych rodaków?"- pyta Hołownia. "Owo – jak słusznie opisano to na Zachodzie – „wiejskie soft porno", prezentujące tak prymitywną i uprzedmiotawiającą wizję męsko-damskich relacji, że powinniśmy się teraz schować ze wstydu pod stół i przez najbliższe pół wieku wydłubywać sobie z oka belkę".

"Jaki obraz maluje Cleo?"-zadaje kolejne pytanie. "Oto Polska (nasze barwy narodowe są wszędzie) jako folklorystyczny dom publiczny, w którym można skosztować („kto próbował, ten wie") Słowianek „na swojskiej śmietanie chowanych", „rumianych jak chleb", których jedynym talentem jest potrząsanie tym, co „mamusia w genach dała". Co jest estetycznym leitmotivem naszej prezentacji? Na wpół obnażony biust młodej damy symulującej ubijanie masła w sposób wywołujący rechot męskiej części audytorium"- odpowiada.

"Conchita Wurst narobił nam obciachu przed światem, pokazując, że Europejczyk nie umie już nawet normalnie zaśpiewać, musi bowiem przy tym zrobić z siebie dziwoląga. Czy ktoś zająknie się wreszcie o obciachu, jakiego narobili Polsce przed Europą Donatan i Cleo, przedstawiając nas jako naród chutliwych (a w dodatku niespecjalnie muzykalnych) prymitywów?"- zastanawia się Szymon Hołownia.

Ab/rp.pl