Nauczyciele będą strajkować - od 15 października. Sławomir Broniarz poinformował, że akcja jest bezterminowana. Tym razem jednak nauczyciele będą pracować - ale ograniczą się tylko do zadań opisanych w prawi. Nie będą jeździć na szkolne wycieczki, uczestniczyć w konkursach z dziećmi czy przygotowywać materiałów za własne pieniądze. Za to wszystko nikt nauczycielom nie płaci. "Nie chcemy być pariasami i wstydzić się przed kolegami i koleżankami z całej Europy" - powiedział szef ZNP, Sławomir Broniarz.

"Strajk będzie polegał na tym, że nauczyciele będą pracowali tylko przez 40 godzin i wykonywali zadania opisane w przepisach prawa oświatowego. Nie będziemy wykonywali tego, co stało się niepisaną normą, np. pełnienie opieki podczas wycieczek szkolnych czy zielonych szkół, podczas których nauczyciel odpowiada przez 24 godziny za ucznia" - powiedział Broniarz.

"Nie akceptujemy zadań, które były przez nas wykonywane, a za które nie otrzymywaliśmy żadnych pieniędzy. Nie wyrażamy zgody na ponoszenie kosztów przygotowania materiałów, potrzebnych do prowadzenia zajęć" - dodał.

Jak stwierdził, dziś nauczyciel często jest wolontariuszem.

I choć Broniarza można krytykować, to ma wiele racji. W Polsce od lat nauczyciele pracują kilka godzin w szkole, kilka w domu - a dodatkowo ponoszą koszty przygotowywania materiałów i wykonują za darmo liczne zadania, jak wymienione wycieczki, konkursy, spotkania z rodzicami. Przy tym pensje są żałośnie małe na tle nie tylko Europy, ale i Polski. Po podniesieniu płacy minimalnej od 2019 roku początkujący nauczyciel będzie zarabiał mniej od sprzątaczki.

Szef ZNP powiedział, że świadomie wybrano termin już po wyborach parlamentarnych.

O strajku zdecydowali sami nauczyciele w sondażu przeprowadzonym wśród nich przez ZNP we wrześniu.

bsw/onet.pl