Antyimigracyjna partia Alternatywa dla Niemiec przedstawiła wczoraj swój program wyborczy. Kieruje się w nim zdecydowanie przeciwko islamowi, uznając go za wielkie zagrożenie dla Republiki Federalnej. Wrogów AfD jest jednak więcej: to także waluta euro czy sama Unia Europejska.

 

Program AfD został ostro skrytykowany przez polityków innych opcji politycznych. Gerda Hasselfeldt z prawicowej CSU stwierdziła, że to czysty populizm. Dla polityk nie ulega wątpliwości, że żadna inna demokratyczna partia nie podejmie z Alternatywą współpracy.
Podobnie rzecz ocenił wiceprzewodniczący lewicowej SPD Ralf Stegner mówiąc, że AfD wskazuje winnych, ale nie podaje żadnych rozwiązań problemów.

AfD w swoim programie stwierdza wyraźnie, że islam nie należy do Niemiec. Partia chce zakazania noszenia burek, budowy minaretów, koszernego zabijania zwierząt.

Partii obawia się niemiecka Centralna Rada Muzułmanów. W przeszłości jej szef opisywał Alternatywę jako ugrupowanie nie tak wcale odległe od... NSDAP. Alternatywa broni jednak swojego ujęcia kwestii islamu. Jej wiceszef Alexander Gaulad tłumaczy, że w islamie nie ma rozdziału religii od polityki, a to oznacza, że wiara muzułmańska nie może odgrywać w Niemczech roli kulturowej. "Nie chcemy, by w Niemczech to szariat regulował zasady życia" - przekonuje Gauland.

hk/faz.net