Fronda.pl: Co pan pomyślał, widząc jak poseł PO Michał Szczerba chciał wręczyć Jarosławowi Kaczyńskiemu poradnik „Rządy Prawa”?

Jan Maria Jackowski, senator PiS: W ten sposób pan poseł Szczerba chce zwrócić na siebie uwagę, dokonując tzw. eventów. To jego taktyka, bo pan poseł Szczerba miał nieco ponad 4 tysiące głosów, a więc niewiele, co powoduje, że w ten sposób próbuje przypomnieć się swoim wyborcom.

Zostawiając posła Szczerbę, chciałbym zapytać jaka główna idea stoi za zmianami w sądownictwie, które wczoraj zostały przegłosowane w Sejmie?

To realizacja naszych postulatów z okresu kampanii wyborczej, jak i naszego programu, dawno ogłoszonego, w którym obiecywaliśmy Polakom, że zreformujemy wymiar sprawiedliwości i przywrócimy go społeczeństwu. Obiecywaliśmy, że nie będziemy utrwalali stanu obecnego, polegającego na tym, iż mamy do czynienia, jak to się wyraziła pani sędzia Krzemińska, z „nadzwyczajną kastą”. Ta kasta sama siebie i wymiar sprawiedliwości traktuje przecież jak państwo w państwie. Celem reform jest przywrócenie obywatelom zaufania do sądownictwa, przywrócenie pewności rzetelnego i szybkiego rozpatrywania spraw, z którymi Polacy trafiają do sądów.

Część środowiska sędziowskiego delikatnie mówiąc, nie jest zachwycona zmianami. To obrona status quo?

Mamy rzeczywiście do czynienia z obroną status quo w wykonaniu establishmentu prawniczego. To obrona tej praktyki, którą mamy na co dzień w wymiarze sprawiedliwości, a więc wieloletnich oczekiwań na wyroki sądowe, sędziów na telefon, sędziów którzy dopuszczają się przestępstw, a wreszcie takich, którzy w togach uprawiają politykę. W Polsce mamy 10 tysięcy sędziów, więc to co powiedziałem nie dotyczy rzecz jasna wszystkich. Słowa powyższe dotyczą establishmentu prawniczego i tego, że KRS stała się ciałem samym dla siebie. Chcąc poszerzyć zakres konstytucyjny Krajowa Rada Sądownictwa chciała doprowadzić do sytuacji, w której tak naprawdę to nie prezydent mianowałby sędziów, ale de facto środowisko sędziowskie decydowałoby w stu procentach kto sędzią miałby być, a kto nie. Przypomnę, że w liczącej ponad dwadzieścia lat historii KRS zasiadało jedynie dwóch sędziów sądów rejonowych, co pokazuje, że nie jest to ciało reprezentatywne dla środowiska sędziowskiego. Zdecydowana większość sędziów chce wykonywać rzetelnie swój zawód, ale establishment kierując się własnymi interesami, próbuje utrzymać status quo.

Sądy w świetle nowych zmian mają być bliżej obywateli i dla obywateli?

Niewątpliwie tak. My przede wszystkim w regulacjach prawnych proponujemy ograniczenie struktur nadrzędnych w sądownictwie, zwiększenie liczby sędziów, którzy będą bezpośrednio przy orzekaniu. Dodatkowo proponujemy równomierne powierzanie spraw sędziom, a także system losowy, aby to nie uznaniowość czy znajomość prezesa sądu decydowała o orzeczeniu. Mamy więc cały szereg rozwiązań bardzo konkretnych, które będą zwiększały przejrzystość wymiaru sprawiedliwości. Przypomnę, że wprowadziliśmy również obowiązek jawności oświadczeń majątkowych, przed którym środowisko wyjątkowo aktywnie się broniło, co daje wiele do myślenia.

Sędziowie w III RP tracili kontakt z obywatelami i w jakiś sposób byli oderwani od rzeczywistości?

Establishment sędziowski niewątpliwie oderwał się od rzeczywistości. Przypomnę słowa pani prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, która mówiła, że za 10 tysięcy może i można żyć, ale na prowincji. Takie pogardliwe słowa pokazywały najlepiej stosunek owego establishmentu do problemów i do sytuacji, w której żyje przeciętny obywatel. Tego rodzaju wypowiedzi naderwały wiarygodność wielu przedstawicieli środowiska sędziowskiego. Słowa, że politycy szykują zamach na trójpodział władzy i próbują ograniczyć niezawisłość sędziowską to tezy absolutnie polityczne i mające służyć odwróceniu uwagi od istoty problemu. Istotą problemu jest to bowiem sprawienie, aby sądy były bliżej obywateli.

Dziękuję za rozmowę.