Portal Fronda.pl: Polska publiczność coraz częściej cenzuruje kulturę rozrywkową. Wymownie świadczą o tym protesty przeciwko bluźnierczemu spektaklowi „Golgota picnik”, bojkotowanie występów kabaretu Limo (który obraża papieża) w niektórych miastach. Ostatnio publiczność przerwała koncert Tymona Tymańskiego, bo znieważył polskie godło. Jednak, czy dopiero widownia powinna decydować o tym, co narusza tzw. „dobry smak”?

Jan Pietrzak: Kiedyś było tak, że cenzura państwowa decydowała o tym, co jest „w dobrym guście” a co jest w złym. Dobrze, że teraz już tak nie ma, bo chyba nie o to nam chodzi, żeby granice tego co wolno w sztuce wyznaczało totalitarne państwo. Ja jestem za swobodą artystyczną, jednak staram się narzucać sobie ostre kryteria. Uważam, że zdecydowanie pewnych tematów nie powinno się poddawać obróbce satyrycznej. Bardzo dobrze, że publiczność zabiera głos, na tym to powinno polegać. Ale skoro mamy demokrację, to wybieramy też polityków, którzy nas reprezentują, są instytucje samorządowe – niech reagują. Przecież nie wybieramy tych ludzi po to, by podejmowali w naszym imieniu decyzje, które godzą w sumienia i dają zielone światło temu, by nas bezkarnie obrażać. Każdy spektakl widowiskowy ma swojego organizatora. Ktoś decyduje o tym, co będzie emitowane w telewizji i upowszechniane. A mnóstwo z tych rzeczy nigdy nie powinno trafiać do powszechnego odbioru. Właściciele mediów publicznych nie powinni tego tolerować. Może formalnej cenzury nie powinno być, ale powinien w państwie ktoś pilnować, na co wydawane są publiczne pieniądze. Przecież na rzeczy które są z każdego punktu wiedzenia szkodliwe dla społeczeństwa, nie można dawać pieniędzy. Z jakich powodów państwo, z naszych podatków opłaca takie brednie jak „Golgota picnik”? Robi to, bo społeczeństwo sobie tego życzy, czy wbrew społeczeństwu? Ktoś wybrał tych urzędników, ktoś im płaci pensję. Wydają pieniądze z naszego budżetu, to trzeba ich odwołać, jeżeli robią to źle.  

Jakich tematów według Pana nie powinno się parodiować?

Nie wolno obśmiewać tego, co dotyka najgłębszych problemów człowieka, jego egzystencji. Takim tematem jest bez wątpienia wiara, czyjaś choroba, tragedia życiowa. Obśmiewanie takich kwestii nie ma ani sensu, ani obiektywnie nie jest śmieszne. Ktoś powie, że decydujące są tu „prywatne estetyczne upodobania” tzw. twórcy. Problem w tym, że wielu takich, którzy teraz uważają się za twórców, to nie są żadni twórcy tylko jakieś pachołki... Jedyna ich siła rażenia polega na tym, że zrobią durną minę i będą żerować na takich tematach, których nie warto poruszać, bo zwyczajnie krzywdzą innych ludzi. Bo czym innym jest humor koszarowy czy w nocnym barze przy piwie, a czym innym jest estrada publiczna albo telewizja. A u nas te pojęcia zostały wymieszane, dlatego hołota udaje kabareciarzy 

Lecimy z poziomem kultury na łeb na szyję?

Zdecydowanie obniżamy poziom. Kultura wysoka a w tych czasach przegrywa z hołotą. Telewizja z premedytacją od 25 lat puszcza na antenach chłam i prymitywizm. Celowo, żeby naród ogłupiać, żeby odbierać wysoką kulturę, żeby zniszczyć polskość. To jest element szerszej gry. W jej ramach wyrzucana się „Pana Tadeusza” czy „Trylogię” z polskich szkół, bo to staroświeckie. Kiedy się wygaduje głupstwa, to się odnosi sukces w mediach. W Polsce wiele robi się w tym kierunku, żeby antagonizować społeczeństwo. To jest ta podskórna wojna którą prowadzą nasi sąsiedzi przeciwko Polsce – żeby społeczeństwo cały czas się kłóciło, żebyśmy byli nieustannie poruszeni. Telewizja o to dba, bo ktoś nad tym pracuje.

Rozmawiała Emilia Drożdż