Kilka miesięcy temu Szymon Hołownia wystąpił w programie Kuby Wojewódzkiego. Świecki bożek infantylnej młodzieży od początku starał się brać w obroty katolickiego publicystę. Jednak swoimi cienkimi argumentami coraz mocniej się kompromitował. W końcu przyznał, że Hołownia jest gorszy niż moherowe berety bo jak koń trojański trafia do młodych ludzi. Jest to prawda. Szymon może nas drażnić, może nas wkurzać, może w końcu wydawać się nam płytki ( co akurat zarzutem jest bardzo nie trafionym) i osobą balansującą na granicy „katolickiej poprawności”. Jednak potrafi on dotrzeć tam, gdzie nie trafią hierarchowie naszego Kościoła czy konserwatywni publicyści. Prowadziłem jakiś czas temu w Olsztynie spotkanie autorskie z Hołownią, na które przyszły tłumy młodych ludzi. Czy chciały zobaczyć gościa z „Mam talent”? Możliwe, choć nie słyszałem ani jednego pytania publiczności o ten show. Hołownia w swoim stylu wykładał na spotkaniu naukę Kościoła łącznie z katolicką nauką w sprawach seksualności człowieka. I jako teolog zapewniam, że nie odszedł od istoty tej nauki. Po spotkaniu moja bardzo średnio religijna znajoma powiedziała, że teraz rozumie, że mieszkając ze swoim chłopakiem przed ślubem coś może tracić. Czyż to nie sukces?  Często nie zgadzam się z felietonami Hołowni na łamach  „Newsweeka”, ale gdy opowiada o Jezusie to muszę przyznać, że zamienia się w fanatycznego katola, który na dodatek zachowuje swój show biznesowy wizerunek. „Salon” czasami nazywa go „Terlikowskim light”. W sprawach istoty wiary to określenie jest bardzo adekwatne. Czytając fragment jego najnowszej książki dotyczący modlitwy zdałem sobie sprawę jak głęboka jest wiara Szymona, której mu szczerze zazdroszczę.  

   

Książka „Bóg kasa i rock ‘n’ roll”, która właśnie pojawiła się naszym rynku, jest zapisem rozmów o Bogu, modlitwie, Kościele, popkulturze, pieniądzach czy modlitwie jakie prowadzą ze sobą prowadzący „Mam talent”. Gdy sięgałem po książkę bałem się, że będzie to trochę płytka rozmowa dwóch celebrytów z TVN-u, gdzie prym będzie wiódł Marcin Prokop, będący klasycznym przedstawicielem polskiego show biznesu. Okazuje się jednak, że nie tylko Hołownia jest w znakomitej formie intelektualnej, ale również Prokop okazał się być inteligentnym, oczytanym, wrażliwym i wyważonym facetem, który na dodatek poszukuje Boga. Nie jest to walczący ateista, który nienawidzi Kościoła i kpi sobie z niego na każdym kroku. Prokop wydaje się jednak być klasycznym przykładem człowieka, który nie krytykuje Kościoła katolickiego, a krytykuje coś co mu się wydaje być Kościołem- jak mawiał ks. Fulton J. Sheen. Dlatego nie brak w książce typowych pytań o inkwizycję, wyprawy krzyżowe, Nergala, zakaz używania prezerwatyw, wpływ Radia Maryja, angażowanie się Kościoła w politykę, religię w szkołach etc. Wszystkie zarzuty Prokopa zostają rozbrojone a sam gwiazdor TVN-u leży po nich rozłożony na łopatkach. Oczywiście jest to subiektywne wrażenie katola z Frondy, ale podejrzewam, że większość stojących z boku obserwatorów raczej skłoni się ku argumentacji Hołowni, który w bardzo klarowny sposób pokazuje ile mitów narosło wokół Kościoła.  Marcin Prokop opowiada natomiast w książce bardzo ciekawie o mechanizmach działania popkultury i kulisach takich programów jak „Mam talent”, które również według niego są złudną iluzją dla młodych ludzi. Są to zaskakująco szczere wyznania człowieka, który egzystuje dzięki show biznesowi.


Nowa książka Hołowni i Prokopa jest oczywiście skierowana dla ludzi „średnio zaawansowanych w Kościele”, którzy sięgną po nią z ciekawości co do powiedzenia mają ich idole z małego ekranu. I to jest jej największa siła bowiem może trafić nie tylko do tych, którzy nie zaglądają zbyt często do kościoła, ale może ona również pomóc każdemu z  nas w rozmowach z dzisiejszymi oponentami Kościoła. Hołownia na kartkach tej książki naprawdę jest  w radykalnym obrońcą wiary, który z pasją tłumaczy dlaczego to Jezus jest Prawdą a Kościół naszym wspólnym domem. Nie wszystkim oczywiście musi się podobać uwspółcześnienie języka w rozmowie o Bogu. Jednak w moim przekonaniu jest to jedyna metoda dotarcia do otoczonych fałszywy bóstwem, agresywną laicyzacją, komercjalizacją i skrajnym hedonizmem młodych ludzi. Jezus również dostosowywał swój przekaz do współczesnych mu ludzi, używając prowokacyjnych i burzących krew w żyłach konserwatywnych Żydów porównań np. w przypowieściach o celniku czy Samarytaninie. Jeżeli choć jednak osoba dzięki książce Hołowni i Prokopa pokocha w końcu Jezusa ( a przeczytanie tej książki może być pierwszym etapem to poznania Ewangelii) to warto ją było napisać. Uratowanie życia jednego człowieka, to uratowanie całego świata.


Łukasz Adamski    


Szymon Hołownia, Marcin Prokop, Bóg, kasa i rock'n'roll, wyd. ZNAK,  2011