Powstanie nowego państwa jest uzależnione w 100 proc. od woli mocarstw. Ta podobno już jest. Kurdowie na budowę własnego kraju są gotowi od lat. Tak więc powstanie Kurdystanu w obecnej sytuacji politycznej to tylko kwestia czasu.

Kurdowie są wielkim narodem bez własnego państwa. Ich zamieszkiwanie podzielone jest między Turcję, Irak, Iran i Syrię. Według różnych źródeł, populacja tego ludu sięga 30 mln, a państwo mogłoby zajmować powierzchnię porównywalną do Polski czy Białorusi. Pod względem religijnym są wyznawcami islamu sunnickiego, jednakże są stosunkowo pokojowo nastawieni do bliskowschodnich chrześcijan.

Bezpaństwowcy

Historycznie Kurdowie zawsze bili się o niezależność z sąsiadami, głównie z imperium osmańskim. To właśnie z ich szeregów pochodzi legendarny i waleczny Saladyn, który odbił Jerozolimę z rąk chrześcijan w XII w. Ich przekleństwem pozostaje ropa. To właśnie dlatego mocarstwa sprzeciwiły się powstaniu autonomicznej enklawy po I wojnie światowej w tym rejonie.

Niestety Kurdowie w walce o niezależność zawarli złe sojusze ideologiczne. W latach 70. ubiegłego wieku autonomiści spowinowacili się z Partią Pracujących Kurdystanu, mającą zabarwienie maoistowskie i terrorystyczne. Ten niechlubny wątek ciągnie się do dziś i trudno z nim zerwać. Jest on także kością niezgody z Turcją, gdzie mieszka największa populacja.

Nieudanie kończyły się także próby uzyskania samodzielności w Iraku. Nawet po upadku reżimu Sadama Husajna, Irak dał sobie radę z mniejszością, która musiała ewakuować się do krajów ościennych, a do ojczyzny wracała korzystając z parasola ochronnego Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji.

Współcześnie zaczątki państwa kurdyjskiego rodzą się więc w trawionej wojną domową Syrii. Od 2014 r. działa tam enklawa na północy kraju, skupiająca kilka milionów ludzi. Jednak kluczowe rozmowy o ewentualnej autonomii toczą się z Turcją. Kurdowie uzyskują coraz liczniejszą reprezentację polityczną. Są także mocno obecni w biznesie, jako ludzie bardzo przedsiębiorczy.

Ropa: błogosławieństwo i przekleństwo

Mimo braku własnego państwa, Kurdowie potrafili stworzyć silne grupy wpływów w wielu państwach świata oraz coś na kształt własnej dyplomacji. Aktywni są nie tylko w państwach Unii Europejskiej, ale także w Australii czy w Rosji. Oprócz lobbingu politycznego, prowadzą rozliczne działania zachęcające do współpracy gospodarczej.

Tutaj największe sukcesy odnoszą w Iraku, gdzie kurdyjskie firmy podpisały intratne kontrakty z globalnymi potentatami na rynku naftowym. Kurdowie inwestują także w transport i komunikację. W okolicy największych irackich inwestycji szybko pojawiły się lotniska i autostrady. W Syrii reżim Baszara al-Assada, próbował spacyfikować mniejszość nadając im syryjskie obywatelstwo. Jednak tendencje federacyjne wzięły górę nad lojalnością wobec gościnności obcego rządu.

Kurdowie od początku walczą z wszelkimi formami skrajnego islamu. W Syrii biją się zarówno z Państwem Islamskim, jak i Al-Kaidą. Jaka będzie przyszłość tego narodu? O wszystkim zadecydują mocarstwa, które mają chrapkę na tamtejsze złoża surowców. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, kluczowi globalni gracze zgodzą się na powstanie nowego państwa, oczywiście w zamian za możliwość drenowania zasobów naturalnych, które znajdą się pod władaniem rządu centralnego.

Kiedy to nastąpi?

Kurdowie wysyłają coraz wyraźniejsze sygnały, że są już gotowi na samorządność. Jednak na Bliskim Wschodzie wciąż wrze, co oddala marzenia o własnym państwie. Niewykluczone jednak, że stabilne i silne nowe państwo mogłoby wnieść nowy powiew w regionie, po upadku Syrii i Iraku. Zwłaszcza, jeśli okazałoby się na tyle silne, aby odeprzeć islamską inwazję. A temu Kurdowie dali już wyraz nie raz.

Zachodni dyplomaci oraz eksperci zajmujący się regionem sugerują, że powstanie państwa Kurdystan to kwestia najbliższych lat. Trudno określić jednak dokładną datę dlatego, że w regionie wciąż toczy się bratobójcza wojna. W bliskowschodniej układance układów i wpływów, która zmienia się jak w kalejdoskopie trudno się połapać nawet służbom. Sami Kurdowie nie są też jednorodną masą, lecz zróżnicowanym zlepkiem o różnych zwyczajach i tradycjach.

To wszystko utrudnia sformalizowanie politycznych ambicji. Nie pomagają referenda, w których coraz to nowe enklawy opowiadają się za autonomią. Kluczową rolę w powstaniu państwa odegra Turcja, która z zaciekłego wroga, przemienia się w sojusznika. Turcy mają w tym swój cel. Zauważają, że Kurdystan mógłby być czymś w rodzaju poduszki powietrznej, chroniącej kraj przez inwazją islamskich radykałów.

Przeszkodą jest też bierna postawa mocarstw, które nie mają pomysłu na rozwiązanie kryzysu w regionie. Zarówno Stany Zjednoczone pod przywództwem Obamy, jak i Rosja za Putina myślą krótkowzrocznie i nie stać ich na podjęcie żadnych działach. Nie mówiąc już o Unii Europejskiej, której kondycja uzależniona jest obecnie od napływu migrantów i aktywności terrorystów. Niewykluczone więc, że Kurdystan mógłby stać się gwarantem pokoju nie tylko w regionie, ale i na całym świecie. 

Tomasz Teluk