Proście, a będzie wam dane (Mt 7,7)

Ta obietnica staje się czasem dla ludzi argumentem przeciw Bogu i wierze w skuteczność modlitwy. Mówią oni: prosiłem, tak bardzo prosiłem z całą wiarą, a Bóg nie wysłuchał mojej prośby! Znam przykład małej dziewczynki, która była bardzo pobożna, bardzo rozmodlona i miała bardzo prostą wiarę. Kiedy jej ojciec zachorował ciężko i był bliski śmierci, poszła do kościoła się modlić przed Najświętszym Sakramentem. W modlitwę włożyła całą wiarę i ufność. Na końcu uzyskała swoiste uspokojenie. Wstała od modlitwy z pewnością, że ojciec wyzdrowieje. Kiedy przyszła do domu, powiedziano jej, że ojciec właśnie zmarł. Stało się to wtedy, gdy się modliła w kościele. To stało się przyczyną jej załamania we wierze. Przestała wierzyć.

Okazuje się, że modlitwa prośby staje się jednocześnie próbą i doświadczeniem wiary. Obietnica Chrystusa jest prawdziwa i rzetelna, ale niekoniecznie oznacza, że Pan Bóg spełnia nasze prośby dokładnie tak, jak sobie to wyobrażamy. I tutaj spotykamy się z doświadczeniem wiary. Pan Jezus, uzasadniając obietnice, mówi:

Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą (Mt 7,11).

W Ewangelii według św. Łukasza w analogicznym miejscu jest napisane: da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą (Łk 11,13). Zatem dobro, jakie Bóg chce nam dać, nie jest dowolnym dobrem przez nas oczekiwanym, ale dobrem prawdziwym, dobrem Bożym, a mianowicie dobrem Ducha Świętego. My sami nie wiemy, co jest prawdziwym dobrem. To wie jedynie Bóg.

Bardzo mocno uświadomił tę prawdę Pan Jezus Piotrowi, który po zapowiedzi „wydania Syna Człowieczego w ręce ludzi i śmierci” próbował pocieszać Pana Jezusa, mówiąc: Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie (Mt 16,22). W odpowiedzi usłyszał: Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku (Mt 16,23). Ludzkie, nawet najlepsze chęci i pragnienia niekoniecznie odpowiadają prawdziwemu dobru. Czasem wręcz mogą pochodzić z podszeptu szatana.

Modlitwa Pańska, która jest dla nas szkołą prawdziwej modlitwy, wszystko oddaje woli Boga: „bądź wola Twoja”. Nawet Pan Jezus, modląc się o oddalenia kielicha goryczy, ostatecznie oddaje sprawę woli Ojca.

Modlitwa prośby okazuje się jednocześnie próbą wiary. Ze względu na obietnicę samego Pana mamy pewność, że jest ona wysłuchana. Jednocześnie często doświadczamy, że nie dzieje się tak, jak tego pragnęliśmy na modlitwie. Wówczas ujawnia się nasza prawdziwa ufność lub jej brak. Katechizm wskazuje na zasadniczą prawdę:

Dawca jest cenniejszy niż udzielony dar – On jest „Skarbem”, 478 a jest w Nim serce Jego Syna; dar jest udzielany „jako dodatek” (KKK 2604).

O co prosimy, gdy prosimy? Co w naszej prośbie jest najważniejsze? Kim jest dla nas Bóg, którego prosimy? Czy jedynie dostarczycielem dóbr? Co jest ważniejsze?

Modlitwa jest prawdziwym spotkaniem z Bogiem; prawdziwe spotkanie to takie, w którym ten, którego spotykamy, jest ważniejszy od omawianej sprawy, od interesu. Czasem dochodzimy do tej prawdy przez wiele lat. Wspomniana mała dziewczynka, która załamała się w wierze, musiała przeżyć ok. 50 lat, zanim odkryła prawdziwe spotkanie z Bogiem. Być może, potrzebne jej było całe ludzkie doświadczenie żony i matki, która musiała się borykać z trudnościami i sama nie mogła bliskim dać tego, czego od niej oczekiwali. W końcu jednak Bóg ją przywołał do siebie i dał się poznać. I okazało się, jak są prawdziwe słowa Pana Jezusa: szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam (Mt 7,7). Ona całe życie szukała i rzeczywiście znalazła. Obecnie modli się o nawrócenie swojego męża, człowieka, który także szuka, ale ciągle nie umie uwierzyć. Jak Bóg wysłucha jej prośby? To jest wielkie misterium, w którym nie ma mechanicznego wynikania.

Włodzimierz Zatorski OSB/ps-po.pl