W Sejmie odbyła się dziś konferencja "Ich zakazy, nasze prawa" poświęcona "prawom kobiet" i zorganizowana przez koalicję "Mam prawo".

Sam fakt, że uczestniczyli w niej politycy PO i Nowoczesnej oraz m.in. organizatorki "Czarnych Protestów" i głoszone tam postulaty, czyniły z konferencji prowokację. Jak bowiem inaczej można nazwać fakt, że Panie te postanowiły wypowiadać się w imieniu ogółu polskich kobiet, nawet tych, które sobie tego nie życzą.

"W imieniu nas wszystkich chciałabym zaprosić w wszystkie kobiety, kobiety ale i mężczyzn – 8 marca będziemy silne, będziemy zjednoczone, jesteśmy mocno wkurzone. Pokażcie rządowi, ze nie chcemy rzucić się w otchłań średniowiecza"- grzmiała posłanka Platformy Obywatelskiej, Monika Wielichowska.

Prowokacją w prowokacji okazało się z kolei pojawienie się w Sejmie... Janusza Korwin-Mikkego. Doszło do groteskowej kłótni pomiędzy kontrowersyjnym eurodeputowanym a posłanką Joanną Scheuring-Wielgus, która niedawno protestowała przeciwko "dyktaturze kobiet" i zachwalała bluźnierczy spektakl "Klątwa".

Całą sytuację sfilmowała telewizja Superstacja. Na sejmowym korytarzu Korwin-Mikke wymienia rzeczy, które jego zdaniem kobiety zawdzięczają mężczyznom. Scheuring-Wielgus w pewnym momencie zaczyna krzyczeć: "Proszę nie patrzeć na mój biust, tylko patrzeć mi w oczy, jak pan do mnie mówi". Następnie kamery przenoszą się do sali, gdzie miała miejsce konferencja. Eurodeputowany przeszkadza, uczestniczki chcą go wyprosić, jednak Korwin-Mikke twierdzi, że został tam zaproszony...

Wygłupy Korwin-Mikkego i feministek to jakiś ukłon w stronę prezydenta Słupska, Roberta Biedronia, który chce cyrku bez zwierząt? Tyle że Sejm to chyba nie miejsce na cyrk...

JJ/Superstacja, Fronda.pl