Rawa Mazowiecka, 27 stycznia 2015 roku

Pani prof. dr hab. Małgorzata Gersdorf
Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego

Pan Krzysztof Kwiatkowski
Prezes Najwyższej Izby Kontroli

Szanowna Pani Prezes!

Z niedowierzaniem przeczytałem niezdementowaną przez Sąd Najwyższy wiadomość prasową, że Pani Prezes skorzystała z usług adwokata, który w Pani imieniu wniósł wniosek do Trybunału Konstytucyjnego.

Jeśli to prawda, to mamy do czynienia z sytuacją niebywałą.

Prawo do złożenia wniosku do Trybunału Konstytucyjnego jest konstytucyjnym i osobistym uprawnieniem Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, zapisanym w art. 191 ust. 1 Konstytucji. Do czego to podobne, żeby konstytucyjny organ państwa, w realizacji swojego osobistego konstytucyjnego uprawnienia, wyręczał się adwokatem!

Bo skoro tak, to znaczy, że marszałek Sejmu też może sobie wynająć adwokata, żeby w jego zastępstwie poprowadził obrady Sejmu. Premier może wynająć adwokata do wygłoszenia expose, zaś prezydent może się wyręczać adwokatem w nominacjach sędziowskich czy profesorskich.

Ja sam się zastanawiam, może zlecić adwokatowi część moich obowiązków posła do Parlamentu Europejskiego, mógłby adwokat za mnie głosować lub wnosić interpelacje, miałbym lżej...

Wynajęcie adwokata do wykonania konstytucyjnego i uprawnienia Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego można tłumaczyć na trzy sposoby:

albo prezes nie potrafi napisać wniosku,

albo mu się nie chce,

albo jest obciążony innymi zajęciami, np. na uczelni i nie ma czasu na zajmowanie się Sądem Najwyższym.

Każda z tych sytuacji prezesa dyskwalifikuje. Mam nadzieję, że sędziowie Sadu Najwyższego jeszcze sami piszą wyroki i nie wynajmują do tego adwokatów... Przy okazji niedyskretnie zapytam Panią Prezes – ile podatnicy zapłacili za tę adwokacką usługę?

Do Pana Prezesa Najwyższej Izby Kontroli zgłaszam natomiast wniosek, by przy okazji trwającej obecnie kontroli budżetowej Izba sprawdziła wydatki Sądu Najwyższego, a także innych instytucji państwowych, na zewnętrzne usługi prawnicze, bo zdaje się, że mamy tu do czynienia z narastającą patologią.

Z poważaniem
Janusz Wojciechowski