Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jaką myśl przewodnią niesie z sobą Niedziela Palmowa?

Ks. Jan Sikorski: Dzień ten ma dwa akcenty, jeden z nich to zwycięstwo nauki Chrystusa, radość z faktu, że On jest pośród nas, że przyniósł nam zbawienie (co wyrażają palmy i okrzyki „hosanna”) a drugi akcent - o którym przypomina nam liturgia – to akcent męki Pańskiej. Jest to zatem czas i rozpoczęcia dramatycznej drogi Jezusa, ale i Jego chwały.  Podczas tego czasu mamy do czynienia z Chrystusem nauczającym, cierpiącym i zmartwychwstałym.

To, że mesjasz miał w tak uroczysty sposób wjechać do Jerozolimy, że miał zrobić to na osiołku, że zostanie odrzucony, umęczony i tak dalej było przepowiedziane w proroctwach. Jak to zatem możliwe, że Jezusa odrzucili ludzie, którzy przede wszystkim jako pierwsi powinni go poznać, którzy znali pisma odrzucili go?

Przeszkodą tą był grzech, tak jak kiedyś w raju grzech stał się przeszkodą do tego abyśmy mogli uczestniczyć w tej radości, którą Bóg nam przyniósł stwarzając świat dla człowieka -tak jak ludzie poprzez wolną wolę odrzucili kiedyś raj, tak było i w przypadku odrzucenia Chrystusa. Ludzie ci nie chcieli przyjąć Chrystusa, bo im to nie odpowiadało, przeszkadzał im. Sam Pan Jezus powiedział o nich, że jeżeli nie słuchają Mojżesza i prawa, to choćby kto powstał z martwych też nie uwierzą. Opór, który miał miejsce u pierwszych ludzi, u ludzi, którzy nie poznali w Jezusie Syna Bożego, pojawia się i dziś i ciągle będzie się powtarzał.

Skoro kiedyś pierwsi odrzucili Jezusa ludzie „znający Pisma” i kapłani to dziś, ktoś może powiedzieć, że to wbrew pozorom księża i katecheci (jako znający pisma) są od Boga dalej niż ci, którzy pism nie znają…

Ten podział nie jest najtrafniejszy. Po pierwsze faryzeusze nie byli kapłanami, a po drugie nie wszyscy odrzucali Jezusa. Nikodem – faryzeusz, odstąpił Jezusowi swój grób. W przyjęciu Chrystusa nie decydowała pozycja, ale indywidualna odpowiedź człowieka. Niemniej jednak podobnie jak kiedyś i dziś są środowiska, które wytwarzają klimat w którym nie wypada powiedzieć słowa „Pan Jezus”, a są takie, które stawiają Jezusa na pierwszym miejscu i cieszą się, że mogą wyznawać w Jego wiarę. Chodzi tu zatem wyłącznie o postawę pychy, bądź postawę pokory – tak wtedy i dziś należy dzielić ludzi.

Co jeśli ktoś jest pyszny, a o tym nie wie? Czy istnieje jakakolwiek możliwość, aby go uświadomić, że trwa w błędzie, kłamstwie? Czy może jest to kwestia wyłącznie Bożej łaski, bądź jej brak w jego sercu?

Nie, jest to kwestia świadectwa. Człowiek, który uwierzył, który przyjął Chrystusa ma nim żyć i dawać świadectwo.

Czy to wystarczy?

Gdy samo świadectwo nie wystarcza, pozostaje jeszcze modlitwa o rozbicie zatwardziałości serca. Wielu ludzi podejmuje w Wielkim Poście modlitwę – nie tylko za siebie, ale za innych, za tych, którzy nie chcą otworzyć swoich serc na działanie Boga. Człowiek pyszny, sam tej łaski nie wymodli, ale ten, który stoi obok może tę łaskę wymodlić. My księża, szczególnie w czasie Wielkiego Postu jesteśmy świadkami, że ktoś nagle, nie wiadomo dlaczego odczuwa potrzebę zwrócenia się do Boga – niewątpliwie jest to sygnał, że ktoś mu tę łaskę wymodlił.

Bardzo dziękuję za rozmowę.