Ksiądz Kazimierz Sowa jako duchowny Archidiecezji Krakowskiej otrzymał zezwolenie na podejmowanie działań również na terenie Warszawy i korzysta z tego pełnymi garściami!

Sowa udzielił Dominice Wielowieyskiej wywiadu w programie "Crash Test" w internetowej telewizji "Gazety Wyborczej". Zarówno prowadząca, jak i ksiądz w programie, którego temat brzmiał: "Kościół i polityka. Czy to się da pogodzić" byli w świetnych nastrojach i zwracali się do siebie na "ty". 

Dziennikarka "Wyborczej" zwróciła uwagę, że prawicowe portale twierdzą, iż w ks. Sowie nie ma księżowskiej godności, nawiązując m.in. do taśm z "Sowy i Przyjaciół". 

"To, że przychodzi ktoś i mówi mi po imieniu oznacza, że nie ma szacunku do tego, że jestem księdzem? Nie. Prawdopodobnie jest tak dlatego, że nasze relacje są na trochę innej zasadzie. Takich osób jest dość sporo"- odpowiedział duchowny, który niedawno stał się jednym z "bohaterów" afery podsłuchowej. 

"To nie jest tak, jak widzą to „niepokorne” portale, że jest to zamknięta, wyselekcjonowana grupa ludzi, gdzie każdy ma taki sam pogląd na wszystko. W Polsce mamy to szczęście, że jest tak wielu księży, że dobrze, że nie wszyscy uprawiają duszpasterstwo w tradycyjnej, kanonicznej formie"- ocenił Sowa, który przekonywał, że on akurat duszpasterstwo uprawia "bardziej indywidualnie" (jakkolwiek groteskowo to brzmi). 

"Jest pewna grupa ludzi, która nie pcha się do kościoła głównym wejściem. Ja jestem od tego, żeby uchylić im boczne wejście"- tłumaczył. 

"Jeśli ktoś cały czas posądzał mnie o to, że jestem jakimś bezrefleksyjnym wielbicielem tego, co robi Platforma Obywatelska, to akurat mógł się przekonać, że miałem bardzo krytyczne opinie na temat wielu działań, które wydawały mi się nieprzemyślane, albo nawet szkodzące. PO była absolutnie partią, która nie posługiwała się nowoczesnym PR. Nie potrafiła sprzedawać swoich działań"- w taki sposób odpowiedział na pytanie związane z taśmami ujawnionymi przez TVP Info. 

Dominika Wielowieyska pytała ks. Sowę również o "kneblowanie" księży. 

"Czym innym jest wyrażanie opinii, które są opiniami prywatnymi bądź publicystycznymi i które toczą się w przestrzeni otwartej. Wtedy nie brakowało i dziś też nie brakuje księży, którzy są bardzo aktywni w różnych mediach.. Nie zauważyłem, żeby Episkopat był oburzony z tego powodu, że ks. Zieliński występuje w programie publicystycznym w TVP info, a ojciec Kowalczyk, jezuita, pisze felietony bardzo polityczne w prasie"- stwierdził kapłan. Jak dodał, jego zachowanie nie było niczym nadzwyczajnym a tym bardziej złym. 

Co ciekawe, Sowa podjął się również pewnego rodzaju recenzji homilii ks. abp. Marka Jędraszewskiego, czyli jego "zwierzchnika". Z jednej strony powiedział, że nie będzie tego komentował, z drugiej strony wyraził swoją opinię. 

"Ja bym nigdy nie zastanawiał się nad tym, żeby w kazaniu poświęconym tragedii smoleńskiej za punkt wyjścia brać punkt odniesienia do pewnych sporów, przyczyn i samego przebiegu tego wypadku. Skupiłbym się na czymś innym"-ocenił. 

yenn/Wyborcza.pl, Fronda.pl