1. Po informacji, że premier Mateusz Morawiecki wysłał do przywódców instytucji unijnych i do szefów rządów list, w którym informuje, że „Polska nie może zaakceptować takiej wersji mechanizmu warunkowości, która prowadzi do prymatu politycznych i arbitralnych kryteriów nad oceną merytoryczną”, opozycja w Polsce próbuje rozpętać histerię.

Politycy opozycji jeden przez drugiego mówią wręcz „o zdradzie stanu” polegającej ich zdaniem na tym, że rząd chce pozbawić nasz kraj dużych pieniędzy, które sam wynegocjował w długiej procedurze trwającej od 2018 roku.

Premier wprawdzie w liście wprost nie napisał, że Polska skorzysta z prawa weta w sprawie wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027 ale bardzo wyraźnie stwierdził, że „obecnie proponowane dotyczące tzw. warunkowości są niezgodne z konkluzjami Rady Europejskiej z 21 lipca i budzą poważne wątpliwości prawne w świetle brzmienia Traktatów”, więc można się domyślać, że jeżeli będą dalej forsowane, Polsce nie pozostanie nic innego jak veto.

2. Gdyby jednak do tego doszło, to wcale to nie oznacza, że UE w roku 2021 pozostanie bez finansowania, prawo przewiduje taką sytuację i ma na nią odpowiedź tzw. prowizorium budżetowe (stosowane zresztą często w państwach narodowych).

W przypadku UE oznacza to, że w roku 2021 obowiązywałby budżet identyczny jak ten z 2020 roku, a więc ostatni budżet obecnej perspektywy finansowej na lata 2014-2020, który tak nawiasem byłby korzystniejszy niż budżet wynikający z nowej perspektywy finansowej.

Wynika to między innymi z faktu, że bardzo wyraźnie zmalały środki dla Polski w ramach Funduszu Spójności (aż o 23%), co jest głównie rezultatem poprawy zamożności naszego kraju wyrażonym poziomem PKB na mieszkańca w stosunku do średniej unijnej (obecnie ten poziom przekroczył 70%, przy negocjowaniu poprzedniego budżetu był o 8 punktów procentowych niższy).

3. Ponieważ budżetowi na lata 2021-2027 towarzyszy tzw. Fundusz Odbudowy w wysokości 750 mld euro, który został utworzony w celu odbudowy gospodarek krajów UE i wsparcia ich systemów ochrony zdrowia w związku z pandemią koronawirusa, to veto w sprawie budżetu uniemożliwiłoby jego powstanie.

Dla Polski w ramach Funduszu Odbudowy przewidziano około 60 mld euro (w tym około 26 mld euro to dotacje, a 34 mld euro to pożyczki) ale fundusz ten ma charakter pożyczkowy i wszystkie kraje członkowskie są zobowiązane do jego spłacania proporcjonalnie do swojej zamożności (Parlamenty wszystkich krajów członkowskich muszą się zgodzić na ten mechanizm zadłużania się UE i gwarancje rządowe pod pożyczanie przez Komisję Europejską).

Ba same odsetki od tego zadłużania się Komisji na 750 mld euro w ciągu najbliższych 3 lat, będą wynosiły wg szacunków około 15 mld euro rocznie i w tym celu kraje członkowskie zgodziły się na wprowadzenie podatków europejskich (pierwszy z nich tzw. podatek od nieprzetworzonego plastiku zacząłby obowiązywać od 2023 roku).

4.Mówiąc wprost zgodziliśmy się na Fundusz Odbudowy w imię europejskiej solidarności, bo te dodatkowe pieniądze są potrzebne głównie krajom Południa UE (Włochy, Hiszpania, Portugalia, Grecja), które najmocniej doświadczyły pandemii koronawirusa, a ze względu na wysokie zadłużenie, coraz trudniej jest im pożyczać na rynku.

To gospodarki tych krajów wykazały spadki PKB w II kwartale tego roku przekraczające 20%, a cały ten rok wg prognoz Komisji zakończą spadkami przekraczającymi 10% i bez środków finansowych z zewnątrz, zwyczajnie sobie nie poradzą.

Spadek PKB w Polsce w tym roku także wystąpi ale jego poziom nie będzie wyższy niż 2-3%, ba mimo przeznaczenia ponad 150 mld zł na wsparcie przedsiębiorców i pracowników, polski rząd ma jeszcze przestrzeń do samodzielnego pożyczania, bowiem dług publiczny w relacji do PKB liczony metodą unijną nie przekroczy w tym roku 60% (średnia unijna w tym roku przekroczyła 100%).

Polska może więc pożyczać samodzielnie i to na podobnych warunkach jak Komisja Europejska, dla naszego kraju więc nie będzie jakiejś wymiernej straty jeżeli Fundusz Odbudowy nie powstanie, ba wtedy także nie powstanie cała infrastruktura z nim związana w tym podatki europejskie, których nie jesteśmy specjalnym zwolennikiem.

Ewentualne veto budżetowe zgłoszone przez Węgry albo Polskę nie pozbawi więc nas unijnych pieniędzy, a histeria opozycji to „strachy na Lachy”.

Zbigniew Kuźmiuk