Wszyscy, którzy czytają moją publicystykę wiedzą, że nie jestem bezkrytycznym zwolennikiem Zjednoczonej Prawicy. Już w 2015 r. pisałem, że wpuszczenie Gowina do rządu, to zaproszenie lisa do kurnika. Miałem i mam wielkie pretensje np. o poniechanie repolonizacji mediów. Ale teraz jest taki moment, kiedy trzeba odsunąć krytykę na bok i z całych sił wesprzeć Jarosława Kaczyńskiego. Tymczasem cóż czytam i słyszę w naszych prawicowych publikatorach? Lament pod niebiosa, że koalicja się rozpada z wyraźną sugestią, że jest to wina najsilniejszego w tej koalicji, czyli PiS-u, a więc Jarosława Kaczyńskiego w szczególności. No bo przecież jakby ustąpił, to zjednoczenie by trwało. Panie i panowie, zastanówcie się głębiej nad tym, nad czym biadolicie.

Po pierwsze, Zjednoczona Prawica nie składała się z samej prawicy, bo nie sposób zaliczyć do niej człowieka z silnym rodowodem Unii Wolności i Platformy, czyli Jarosława Gowina; to właśnie jego działanie na prawicy otworzyło drogę sukcesom Konfederacji. Porozumienie Gowina dostało (poważny błąd!) mnóstwo miejsc na listach wyborczych do Senatu i niemal wszystko zmarnotrawiło, a sam szef ugrupowania uzyskał w wyborach parlamentarnych wynik kilkukrotnie niższy niż 4 lata wcześniej. Nie kto inny jak Gowin dramatycznie obwieścił niedawno, że „Rejtanem się położy”, gdy tylko ktoś spróbuje tknąć genderystów na uczelniach. Właśnie po tym oświadczeniu zaczęto śmiało wyrzucać z pracy na uniwersytetach porządnych profesorów – Nalaskowski, Polak, Budzyńska – jako przeciwników LGBT. Reprezentant prawicy Gowin jakoś się za nimi nie wstawiał. Jego sztandarowe dzieło, tzw. konstytucja dla nauki, doprowadziła uczelnie do stanu dramatycznego. Długo można by wymieniać przewiny, krótko natomiast trzeba skonkludować, że Gowin uprawia szkodnictwo. Byle tylko się o nim mówiło, byle był na czołówkach gazet i na szkle, to się naprawdę liczy. Tymczasem powinien czuć się bardzo zaszczycony, że ktoś taki jak Kaczyński w ogóle siadł z nim jeszcze do stołu i jeszcze podał mu rękę.

Majowe manewry Gowina, które niemal doprowadziły do utrącenia Andrzeja Dudy, które pozwoliły w trakcie oficjalnej kampanii wymienić Platformie słabą kandydatkę na dużo bardziej obiecującego i o niebo lepiej posługującego się demagogią Rafała Trzaskowskiego, były, w moim mniemaniu, stuprocentową zdradą koalicji. Wszyscy po prawicy byli wtedy tego zdania. Skąd zatem 3 – 4 miesiące później ta nagła amnezja, darowanie zdrady i lament nad rezygnacją z tego pana? Trudno mi uwierzyć, że poważni publicyści biorą na serio jako przyczynę rozpadu koalicji ustawę o zwierzątkach futerkowych. Ustawa to kropla, która przelała czarę goryczy. 

Ze Zbigniewem Ziobro jest oczywiście inaczej, bo to na pewno człowiek prawicy, ale ma niestety naturę separatysty i uznał się za niezastąpionego. Ponadto jest zbyt niecierpliwy. Na jego miejsce jest jednak dwoje świetnych kandydatów, odważnych, którzy nie odpuszczą.

Nie wszyscy wiedzą, jak daleko sięgają roszczenia obu tych niewielkich ugrupowań. Aż trudno w to uwierzyć! Nie chodzi tylko o paru ministrów, iluś tam sekretarzy stanu, o kilkadziesiąt najlepszych miejsc na listach wyborczych do parlamentu. Chodzi przede wszystkim o mnóstwo, coraz więcej, bardzo intratnych posad w państwowych spółkach – wszyscy nie do ruszenia, choćby byli nie wiem jak nieudolni.

Tak rządzić się nie da. Lepiej teraz powiedzieć stop, niż dopiero za 3 lata. Bo owe 3 lata, wbrew mniemaniu naszych publicystów, wcale nie zapowiadały sukcesów, zwłaszcza na polu światopoglądowym. A o to przede wszystkim toczy się dziś mordercza walka: o polskość, o wiarę.

Prawica ma za zadanie zwalczać lewacki wynalazek zwany liberalną demokracją, a nie sama go stosować. Wynalazek ten polega na dyktacie ugrupować mniejszościowych, nawet całkiem małych (stosują to z upodobaniem działacze LGBT).

Chciałbym zapytać licznych kolegów z prawicowych łamów: czego się lękacie?! Okażcie trochę więcej wiary w reprezentowane wartości, w Jarosława Kaczyńskiego, w samych siebie. Nowe wybory? Proszę bardzo! Będziemy walczyć! Dlaczego nie wierzycie, że można nowe wybory wygrać i to zdecydowanie? Cóż reprezentuje przeciwnik? Same zera! Kogo tu się bać?! Fakt, że mają wielką przewagę lewackich, cudzoziemskich i manipulacyjnych mediów. Ale w takim razie bierzcie się za wzmacnianie samych siebie! To dużo łatwiejsze niż się wydaje oraz bardzo potrzebne – nie tylko z powodu aktualnej sytuacji politycznej.

Nie zadawalajmy się odcinaniem kuponów przez 4 lub 8 lat. Bo nie chodzi w tej walce tylko o najbliższą kadencję, ale o dużo większą perspektywę, o przyszłość następnych pokoleń.

Leszek Sosnowski

Autor jest polonistą, germanistą, dziennikarzem, artystą fotografikiem (laureat 57 międzynarodowych nagród), wydawcą i publicystą. Wydawał i rozprowadzał książki, płyty i filmy w podziemiu w latach 1980. Autor scenariuszy filmów dokumentalnych w tym wielokrotnie nagrodzonego pełnometrażowego „Przyjaciela Boga”. Organizator kilkudziesięciu wystaw plenerowych poświęconych św. Janowi Pawłowi II, Krakowowi i Polsce. Autor kilkunastu książek z zakresu kultury, religii i polityki. Laureat m.in. „Książki Roku” za „Krainę Benedykta XVI”. Działacz katolicki i patriotyczny. Znawca rynku mediów, spraw krajów niemieckojęzycznych oraz życia i dzieła św. Jana Pawła II, redaktor blisko 100 książek Jemu poświęconych. Autor ponad tysiąca artykułów i esejów. Założyciel (przed 25 laty) i prezes Białego Kruka. Pomysłodawca i publicysta miesięcznika „Wpis”. Odznaczony m.in. medalem „Pro Patria”.