Szczęśliwie dożyliśmy poranka, dnia 7 grudnia 2019 roku, dla jednych Bóg, dla innych los okazał się łaskawy. Dzięki temu, że żyjemy i jesteśmy ludźmi, z reguły wyposażonymi w pamięć i rozum, możemy sobie pewne rzeczy przypomnieć i rozważyć. Wspomnień z ostatniego okresu jest mnóstwo, każdy na pewno wybierze coś dla siebie, ale mnie ciągnie do wspomnień radosnych, a nawet śmiesznych. Takich wspomnień bardzo często dostarczają dziennikarze, we wszystkich wersjach, od publicystów, po dziennikarzy śledczych. I co też ci fachowcy tylko w ciągu ostatnich dwóch miesięcy twierdzili? Jest tego tyle, że skupię się na czymś, co mnie ubawiło szczególnie i roboczo to nazwę „Polityczne trzęsienie ziemi nastąpi 2 grudnia” - pisze Matka Kurka w swoim tekście opublikowanym na Kontrowersje.net.

Podejrzewam, że tylko najbardziej wytrwali i uważni obserwatorzy polskiej sceny politycznej pamiętają jeszcze, co się miało 2 grudnia 2019 roku wydarzyć, ale może się mylę. Do weryfikacji pamięci wyborcy przygotowałem mały quiz. Czy chodzi o jakieś wydarzenie z udziałem Mariana Banasia? Na to od wielu tygodni wszyscy stawiają w ciemno, jednak nie, tak łatwo nie będzie. Czy chodzi o to, że Andrzej Duda nie odbierze przysięgi od Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza, w ramach „ustawki” z PiS? Jak wiemy z tej popularnej publicystycznej tezy nie zostały wióry. Czy w takim razie chodzi o start Szymona Hołowni w wyborach prezydenckich? Wystarczy się rozejrzeć wokół, aby dojść do wniosku, że chyba nawet najbliższa rodzina Hołowni o jego kandydowaniu zapomniała. Same pudła, czas na rozwiązanie zagadki.

Rozwiązanie znajduje się w tytule, jednym z krótszych, jakie w swojej karierze popełniłem, ale też kompletnym, nic dodawać nie trzeba. 2 grudnia 2019 roku miała miejsce premiera książki Donalda Tuska pod prowokacyjnym tytułem „Szczerze”. Napisałem, że miała miejsce, ale niczego takiego nie dostrzegłem do dziś. 2 grudnia miał być nie tylko premierą książki Tuska, w tym dniu miał się też pojawić biały koń i rycerz w zbroi, który pogoni pisowskiego smoka. Nie chcę przesadzić, ale gdy napiszę, że około dwa tuziny dziennikarzy od lewa do prawa, z przekonaniem pisało o kandydowaniu Tuska na Prezydenta RP, biorąc za podstawę wyłącznie premierę „Szczerze”, to się mogę o dwie sztuki publicystów pomylić. Tak to już jest w tym zwariowanym świecie polityki, tutaj słowo, czy to pisane, czy mówione, praktycznie nic nie znaczy.

Kilka miesięcy temu nie było bardziej gorącego tematu, dziś nie widać „Szczerze” na żadnym większym portalu internetowym i w promocjach „Allegro” też próżno szukać. Nie znaczy to jednak, że o Tusku się nie mówi, jest jeden temat szeroko komentowany i co więcej „narobił Polsce wstydu w zachodniej prasie”. Mówi się o szczeniackim wygłupie Tuska podczas szczytu NATO, gdzie Tusk nie „przybił żółwika”, jak z Putinem, ale wycelował dwa palce w plecy Trumpa. Byłoby wielkim błędem twierdzić, że Tusk przebył daleką drogę od szczytu na dno, od sukcesu do upadku. Nic podobnego Tusk całe życie dreptał po dnie, to był zawsze „nagi król”, ale media ubierały go w rozmaite szaty, ostatnio prezydenckie. Z kolei nie jest żadnym błędem stwierdzenie, że Tusk dawno zrobił ten jeden krok, jaki go dzielił od Palikota i teraz mamy Palikotów dwóch.

Dramat upadłego Tuska polega miedzy innymi na tym, że jest podróbką oryginału i co więcej będzie musiał oryginał prześcigać, a przecież konkurencja nie śpi. Kolejne wyczyny politycznego trolla Tuska staną się konkurencją dla „happeningów” Jachiry, „prelekcji” Gasiuk-Pihowicz, „dowcipów” Ryszarda Petru i „dyplomacji” Bronisława Komorowskiego. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że tu się nic wielkiego nie stało, po prostu zdjęto medialne filtry i Tusk zaczął świecić gołym zadkiem, a przy okazji widać, że nie ma jaj. Goły Tusk nikomu nie jest potrzebny, opiekunka Merkel odesłała go na stołek „szefa” EPL i tam będzie miał swoje królestwo, z mnóstwem plastikowych łopatek, grabek i wiaderek oraz królewskim zamkiem z piasku.

Matka Kurka

Kontrowersje.net