Wojen nie wygrywa się mięsem armatnim, ale ograniczaniem strat i inteligentnym wycofaniem się na strategiczne pozycje. Dopiero po wygraniu drugiej kadencji parlamentarnej, na samym początku trzeba dobić kastę i ruszyć z repolonizacją mediów. Tu i teraz tylko jedna radykalna zmiana, która musi zajść natychmiast. Dalsze podtrzymywanie tezy, że tak durna, prymitywna i szkodząca propaganda Kurskiego jest potrzebna, to już nie jest głupota, to dywersja - pisze na łamach portalu Kontrowersje.net Piotr Wielgucki - Matka Kurka.

 

Nie policzę ile razy się naczytałem „poważnych” komentarzy i napatrzyłem na rozmaite „zabawne” emotikony, gdy pisałem, że polityka to emocje i psychologia. Ależ skąd! Nie znasz się, polityka to racjonalizm i zimna kalkulacja. No i teraz czytam tych ekspertów, jak na „zimno kalkulują”, aż im oddechu brakuje. A wszystko jest stare jak świat i śmieszne tak samo. Odwieczne dylematy, czy myć ręce, czy nogi? Polityka to psychologia, emocje, racjonalizm i zimna kalkulacja razem wzięte. Trzeba to rozumieć i umieć oddzielić narzędzia od wykonawców. Porządek idealny jest następujący. Polityk na chłodno i racjonalnie generuje emocje i wywołuje odpowiedni efekt psychologiczny.

Niestety ciężko przychodzi opanowanie tych podstaw i tak myli się twórca z tworzywem, jak mawiał filozof w kultowej komedii. Tydzień przed wyborami napisałem jak się to wszystko skończy http://kontrowe..., wszyscy wygrają i wszyscy przegrają, bo taka jest specyfika wyborów samorządowych. Właściwie się pomyliłem i wyszło lepiej niż zakładałem, ale jak widać niewielu chciało przyjąć do widomości tę oczywistą oczywistość i żyło w sferze „zaoramy” ich. Sami wyborcy i politycy PiS zrobili sobie straszną krzywdę ustawiając wyniki wyborów na poziomie 45% dla PiS. Czysty absurd, żeby nie powiedzieć dywersja. Wystarczy sięgnąć do historycznych statystyk, aby zmądrzeć. Zakładając, że najnowszy IPSOS bliski prawdy, to tylko raz w historii udało się AWS osiągnąć wynik PiS (33%), a było to równo 20 lat temu. Od tamtego czasu zaledwie raz PO przekroczyło 30%, ale nieznacznie, bo 30,89%. Poza tym wyniki samorządowe były zawsze o jakieś 9 do 12% niższe niż późniejszy wynik zwycięzcy wyborów parlamentarnych: PO 39% w 2011 roku, PiS 37 w 2015 roku.

Takie są wstępne fakty i trudno faktom dyskutować z emocjami i to na tak wyśrubowanym, niedorzecznym poziomie. Pompowano balonik i to eterem, większość albo wpadła w niczym nieuzasadnioną euforię albo posnęła. Sami wyborcy PiS się nakręcili i sami się zawiedli, jak dzieci, jak dzieci. Zostawmy te bzdurne podniety, oddzielmy tworzywo od twórcy i pogadajmy racjonalnie o konkretach, obalając wszystkie mity. Zacznijmy od największego lamentu i tu punktem odniesienia jest Warszawa, w której nie zdarzyło się nic nieprzewidywalnego. Od 2006 roku kandydatka PO pomimo niebywałej kompromitacji utrzymywała poparcie na poziomie 55%, po drodze wygrała referendum. Lament się podniósł z jednego powodu, bo PiS przegrał w I turze. Jak miał nie przegrać, skoro cały „lemingrad” poszedł głosować tak, jak w II turze? Wszyscy pozostali kandydaci nie przekroczyli poziomu 3 %. W 2014 roku Sasin wszedł do II tury, bo Guział miał 8,54%, Wipler 4,21%, Wierzbicki 4,14%.

Druga psychologiczna sztuczka, to frekwencja z tezą, że to „lemingi” się zmobilizowały. Co na to matematyka. W stosunku do 2014 roku PiS zyskał wyborców i przy wyższej frekwencji uzyskał o 5% wyższy wynik, a KO praktycznie stoi w miejscu. Kolejna bzdura psychologiczna wyjęta z samego dna bzdurności, gdyby PiS był bardziej radykalny i rozliczył złodziei, to by miał 45%. PiS próbował w kampanii rozliczyć złodziei i to z wyrokami prawomocnymi, skończyło się 70% dla Zdanowskiej. Polacy nienawidzą, gdy im władza mówi, co mają lub czego nie mają robić. Identyczna sytuacja z zarzutami wobec Guziała. Gdyby nie „tęczowy” Guział, to by Jaki miał lepszy wynik. Nie, gdyby nie Guział, to Jaki miałby poniżej 30%, ponieważ mówimy o Warszawie, nie o Polsce. I na koniec najgorsza z możliwych seria wniosków od domorosłych strategów.

Mamy do dyspozycji konkrety takie, jak zwiększenie stanu posiadania i to w liczbach bezwzględnych, przy dużej frekwencji, plus dane z Łodzi, Warszawy przeciw danym z Krakowa i Gdańska. I jakie wnioski wyciągają „stratedzy”? Po pierwsze z wyborczego sukcesu na poziomie sejmików, który prognozuje wynik sejmowy w okolicach 40-42% dla PiS robią porażkę. Po drugie wbrew faktom, które aż krzyczą, że PiS wygrało tam gdzie prowadziło spokojną kampanię: Kraków i Gdańsk, a przegrało w bitwie o Warszawę i wręcz poległo na wojnie w Łodzi, „stratedzy” krzyczą o wszczęciu nowych wojen.

Jako zadeklarowany radykał i wieczny malkontent, stwierdzam co następuje. Wyniki wyborów po analizie przeprowadzanej na chłodno trzeba uznać za bardzo dobre. PiS zwiększyło stan posiadania w liczbie wyborców o 2 miliony i to przy frekwencji, która miała działać na niekorzyść. Schetyna stoi w miejscu, PSL dostał w tyłek i to bardzo mocno, SLD i Ruch Narodowy nie żyją. Nie potrzeba żadnej radykalizacji, przeciwnie, potrzeba firmowego numeru Kaczyńskiego. Na najbliższy rok wygasić wojny z „najwyższą kastą” i UE, bo nie da się w tych warunkach nic więcej ugrać. Czy to się komuś podoba, czy nie 80% Polaków kocha kołchoz UE i strasznie „polexit” na Polaków działa.

Kasta po postanowieniu TSUE, które się zakończy takim samym wyrokiem, z SN nie wyjdzie i będzie odstawiać jeszcze bardziej dramatyczne sceny, co się skończy tym, że Gersdorf zostanie Zdanowską. Wojen nie wygrywa się mięsem armatnim, ale ograniczaniem strat i inteligentnym wycofaniem się na strategiczne pozycje. Dopiero po wygraniu drugiej kadencji parlamentarnej, na samym początku trzeba dobić kastę i ruszyć z repolonizacją mediów. Tu i teraz tylko jedna radykalna zmiana, która musi zajść natychmiast. Dalsze podtrzymywanie tezy, że tak durna, prymitywna i szkodząca propaganda Kurskiego jest potrzebna, to już nie jest głupota, to dywersja. Nie gwałcić sukcesu porażką i myśleć o wyborach 2019, strategicznie wygasić wojny, Kurskiego won z TVP. Wszystko, co jest do zrobienia.

Matka Kurka

Kontrowersje.net