Jeżeli opieralibyśmy się tylko na polskiej konstytucji, to można byłoby odnieść wrażenie, że w Polsce komunizm znajduje się co najmniej na cenzurowanym. Przechadzając się jednak ulicami polskich miast można odnieść zupełnie odmienne wrażenie, a mianowicie, że Polska nadal jest państwem bazującym na tej totalitarnej ideologii, odpowiedzialnej za śmierć wielu milionów ludzi. Przykładem pierwszym z brzegu są istniejące w wielu polskich miastach ulice Armii Czerwonej.

Oto  przykłady miast, w których znajdują się ulice Armii Czerwonej:

Krosno Odrzańskie

W Krośnie Odrzańskim oprócz ulicy Armii Czerwonej znajdują się także ulice Armii Ludowej, Marksa, Obrońców Stalingradu, Świerczewskiego, czy Żymierskiego. Zdaniem sekretarz gminy Agnieszki Czarnolewskiej powinno się zmienić nazwy tych ulic. W najbliższym czasie nie są jednak planowane zmiany. Powodem braku działań w tej kwestii są koszty, jakie ponieśliby mieszkający przy nich ludzie oraz zlokalizowane przy nich firmy, które musiałyby wymienić pieczątki, reklamy, wizytówki itp. Zwyczajni mieszkańcy musieliby zaś za własne pieniądze wymienić dowody rejestracyjne, prawa jazdy, czy zapłacić za zdjęcie do bezpłatnie wydawanego dowodu osobistego. Dokumentów, które trzeba byłoby odpłatnie wymienić jest jednak znacznie więcej. Gmina zaś, nie ma podstaw prawnych do zapłacenia za wymianę wszystkich dokumentów. Agnieszka Czarnolewska nie wykluczyła, że w przyszłości może dojść do konsultacji w sprawie ewentualnej zmiany komunistycznych nazw ulic. Póki co, liczy na to, parlament zajmie się całą sprawą i za pomocą ustawy zwolni ludzi z opłat za wymianę dokumentów związaną ze zmianą nazw ulic, mających komunistycznych patronów albo zwróci im za to pieniądze. Według Agnieszki Czarnolewskiej, burmistrz Krosna Odrzańskiego Marek Jerzy Cebula, który przynależy do Platformy Obywatelskiej także chciałby zmienić nazwy tych ulic, o co miał już wnosić będąc jeszcze radnym powiatu. Nie chce on jednak obarczać mieszkańców związanymi z tym kosztami i również ma nadzieję na rozwiązanie tego problemu przez polski parlament.

Górowo Iławeckie

Bezpartyjny burmistrz Górowa Iławeckiego (miasta położonego nieopodal Pieniężna, gdzie doszło do dewastacji sowieckiego pomnika), Jacek Przemysław Kostka poinformował mnie, że radni Górowa Iławeckiego podejmowali już próby zmiany nazwy ulicy Armii Czerwonej. Po zrobieniu rekonesansu okazało się jednak, że mieszkańcy ulicy Armii Czerwonej są niechętni zmianom. Głównym powodem owej niechęci były koszty wymiany dokumentów. Dodatkowo, jak podkreślił burmistrz Górowa Iławeckiego miasto zarabia na Programie Współpracy Transgranicznej Litwa - Polska- Rosja tyle, ile wynosi roczny budżet miasta. - W grę wchodzi pragmatyka - podkreślił burmistrz Kostka.

Szklarska Poręba

Według sekretarza miasta Feliksa Rosika, miasto już kilkakrotnie wychodziło z inicjatywą zmiany nazwy ulicy Armii Czerwonej oraz innych ulic mających komunistycznych patronów, takich, jak np. Marian Buczek. Spotkania konsultacyjne pokazały jednak, że mieszkańcy nie chcą zmian. Głównym powodem tej niechęci nie są wcale koszty związane ze zmianami, ale to, że mieszkańcy tych ulic przyzwyczaili się do ich nazw i nie przeszkadzają im one. Zdaniem Feliksa Rosika na zmianę nazw ulic w Szklarskiej Porębie trzeba będzie więc jeszcze poczekać. Jak zaznaczył Feliks Rosik, w mieście istnieją jednak również przykłady ulic, z których miasto jest dumne, takie, jak np. ulica Armii Krajowej.

Bogatynia

Według rzecznika prasowego urzędu miasta w Bogatyni, Marcina Kiersnowskiego, burmistrz Bogatyni Andrzej Grzmielewicz, będący członkiem Prawa i Sprawiedliwości, niejednokrotnie prowadził rozmowy z mieszkańcami miasta na temat zmiany nazwy ulicy Armii Czerwonej. Sam ma być bowiem jej gorącym przeciwnikiem, gdyż uważa, iż w Polsce w ogóle nie powinno być takich ulic. Póki co, w sprawie zmiany nazwy ulicy przygotowywane są konsultacje społeczne i ankieta, które mają zostać przeprowadzone jeszcze w tym roku. Zdaniem rzecznika, pod względem administracyjnym zmiana nazwy ulicy jest rzeczą najłatwiejszą i budzi najmniej sporów. Prawdziwe problemy dotyczą kosztów tych zmian, gdyż konsekwencje finansowe musieliby ponieść mieszkańcy ulicy Armii Czerwonej. Nie każdy zaś obywatel ma pieniądze na wymianę dokumentów. Dlatego też, jak podaje rzecznik, burmistrz uważa, że potrzebne są rozwiązania na poziomie centralnym, w postaci ustawy sejmowej, która zwolniałaby osoby mieszkające przy ulicy, której zmieniono komunistyczną nazwę z opłat za wyrobienie dokumentów. Jak podkreśla rzecznik Kiersnowski, burmistrz stara się także walczyć o godne uczczenie i honorowanie polskich bohaterów. Niedawno w Bogatyni powstała Aleja Zesłańców Sybiru.

Biały Bór

W Białym Borze nie tylko ulica Armii Czerwonej stanowi problem. Sam urząd miasta Biały Bór znajduje się bowiem przy ulicy Żymierskiego. Bezpartyjny burmistrz Białego Boru, Paweł Stanisław Mikołajewski powiedział mi, że w poprzedniej kadencji podejmowano próby zmiany nazwy ulicy Armii Czerwonej. Dobrym momentem na zmianę był także remont drogi przy ulicy Armii Czerwonej. W związku z nim, sporządzono wśród mieszkańców ulicy anonimową ankietę. Duża część z nich była jednak przeciwna zmianie dotychczasowej nazwy.  Mieszkańcy obawiają się przede wszystkim kosztów, jakie musieliby ponieść w związku ze zmianą. Część starszych mieszkańców przyzwyczaiła się także do dotychczasowej nazwy. - Mimo, że marzy mi się, aby uporządkować tę kwestię, to jednak występuję w roli reprezentanta mieszkańców i nie mogę sprzeciwiać się ich woli. Muszę ją szanować. Taka jest rola samorządu - powiedział burmistrz Białego Boru. Jak podkreślił burmistrz, rada powiatu może zwolnić z opłat m.in. przy wymianie dowodów rejestracyjnych, ale w tej sprawie potrzebne jest rozwiązanie ogólnopolskie. - Liczę, że  w tej kadencji parlamentu uda się uchwalić ustawę dekomunizacyjną i raz na zawsze  uporządkować tę sprawę. Jesteśmy na tyle dużym państwem, że możemy z łatwością zwolnić ze wszystkich kosztów osoby, które mogłyby ponosić konsekwencje zmian komunistycznych nazw ulic - dodał burmistrz.

Poniżej znajdują się wyniki anonimowej ankiety, którą wypełnili mieszkańcy ul. Armii Czerwonej w Białym Borze. 9 maja 2014 roku Urząd Miasta opublikował jej wyniki na swojej stronie internetowej:

"Statystycznie, w badaniu udział wzięło 62 % pełnoletnich mieszkańców ul. Armii Czerwonej.
Z zebranych ankiet 82 % mieszkańców opowiedziało się „przeciw” zmianie nazwy ulicy, 18% było „za” wprowadzeniem zmiany.
Sondażowe badanie opinii mieszkańców ul. Armii Czerwonej w Białym Borze dotyczyło:
1. Zmiany nazwy ulicy Armii Czerwonej;
2. Propozycji nadania nowej nazwy ulicy; (...)

Przy ul. Armii Czerwonej w Białym Borze, wg danych ewidencji ludności Urzędu Miejskiego na dzień 09.05.2014r., zameldowanych jest 149 pełnoletnich mieszkańców gminy.
Wg ewidencji adresowej przy wskazanej ulicy zlokalizowane są 52 mieszkania.

1.Ilość osób, które opowiedziały się „za” zmianą nazwy ul. Armii Czerwonej –16 osób;
2.Ilość osób, które opowiedziały się „przeciw” zmianie nazwy ul. Armii Czerwonej – 74 osoby
3.Proponowane, inne nazwy ulicy:
- Armii Krajowej – 4 głosy,
- Krajowa – 3 głosy,
- Kręta – 1 głos,
- Jasna – 1 głos,
- Zakręty Historii – 1 głos
".

Miasta czekają na ustawę dekomunizacyjną

Głównym problemem z jakim borykają się miasta pragnące przeprowadzić u siebie dekomunizację są obawy przed obciążaniem mieszkańców kosztami związanymi z wymianą dokumentów. Pewnym problemem jest także niechęć starszych osób do zmian nazw ulic z powodu ich przyzwyczajenia się do status quo. Wśród wyłonionych w demokratycznych wyborach włodarzy miast widać jednak wolę usunięcia symboli komunistycznego zniewolenia Polski. Oczekują oni jednak wsparcia ze strony państwa na poziomie centralnym. Chcą, aby państwo wyszło im na przeciw i zaczęło działać w tej sprawie. Widać wyraźnie, że w Polsce istnieje zapotrzebowanie na ustawę dekomunizacyjną. Mimo jednak, że projekt ustawy "o usunięciu symboli ustrojów totalitarnych z nazw dróg, ulic, mostów, placów i innych obiektów" przeszedł w zeszłym roku przez senat, to utknął on w parlamencie i dotąd nie udało się jej przyjąć. Należy się zaś śpieszyć z ową ustawą, gdyż obecność w polskiej przestrzeni publicznej ulic, które honorują komunistów i komunistyczne narzędzia represji są sprzeczne z polską konstytucją.

Art. 13. Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej:

"Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa".

Drogą dedukcji można dojść do wniosku, że jeżeli polska konstytucja nie dopuszcza "istnienia partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu", to obecne w polskiej przestrzeni publicznej elementy gloryfikujące komunizm są sprzeczne z polskim prawem. Teraz przyszła więc kolei na działania parlamentarzystów. Wybrani w demokratycznych wyborach ludzie powinni pokazać co myślą o reliktach komunistycznego, totalitarnego systemu i zwalczać jego symbolikę. Jeżeli tego nie zrobią, to ludzie sami będą brali sprawy w swoje ręce i coraz częściej będziemy słyszeć o dewastacji komunistycznych pomników, takich, jak ten w Pieniężnie.

Możliwe, że gdyby nie napaść 17 września 1939 roku Armii Czerwonej na Polskę, to w ogóle nie doszłoby do II wojny światowej, gdyż Adolf Hitler nie zdecydowałby się samemu atakować Polski. Należy także pamiętać, że Armia Czerwona zwalczała polskie podziemie niepodległościowe i była narzędziem zniewolenia w rękach tej samej bestii, która wydała rozkaz strzelania w potylicę polskim oficerom. O gwałtach na Polkach, Surkontach, Przyszowicach, czy innych zbrodniach dokonanych przez czerwonoarmistów na Polakach także można by wiele powiedzieć. Istnienie więc w polskich miastach ulic Armii Czerwonej niezaprzeczalnie okrywa Polskę i Polaków hańbą, gdyż pokazuje, że nadal nie potrafimy uporać się z systemem zniewolenia i wciąż mentalnie się przed kimś kajamy. Dodatkowo, występowanie w jednym mieście ulic Armii Czerwonej i Armii Krajowej, uwłacza pamięci bohaterskim żołnierzom AK, gdyż stawia ich na równi z najeźdźcami i ciemiężycielami polskiego narodu.

Miasta nie mają związanych rąk

Nie można twierdzić, że w kwestii dekomunizacji włodarze miast mają związane ręce. Istnieją bowiem wyraźne przykłady czegoś wręcz przeciwnego. Mimo przeszkód i problemów są bowiem miasta, które nie oglądając się na polski parlament (który, jak najszybciej powinien uchwalić ustawę dekomunizacyjną), same zmieniły komunistyczne nazwy ulic.  W Gołdapi na przykład, ulicę Armii Czerwonej zmieniono na ulicę Armii Krajowej. W kwietniu 2014 roku, Siedlce zmieniły zaś ulicę Armii Czerwonej na ulicę Pamięci Ofiar II Wojny Światowej, która to nazwa wygrała rywalizację z ulicą Ofiar Armii Czerwonej.

Zachęcam wszystkich do wpływania na władze miast, w których znajdują się komunistyczne symbole i nazwy, aby usuwały z przestrzeni publicznej hańbiące nas relikty totalitarnego ustroju. W stolicy Polski, Warszawie także istnieją miejsca, które należałoby zdekomunizować. Są nimi m.in. Pomnik Żołnierzy Radzieckich w Parku Skaryszewskim, czy Aleja Armii Ludowej, którą śmiało można przemianować na Aleję Polskich Sprawiedliwych, Aleję Narodowych Sił Zbrojnych, czy też Aleję Ofiar Komunizmu. Jeżeli sami bowiem nie docenimy i nie uczcimy bohaterstwa oraz poświęcenia naszego narodu, a także w sposób jednoznaczny nie potępimy sowieckich najeźdźców, to nikt inny za nas tego nie zrobi.  Dodatkowo należy pamiętać, że przez swoją bezczynność otwieramy furtkę do relatywizacji historii oraz zbrodni dokonanych na Polakach. Dajemy bowiem zarówno niemieckiej, jak i rosyjskiej polityce historycznej możliwość stłamszenia naszej dumy narodowej i uczynienia z polskich ofiar -  "współsprawców".

Gabriel Kayzer