"Gazeta Wyborcza" nie bez żalu pisze o tym, że warszawski ratusz stara się chronić prof. Bogdana Chazana. Ma to wynikać m.in. z faktu, że Hanna Gronkiewicz-Waltz obawia się pikiet obrońców życia, a ponadto sama jest przeciwna aborcji. Z informacji dziennika wynika więc, że w ratuszu poszukuje się rozmaitych strategii, aby uchronić prof. Chazana przed utratą stanowiska. Do tego trzeba udowodnić, że nie naruszył on swoich obowiązków (chodzi o sprawę kobiety, która w rozmowie z "Wprost" powiedziała, że prof. Chazan odmówił jej wykonania aborcji i nie wskazał innego lekarza).

Naruszenie praw pacjenta w tym przypadku stwierdziła rzecznik praw pacjenta, na co oburzył się dyrektor szpitala im. św. Rodziny, zarzucając jej niezbadanie, czy poszanowano prawa pacjenta płodu. Wątek podjęła prezydent Warszawy, zlecając specjalnej komisji zbadanie wskazanego przez prof. Chazana zaniedbania.

Ratusz zwrócił się więc o opinię do prenatologa, co oznacza wznowienie kontroli, która została zakończona w ubiegłym tygodniu (jej wyniki czekały jedynie na podpis Hanny Gronkiewicz-Waltz). Opinia prenatologa ma rozstrzygnąć, czy konieczne było zlecenie przez prof. Chazana badań DNA płodu. To właśnie na wyniki tych badań czekał dyrektor szpitala im. św. Rodziny, odkładając konsultacje, w efekcie czego dziecko osiągnęło 24. tydzień życia i aborcja była już niemożliwa.

MaR/Wyborcza