Kiedy  Warszawie trwały przepychanki, bitwy na słowa , paragrafy i kamienie w Krakowie obchody rozpoczęły się Mszą Św. w Katedrze Wawelskiej o godz. 10. Obecne były władze miasta i archidiecezji, przedstawiciele rozmaitych organizacji, młodzież, poczty sztandarowe.  Na rynku młodzież rozdawała biało-czerwone chorągiewki i naklejki  z napisem „Młodzież pamięta”. Mieli je prawie wszyscy, całe rodziny spacerowały z maleńkimi flagami.

 

Po Mszy, około godz. 11. 30, Drogą Królewską (tradycyjnie bogato udekorowaną) wyruszył w kierunku Grobu Nieznanego Żołnierza na Placu Matejki pochód patriotyczny. Banderia konna poprzedzała władze miejskie, Bractwo Kurkowe, poczty sztandarowe i grypy reprezentujące środowiska PiS, Gazety Polskiej czy Nowej Prawicy. Przodem szedł prezydent Jacek Majchrowski, niemal na końcu grupa przeciwników jego polityki z transparentami i tablicami. W jednym pochodzie! Kiedy manifestacja przechodziła przez Rynek w Warszawie rozpoczynała się demonstracja środowisk lewicowych. Pochód zakończył się złożeniem kwiatów na Grobie Nieznanego Żołnierza. W tym czasie w Warszawie trwały zamieszki.

 

Po południu mnóstwo ludzi wybrało się na Wawel, między innymi do krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów.  Potem spacery o oczekiwanie na tradycyjne już w Krakowie wspólne śpiewani pieśni patriotycznych i wojskowych w ramach „Lekcji śpiewania” na Rynku pod Ratuszem. Kiedy w Warszawie krążyły wieści to o odwołaniu Marszu Niepodległości to o jego przywróceniu, kiedy palono wóz transmisyjny TVN, obrzucano policję kamieniami i demolowano ulice kilka tysięcy ludzi na Rynku krakowskim śpiewało „Wojenko, wojenko”, „Jedzie, jedzie na Kasztance” i inne pieśni.


Pozostaje pytanie: czy naprawdę warszawski Marsz Niepodległości jest tak groźny dla tolerancji, europejskości, że trzeba koniecznie wywoływać rozruchy, sprowadzać posiłki z Niemiec i doprowadzać do takiego wzrostu emocji, że doszło do spalenia samochodu, pobicia dziennikarza i zranienia kilkudziesięciu policjantów? Nie zauważyłam, żeby krakowskie obchody doprowadziły do aktów nietolerancji, propagandy faszystowskiej czy w jakiś inny sposób komukolwiek czy czemukolwiek zaszkodziły. Marsz przeszedłby i rozszedł się bez najmniejszej szkody dla kogokolwiek gdyby nie złe od początku intencje środowisk lewicowych, które  poczucie przedziwnej misji koniecznie musiały zaznaczyć swoją swoistą „tolerancję” poprzez kolejną agresywną próbę zamknięcia ust środowiskom patriotycznym.

 

Monika Nowak

 

Fot: Monika Nowak

 


/

/

/

/

/

/

/

/

/