„Moskwie może być trudno oprzeć się pokusie "wyzwolenia" wschodu i południa Ukrainy, gdy rosyjska armia jest gotowa do walki, ukraińskie wojsko słabe, a władza w Kijowie niestabilna. Najlepszy czas na inwazję zacznie się w pierwszych tygodniach kwietnia i skończy w połowie maja” – stwierdził amerykański magazyn „Foreign Policy”.

Paweł Felgenhauer, rosyjski analityk wojskowy krytyczny wobec polityki Putina przypomniał, że prezydent zapewnił 4 marca, iż „nie rozważa aneksji Krymu”. Okazało się, że było to kłamstwo.

Felgenhauer uważa, że przyczyną inwazji na resztę Ukrainy może być właśnie Krym. Jest to bowiem obszar „głęboko uzależniony od Ukrainy”. To z kraju pochodzi prawie cała energia elektryczna, woda i żywnośc. „To tutaj jest problem” – napisał analityk.

Dodatkowo jedynym połączeniem Krymu z Rosją jest promowa przeprawa w Kerczu. Planowana budowa mostu pomiędzy półwyspem rosyjskim a samym Krymem jest procesem długotrwałym i bardzo kosztownym. Felgenhauer zaznaczył, że „odizolowanie półwyspu od wrogiej Ukrainy raczej nie było w planach Putina”.

Analityk podkreślił, że rosyjskie MSZ zaprzecza, jakoby Rosja przygotowywała się do inwazji na Ukrainę. Jeżeli jednak zdecyduje się na ten krok, to czasu ma niewiele. 1 kwietnia rozpocznie się wiosenny pobór do wojska i „około 130 tysięcy żołnierzy powinno zostać zastąpionych rekrutami”.

To zdaniem Felgenhauera spowoduje spadek gotowości bojowej wojsk rosyjskich. Dlatego Putin musi się spieszyć. Nie może zatrzymać żołnierzy w szeregach zbyt długo. „Okno możliwości zaatakowania Ukrainy zamknie się w połowie maja” – napisał Felgenhauer. Stwierdza, że ryzyko kolejnych sankcji może być dla Putina „niczym w porównaniu z wizją geostrategicznego zwycięstwa”.

 pac/gazeta wyborcza