"Obecność krzyża na Giewoncie nie zwiększa zagrożenia piorunowego turystów zachowujących podsstawowe zasady bezpieczeństwa"- pisze Marek Szczerbiński, emerytowany profesor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. 

Po potężnych burzach na Giewoncie w drugiej połowie sierpnia, kiedy to cztery osoby zginęły na skutek porażenia piorunem, a ponad sto zostało rannych, odżyła dyskusja na temat aktywności piorunowej w rejonie Giewontu. Część "autorytetów" przekonywało, że do tragedii dochodzi przez obecność metalowego krzyża na szczycie masywu. 

Krzyż, umieszczony na Wielkim Giewoncie przez Zakopiańskich parafian 19 sierpnia 1901 r.  ma 17,5 metra, a ponad kopułę szczytową wystaje na 15 metrów (2,5 metra jest zakopane). Jego ramię ma 5,5 metra. Czy rzeczywiście krzyż naraża turystów na porażenie piorunem?

"Obecność metalowej konstrukcji na górskim szczycie zwiększa narażenie piorunowe – przeto gdyby na wierzchołku Giewontu nie było krzyża, trafiałoby weń mniej piorunów niż obecnie. Jednakże zagrożenie pozostawałoby na tyle duże, iż obowiązywałoby nadal generalne zalecenie nieprzebywania na szczycie i jego sąsiedztwie w porze burzowej – tak jak to jest w przypadku innych tatrzańskich (a generalnie górskich) wierzchołków i grani"- napisał w pracy naukowej dr hab. Marek Szczerbiński z AGH. 

Opinia naukowca widnieje na stronie internetowej Tatrzańskiego Parku Narodowego. Emerytowany profesor AGH wskazuje ponadto, że "Obecność krzyża na Giewoncie nie zwiększa więc zagrożenia piorunowego turystów zachowujących podstawowe zasady bezpieczeństwa". Co więcej, w metalową konstrukcję, według obserwacji TPN, trafia maksymalnie kilka piorunów rocznie, natomiast rozkład wyładowań pokrywa się z równoleżnikowym przebiegiem grani Giewontu. Nie ma zatem podstaw do twierdzenia, że 17,5-metrowy krzyż „przyciąga” pioruny z okolicy.

yenn/portaltatrzanski.pl, Fronda.pl