Kolejny raz przedstawiciel środowisk lewicowych skrytykował publicznie zachowanie groteskowej opozycji podczas jej protestów. Ekscesy przeciwników PiS są już tak szokujące, że zamiast uderzać w PiS, niszczą wizerunek opozycji, i są na rękę partii Jarosława Kaczyńskiego.

W opublikowanym na łamach lewicowego portalu Krytyki Politycznej artykule „Po co bijecie się z policją?” Dawid Krawczyk (reporter „Krytyki Politycznej”, „Gazety Wyborczej”, oraz „Le Monde Diplomatique”) skrytykował uczestników manifestacji groteskowej opozycji za agresje wobec policjantów.

W artykule lewicowy reporter opisał jak lojalność wobec groteskowej opozycji zmusza go do przemilczania skandalicznych zachowań aktywistów antyPiSu - „Od kilku dni otwieram plik w Wordzie, piszę te kilka zdań o piątkowych protestach i kasuję, bo przecież nie wypada. Nie można źle pisać o protestach przeciwko antydemokratycznym rządom Prawa i Sprawiedliwości. Nie można podważać sensu pokojowych demonstracji”.

Opisują piątkową demonstracje przeciwników PiS reporter stwierdził, że przedstawiciele groteskowej opozycji są zaskoczeni tym, że policja „wpada w tłum świecący lampami telefonów po oczach [policjantów], drący się ze szczekaczki do uszu [policjantów] i wzywający ją [policje] do „wypierdalania”. Policja stosuje tzw. przymus bezpośredni izolując z tłumu najbardziej aktywnych demonstrantów. Tłum w odpowiedzi skanduje: „ZOMO! ZOMO! ZOMO!””.

Lewicowy reporter podsumował swój opis agresywnych zachowań przeciwników PiS pytanie „w jakim celu każe się policji „wypierdalać” z ulicy Wiejskiej. Po co obraża się znużonych i zmęczonych mundurowych, którzy strzegąc wejścia do budynku Sejmu wykonywali rozkazy przełożonych? Ile punktów procentowych poparcia traci rząd Prawa i Sprawiedliwości po każdym przeskoczeniu barierki oddzielającej protestujących od Sejmu? A jeżeli nie ma takiej zależności, to pytam szczerze, po jaką cholerę ktoś się wdrapuję na te barierkę, skacze i szarpie się z policją? Wreszcie, last but not least, po co w ogóle z mundurowymi walczyć? Przecież oni tak samo, jak i wy, uważają, że wcale nie powinno ich tam być”.

W swym artykule lewicowy reporter przypomniał, że nawet Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar uznał, że „po przeanalizowaniu całej sprawy okazało się, że policja postępowała zgodnie z przepisami, że na tym polega stosowanie środków przymusu bezpośredniego” .

Lewicowy reporter zasugerował też brak rzetelności dziennikarzy związanych z groteskową opozycją. Publicysta „Krytyki Politycznej” stwierdził, że nie będą oni rzetelnie opisywać faktów, w sytuacji gdy „obywatelscy dziennikarze” „świecący policjantom latarkami komórek po oczach, wykrzykujący im [policjantom] w twarz żądania i szarpiący się z policją tylko po to, by za chwilę zasłonić się legitymacją prasową”. Przykładem nierzetelności dziennikarzy groteskowej opozycji jest to, że zamieścili oni „fake news o tym, że policja utrudniała dostęp prawników do pobitego Dawida Winiarskiego – zdementowany osobiście przez… prawnika Winiarskiego, mecenasa Jarosława Kaczyńskiego na łamach gazeta.pl”.

Zdaniem lewicowego reportera „niektórym wygodnie żyje się w takiej wyobrażonej dyktaturze”. W opinii publicysty „Krytyki Politycznej” jest to wygodniejsze bo życie w urojeniach groteskowej opozycji sprawia, że „nie trzeba już uprawiać polityki, bo się nie da. Zbyt często słyszę głosy, że nie będzie już wolnych wyborów w Polsce i brzmią one, jak uznanie, że nie ma co się skupiać na budowie opozycji, tworzeniu alternatywnej dla PiS propozycji wyborczej, no bo po co, skoro nie da się jej wyborcom zaprezentować. To jeszcze nie ten moment. Jeśli ośmielam się powiedzieć, że to wygodne stwierdzenie, to dlatego, że zwalnia ono z obowiązku ciężkiej pracy politycznej a zezwala na pławienie się w niczym nieskrępowanym moralnym oburzeniu, na krzyczenie: „wojna”, „rewolucja”, „no pasaran” i „wypierdalać” do policjantów”.

W opinii lewicowego reportera „na razie na długie liście win Prawa i Sprawiedliwości wobec liberalnej demokracji nie ma fałszowania wyborów, delegalizacji opozycji, ani wtrącania do więzień przeciwników politycznych”.

Lewicowy reporter uważa, że „wciąż można wygrać z Prawem i Sprawiedliwością. To w zasadzie bardzo proste. Trzeba wygrać wybory. Tylko, że to proste tylko w teorii, bo w praktyce łatwiej przecież przyjechać po pracy i pokrzyczeć ZOMO na Wiejskiej, niż postarać się zrozumieć nowo odkrytą miłość polskich wyborców do rzekomo „dyktatorskiej” i „totalitarnej” partii Kaczyńskiego. Ile spotkań z wyborcami od 2015 roku odbyli posłowie opozycji spektakularnie brudzący sobie nienaganne garnitury na podjeździe pod Sejmem? A ile odbyli ich posłowie PiS-u? (…) byłem na spotkaniach wyborców PiS odpytujących ministrów, jak równych sobie. To na tych drugich robi się politykę. Jak na razie bardzo skutecznie”.

Jan Bodakowski