„Od wielu lat chodząc po kolędzie zastajemy drzwi zamknięte. Można sądzić, że nie chcecie mieć Państwo nic wspólnego z Kościołem. W związku z powyższym bardzo proszę, aby Szanowne Państwo podpisało się pod tym oświadczeniem, aby przypadkiem po śmierci, ktoś z bliskich nie żądał katolickiego pogrzebu. Bo ksiądz nie reprezentuje firmy pogrzebowej, tylko Kościół Jezusa Chrystusa, do którego przynależność jest przywilejem i zobowiązaniem. Człowiek ma wolną wolę do niczego nie wolno zmuszać. Pan Jezus mówił: „Jeśli chcesz...” ale wobec takich postaw trzeba liczyć się z konsekwencjami. Jeśli jest inaczej, mylimy się, to prosimy to wytłumaczyć, ponieważ nie znamy Państwa, ani z uczestniczenia w Kościele ani po kolędzie. Brak odpowiedzi traktujemy jako akceptację naszego oświadczenia” - pisma tej treści trafiły do osób, które nie przyjęły księdza po kolędzie w jednej ze śremskich parafii.  

 

Niecodzienny komunikat opisał „Głos Wielkopolski”: - Sąsiad zawsze przyjmuje kolędę - mówi jedna z osób, która przeżyła szok po znalezieniu w skrzynce na listy listu od duchownego. - Ksiądz wejdzie pochlapie wodą, a on dalej pije i żonę bije - podsumowuje. Co na to władze parafii? - Proboszcza w tym tygodniu nie będzie - usłyszeliśmy od kobiety na plebanii. Na pytanie o budzące emocje pismo nie odpowiedział również rzecznik poznańskiej Kurii.

 

Wyjaśnienie desperackiego zachowania duchownego częściowo daje prawo kanoniczne. Z jednej strony nakłada ono na proboszcza obowiązki: "Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza (...) Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również - jeśli w czymś nie domagają - roztropnie ich korygując". Proboszcza zobowiązuje się, do zabiegania "wszelkimi siłami (…) ażeby ewangeliczne orędzie dotarło również do tych, którzy przestali praktykować albo nie wyznają prawdziwej wiary." - czytamy w "Głosie Wielkopolskim".  

 

Całość: ksiadz-bez-koledy-nie-bedzie-pogrzebu-w-sremie

 

JW/GlosWielkopolski.pl