- (...) naszą intencją nie jest wprowadzanie kolejnego lockdownu, na który Polska, tak samo, jak inne kraje, nie bardzo może sobie pozwolić - powiedział minister zdrowia Adam Niedzielski w rozmowie z Polską Agencją Prasową. Dodał, że wykluczone jest także zamknięcie szkół.

Niedzielski wskazał, że obecnie najwięcej hospitalizacji jest na Lubelszczyźnie, gdzie ich liczba wynosi 1000. Dodał jednak, że w sytuacjach kryzysowych wdrażany będzie międzyregionalny system zarządzania leczeniem.

- Każdy wojewoda ma plan uzupełniania bazy łóżkowej, w tym również wojewoda lubelski. Dostępnych łóżek na Lubelszczyźnie mamy ponad 1,3 tys. i będą nowe - powiedział.

Posługując się przykładem Rumunii, w której sytuacja epidemiczna jest dramatycznie zła, Niedzielski przestrzegł, że tak samo może być w Polsce. Poinformował także o zaplanowanej rozmowie z przedstawicielem litewskiego resortu zdrowia. Na Litwie sytuacja epidemiczna również jest ciężka.

- Rumunia i Litwa zwróciły się do nas z prośbą o bezpośrednią pomoc medyczną. Będziemy chcieli tam wysłać kilka zespołów medycznych do pomocy. W czwartek przywieziono do Polski drogą powietrzną ciężko chorych na COVID-19 z Rumunii, w piątek kolejnych. Wszyscy zostali umieszczeni w szpitalu w Łodzi. Niestety, transport chorym w ciężkim stanie transport nie służy, ale Rumuni nie maja wyboru - powiedział. Zapewnił, że polscy lekarze robią wszystko, by im pomóc.

Niedzielski przyznał także, że  potrzebne jest szersze badanie społeczne, które pomoże ocenić, dlaczego mieszkańcy niektórych regionów Polski są bardziej niechętni szczepieniom. Wskazał jednak, że obecnie bardziej interesuje go to, "na ile jesteśmy skuteczni w zapobieganiu rozprzestrzeniania się pandemii".

- Nasze działania będą zależeć od tego, jak się będzie rozwijała sytuacja, a przesądzi o tym najbliższych siedem dni. Jeśli będziemy na koniec października na średnim poziomie powyżej 7 tys. zachorowań w ciągu doby, to trzeba będzie zastanowić się, czy nie podjąć jakichś bardziej restrykcyjnych kroków - poinformował Niedzielski.

- Ani ja, ani premier, nie planowaliśmy wprowadzania obostrzeń w sytuacji, gdyby realizował się założony wcześniej scenariusz przebiegu IV fali pandemii, czyli 5 tys. zakażeń dziennie na koniec miesiąca. Nie było takiego założenia - dodał.

Wskazał, że decyzje w tej sprawie zapadać będą na początku listopada. Podkreślił, że dla rządu restrykcje są ostatecznością.

Odnośnie restrykcji, Niedzielski wskazał, że będą one najpewniej polegać na regionalizacji.

- Jest wiele argumentów za regionalizacją. Zwłaszcza, że widać duże rozwarstwienie. W tej chwili – jak już mówiliśmy – wschód Polski, a zwłaszcza dwa województwa – podlaskie i lubelskie – bardzo odstają pod kątem zakażeń. Dlatego też to one znajdą się pod lupą, ale proszę nie pytać o konkretne rozwiązania, bo jeszcze na to za wcześnie - poinformował.

Wskazał także, że dzisiejsze problemy są spowodowane znacznym rozluźnieniem dyscypliny społecznej.

- Niestety, ludzie przenieśli swoje wakacyjne zachowania do całkiem nowych realiów, co staje się coraz bardziej niebezpieczne. Częściowo wynika to również z wymęczenia psychicznego. Duża część osób wypiera istnienie epidemii- ocenił Niedzielski.

Niedzielski zapowiedział także częstsze patrole policji w środkach komunikacji miejskiej w całym kraju.

Zaapelował także o zachowanie dyscypliny i mobilizację. Zastrzegł, że rząd nie chce wprowadzać kolejnego lockdownu, na który Polski już nie stać. Poinformował także, że jest przygotowywana infrastruktura na niekorzystny scenariusz rozwoju epidemii.

jkg/pap