"Od pierwszego dnia wojny Polacy z dnia na dzień stali się dosłownie zwierzyną łowną"- pisze w najnowszym "Frankfurter Allgemeine Zeitung" niemiecki historyk, Jochen Boehler, autor obszernego artykułu na temat niemieckiej okupacji w Polsce. Autor materiału pisze o niewyobrażalnej skali przemocy Niemców wobec Polaków, a także- rasistowskiej polityce okupacyjnej.

Historyk przypomina, że aż do lat 90. w jego kraju praktycznie nie pisało się na temat zbrodni wojennych popełnionych przez hitlerowskie Niemcy w Polsce. Jedyną publikacją na ten temat od końca wojny do ostatniej dekady XX wieku była książka Martina Broschata "Nationalsozialistische Polenpolitik" (Narodowosocjalistyczna polityka wobec Polski). W jego ocenie, sytuacja ta uległa w minionych latach gruntownej zmianie, gdyż nowe pokolenie niemieckich naukowców zaczęło chętniej zajmować się tym tematem, w swoich pracach powołując się na źródła obu stron: zarówno sprawców, jak i ofiar.

"Niewielka wiedza w Niemczech o kierunku i skutkach niemieckiej polityki okupacyjnej w Polsce nie wynika z braku informacji"- stwierdza Boehler. Powołując się na dokumenty Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, historyk pisze, że wkraczające do Polski jednostki Wehrmachtu w ciągu niecałych trzech tygodni spaliły ponad 500 miejscowości. Z kolei za Wehrmachtem szły "oddziały śmierci Gestapo" - Einsatztruppen, które masowo mordowały przedstawicieli polskich elit, w tym również tysiące Żydów. W ocenie autora artykułu w FAZ, niemiecka polityka okupacyjna w czasie I wojny światowej była "imperialistyczna", ta z czasów II wojny światowej zaś- rasistowska. 

"Będąc Polakiem, można było w ciągu sześciu lat stracić w każdej chwili cały majątek, trafić do obozu koncentracyjnego, zostać zmuszonym do pracy niewolniczej na miejscu lub w Reichu, a także w ramach akcji odwetowych za zamachy polskiego podziemia być zastrzelonym"- pisze historyk. Autor materiału wspomina także o Polskim Państwie Podziemnym, a także podejmowanych przez jego przedstawicieli próbach informowania zachodniej opinii publicznej o Holokauście. Boehler wspomina m.in. o Janie Karskim.

Co więcej, historyk wspomina, że RFN nigdy prawnie nie rozliczyło się ze zbrodni wojennych. "Rzeźnik Warszawy", Heinz Reinefarth, odpowiedzialny m.in. za Rzeź Woli, po wojnie był burmistrzem Westerlandu na wyspie Sylt. Pod koniec materiału współpracownik College'u im. Imre Kertesza w Jenie, wspomina, że pamiątkowa tablica przypominająca o zbrodniach Reinefartha została odsłonięta dopiero w 70. rocznicę Powstania Warszawskiego przez władze Westerlandu. 

yenn/PAP, Fronda.pl