Autor artykułu o ateistach, który ukazał się w The Washington Post, opowiada o mężczyźnie, mieszkańcu amerykańskiego miasta Takoma Park, o nazwisku Gold, który codziennie modli się klęcząc na kolanach. Nie było by to dziwne, wielu przecież się modli, lecz bohater tego tekstu jest …  ateistą ! Gold należy do tych amerykańskich ateistów, którzy twierdzą, iż że nie wierzą w Boga, lecz mimo to, modlą się codziennie. Mają głód transcendentnego doświadczenia, a nawet nieraz go doświadczają, lecz to ich zdaniem jest za mało, aby nazwać się wierzącym w Boga. Bohaterowi artykułu podoba się w modlitwie wypowiadanie prośby  "daj mi", wówczas „jakby określał, że nie wszystko może zrobić sam”.

Nowe badania grupy „ateistów” prowadzone przez Pew Research Center wskazują iż  18 procent z nich twierdzi, że „religia ma jakieś znaczenie w ich życiu”, 26 procent twierdzi, że wierzą w „jakąś wyższą siłę”, a 12 procent z nich się „modli”.

W Ameryce pojawili się kapelani ateistów którzy tworzą ateistyczne szkółki niedzielne (na wzór szkółek niedzielnych tworzonych przez chrześcijańskich protestantów). W szkółkach tych zapala się debatę wśród ateistów nad różnymi duchowymi tezami, o których mają chęć rozmawiać. Z zasady jednak nie nakierowuje się ich na żadną konkretną wiarę i dba, aby nikt nie agitował w dyskusji ku jakimś konkretom, wówczas przecież grupa by się rozpadła.

Ateiści z reguły zaprzeczają twierdzeniom o nadprzyrodzoności Boga, ale czują coś w rodzaju próżni wynikającej z braku praktyk, takich jak chodzenie do kościoła, czy przestrzeganie postów. "To jest wielka dziura w życiu ateisty," twierdzą specjaliści cytowani przez Washington Post. Do tej dziury jednak sami ateiści różnie się odnoszą. Jedni uważają iż ona powinna pozostać jako konsekwencja niewiary, inni zaś koniecznie chcą ją wypełnić, choćby takimi szkółkami niedzielnymi ateizmu.  Gordon Melton, historyk nowych amerykańskich religii, powiedział, że dopiero w ostatniej dekadzie ateiści zaczęli organizować się, tworzyć strony internetowe, przez co ich poglądy stały się bardziej znane. Są to zatem ateiści którzy nie są oni agnostykami, lecz poszukują.

Lecz, wracając do tematu modlitwy ateisty, nie wydaje się być jasne, co on dokładnie ma na myśli, mówiąc, że się modli? Modlący się ateiści mówią, iż czują pewien głód transcendencji. Lubią też samą czynność skupiania się. Jeden z nich mówi: "Myślę, że modlitwa jest ważna, ponieważ ma swój umysł z dala od strasznych aspektach życia codziennego." Ale co powinien zrobić ateista, który dostrzeże, że istnieje ktoś większy niż on sam? Czy wówczas przestanie być ateistą?

Niektórzy, wychowani zostali w ateizmie, lecz twierdzą, co stwierdzają w praktyce ich życia, że rzeczywiście nie na wszystko w swoim życiu mają wpływ, a to co nieraz nimi w sposób przez nich wyczuwalny kieruje, nie jest przypadkiem, lecz prędzej jest bytem działającym w celowy i logiczny sposób. Inni zaś nieraz doświadczają nie-fizycznej obecności i jest to dla nich zagadką. Nie byli wychowani w systemach myślenia, pozwalających temu czemuś nadać konkretne imię, nie są nauczeni do sięgania po pisma, które ktoś uznał za natchnione. Możliwe że ktoś wychowany w pewnej próżni bez pojęć, wyczuwa że Bóg jest, lecz nie zna Jego Imienia.

 

--------------------------------

Moim zdaniem ateistą się jest, dopóki „modlitwa” nie jest ukierunkowana ku Bogu, który ma konkretne imię. „Modlitwa” kogoś, kto nie wierzy w nadprzyrodzoną osobę, nie jest modlitwą. Lecz czym w takim wypadku  jest? Sam problem, postawiony w artykule w The Washington Post jest ciekawy. Przecież trudno nazwać ateistą Mojżesza, któremu Bóg objawia po jakimś czasie dopiero swoje imię …

„Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha. Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego. Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku? Podobnie i tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży. Otóż myśmy nie otrzymali ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania darów Bożych. A głosimy to nie uczonymi słowami ludzkiej mądrości, lecz pouczeni przez Ducha, przedkładając duchowe sprawy tym, którzy są z Ducha. Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić. Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, lecz sam przez nikogo nie jest sądzony. Któż więc poznał zamysł Pana tak, by Go mógł pouczać? My właśnie znamy zamysł Chrystusowy” (1 Kor.2 10-16)

 

Na podstawie artykułu  Michelle Boorstein, 25 czerwca 2013 washingtonpost.com

Maria Patynowska