Czy Bóg mi wybaczy? Przecież jestem kompletnym zerem, gorzej, jestem wstrętny, jakże zatem mógłbym być przyjęty do grona świętych? - zastanawia się o. Włodzimierz Zatorski, benedyktyn.

„W niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15,7).

To zdanie często bulwersuje słuchaczy. Jak to, Bogu bardziej zależy na ludziach grzesznych niż na sprawiedliwych?! Może zatem lepiej grzeszyć i w odpowiednim momencie się nawrócić?

Takie myślenie jest całkowitym niezrozumieniem intencji słów Pana Jezusa. Istotny jest tutaj kontekst wypowiedzenia dwóch przypowieści i także następnej, o miłosiernym ojcu, potocznie zwanej „o synu marnotrawnym”: „Zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi” (Łk 15,1n).

Panu Jezusowi chodzi o wytłumaczenie dziwnego dla słuchaczy Jego zachowania: bliskości z grzesznikami, którzy przecież nie mieli niczego wspólnego ze stawianymi przez Niego wzorami zachowania. Dlaczego zatem taka bliskość? Po co z takimi rozmawiać? Obie przypowieści mówią o jednym: o radości Boga z nawrócenia. Natomiast nie mówią nic o tym, że Bóg bardziej ceni grzeszników od sprawiedliwych. Akcent pada na moment nawrócenia i radość z jego powodu. Jeżeli byśmy trzeźwo pomyśleli, to przecież po nawróceniu były grzesznik staje się sprawiedliwy i należy do grona owych 99 owiec niepotrzebujących nawrócenia w momencie, gdy nawraca się inny grzesznik. Czy to znaczy, że Bóg przestał go już kochać? Że mógł być jedynie gwiazdą jednej chwili?

Myślę, że przypowieści są jasne w swoim wyrazie. Zagubienie się owcy czy drachmy budzi żywe emocje ich właścicieli – gospodarza czy kobiety. Pojawia się większe pragnienie odnalezienia ich niż spokojna myśl o posiadaniu całej reszty. Podobnie zresztą gdy przyjmujemy rzadkiego gościa, robimy to z całą okazałością. W domu następuje święto. Czy jednak oznacza to, że ten gość jest przez rodziców bardziej kochany niż własne dzieci? Nikt by chyba tak nie powiedział. Podobnie jest w naszych przypowieściach. Wyraźnie wypowiada tę zasadę miłosierny ojciec do starszego syna: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się” (Łk 15,31n).

Akcent położony na radości z nawrócenia w istocie uderza w ogromną pokusę szatańską, wobec której staje człowiek z paraliżującym poczuciem swojej grzeszności. Czy Bóg mi wybaczy? Przecież jestem kompletnym zerem, gorzej, jestem wstrętny, jakże zatem mógłbym być przyjęty do grona świętych? Szatan nam podpowiada: Nie masz żadnych szans! Właśnie na to odpowiada Pan Jezus:W niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych. Jest to zachęta i przekazanie nam wielkiej nadziei na Boże przebaczenie. W istocie Bogu nie chodzi o nic innego, tylko o nasze nawrócenie i prawdziwe życie, życie Jego miłością. Nic innego nie możemy Mu dać. Przypowieść o dobrym pasterzu jest wielką zachętą do nawrócenia.

Trzeba jednocześnie pamiętać o tym, że na ziemi nie ma nikogo, kto by nie potrzebował nawrócenia. Co najwyżej są tacy, którzy uważają się za sprawiedliwych, a innymi gardzą i ich potępiają. Ale ci właśnie najbardziej grzeszą pychą i dlatego są najdalej od Boga.

Święty Paweł przypomina nam, że każdy z nas żyje dla Pana i umiera dla Pana. Każdy człowiek należy do Boga i jego spotkanie z Bogiem jest najgłębszą tajemnicą jego życia. Nikt z nas nie jest uprawniony do osądzania więzi kogoś innego z Bogiem. Natomiast w tej sytuacji powinna się między nami rozwijać solidarność we wspólnej drodze do Boga. Tu nie ma konkurencji. Czyjaś bliskość z Bogiem nie odbiera mi niczego z mojej zażyłości z Nim. Wręcz przeciwnie. Jeżeli czuję się zagrożony czyjąś doskonałością i bliskością Boga, to znaczy, że jeszcze nie stałem się w pełni Jego dzieckiem, jeszcze nie zrozumiałem owego: ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy.

Tutaj w Eucharystii mamy udział w owym „wszystko co Moje”. Tutaj Bóg daje nam nawet swojego Syna Umiłowanego. Czy mógł dać coś więcej? Czy my jednak to rozumiemy? Czy prawdziwie stajemy się Jego dziećmi?…

Włodzimierz Zatorski OSB / ps-po.pl