Z badania wynika, że 49,2 procent respondentów jest przeciwnych przekazaniu Wołodymyra Ż. niemieckim służbom. Jedynie 28 procent ankietowanych popiera taki krok. Aż 22,8 procent badanych nie potrafiło jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy Polska powinna wydać podejrzanego stronie niemieckiej.
Wśród osób opowiadających się przeciwko ekstradycji, 32,8 procent stanowczo sprzeciwia się przekazaniu Wołodymyra Ż., a 16,4 procent raczej nie popiera takiego rozwiązania.
Z kolei za przekazaniem Niemcom jest 14,4 procent osób, które odpowiedziały „zdecydowanie tak”, oraz 13,6 procent, które wskazały odpowiedź „raczej tak”.
Sondaż pokazuje także duże różnice w zależności od preferencji politycznych.
Największy sprzeciw wobec wydania podejrzanego odnotowano wśród wyborców Polski 2050 i PSL (99 procent), a tuż za nimi znaleźli się sympatycy Koalicji Obywatelskiej i Lewicy (po 98 procent).
Z kolei w elektoracie Prawa i Sprawiedliwości opinie są bardziej zróżnicowane — 38 procent wyborców tej partii popiera przekazanie Wołodymyra Ż. niemieckim służbom. Jeszcze wyraźniej za takim rozwiązaniem opowiadają się zwolennicy Konfederacji (76 procent), co może wynikać z ich deklarowanego antyukraińskiego i antyunijnego kursu politycznego.
Sprawa ma nie tylko charakter prawny, lecz także polityczny i symboliczny. Od momentu ujawnienia śledztwa w sprawie wysadzenia gazociągu Nord Stream, relacje między Warszawą, Berlinem i Kijowem są napięte.
Wielu Polaków postrzega żądania Niemiec jako próbę ingerencji w polską suwerenność sądowniczą, a nawet jako element szerszej gry politycznej dotyczącej odpowiedzialności za sabotaż gazociągu. Berlin wielokrotnie podkreślał, że chce wyjaśnić sprawę „w duchu współpracy międzynarodowej”, ale w Polsce przeważa przekonanie, że ekstradycja mogłaby prowadzić do politycznego procesu, niedobrego precedensu lub manipulacji dowodami.
Przypomnijmy, że Wołodymyr Ż., obywatel Ukrainy, jest podejrzewany przez niemiecką prokuraturę o współudział w zamachu na gazociąg Nord Stream w 2022 roku. Wybuch, do którego doszło na dnie Morza Bałtyckiego, doprowadził do zniszczenia infrastruktury przesyłowej łączącej Rosję z Niemcami.
Śledztwo w tej sprawie prowadzą m.in. Niemcy, Szwecja i Dania. W Polsce pojawiają się jednak głosy, że aresztowanie i ewentualne wydanie podejrzanego mogłoby naruszyć bezpieczeństwo narodowe i interesy strategiczne kraju, zwłaszcza w kontekście wojny na Ukrainie.
Eksperci komentujący wyniki sondażu wskazują, że sprzeciw Polaków wobec przekazania podejrzanego wynika z głębokiego braku zaufania do niemieckiego wymiaru sprawiedliwości i polityki zagranicznej Berlina.