„Ratujmy kobiety” – wrzeszczą feministki. „Ratujmy kobiety” – wrzeszczy Magdalena Środa. A ten wrzask coraz bardziej przechodzi w irytujący pisk. Wolność kobiet jest bowiem – zdaniem owych pań – bardzo zagrożona. Nie tylko zresztą wolność, ale też i godność. I o te resztki godności panie się upominają. Skok na kobiecą godność robią bowiem „obrońcy życia” (określenie wzięte w cudzysłów przez Magdalenę Środę) . Wrogowie publiczni numer jeden feministek i aborcjonistek. To ci ludzie, którzy walczą o to, by w Polsce dzieci nie były zabijane. By szanowana i respektowana była godność tych, którzy sami o tę godność upomnieć się nie chcą. To prawie pół miliona osób, które poparło wniosek dotyczący całkowitego zakazu aborcji. I to oni są solą w oku Magdaleny Środy i innych osób popierających aborcyjne poglądy profesor filozofii.

Spójrzmy więc, kto jest tym mitycznym „obrońcą życia”, który chce odebrać kobietom godność rozumianą jako prawo do zabicia swojego dziecka. Po pierwsze, to księża, „którzy nie rodzą, nie wychowują, nie mają pojęcia o rodzicielstwie” (Hmm, to prawie jak feministki, które w zdecydowanej większości też nie rodzą, nie wychowują i nie mają pojęcia o rodzicielstwie). Po drugie, to politycy, „którzy wiedzą, że mogą na akcjach antyaborcyjnych uzyskać przychylność Kościoła, a więc zbić polityczny kapitał”. Po trzecie, to kobiety, „które mają krótką pamięć i wspierają tych, którzy nigdy nie troszczyli się o ich prawa”. W tym zacnym towarzystwie zabrało z jakiegoś powodu mężczyzn, którzy nie są ani księżmi, ani politykami. Muszę zmartwić prof. Środę. W gronie tym także jest wielu, którzy bronią życia. I stanowią mocną siłę.

Skoro już wiemy, kto broni życia (księża, politycy i kobiety), czas ich trochę obrzydzić. To nic że często obrońcy życia mają rozmaite poglądy , polityczne to nic, że wielu swoją argumentację opiera wcale nie na przesłankach religijnych. Nie ma to absolutnie żadnego znaczenia dla Magdaleny Środy. „Obrońca życia” to jak senny koszmar. Monstrum, które nawiedza w snach feministki i je straszy. „Obrońca życia” niczym twórcy totalitarnych reżimów zniewala kobiety, „i to nie dlatego, że reżimy te szczególnie troszczyły się o status płodów, tylko dlatego, że potrzebowały mięsa armatniego”. Tak jak oni ubezwłasnowolniali kobiety i zmuszali je do rodzenia, tak i dziś obrońcy życia, walcząc z aborcją, ubezwłasnowolniają kobiety, czynią z nich „probówki potrzebne autorytarnym rządom do rodzenia dzieci”, po nie chcą dać jej prawa do zabicia drugiego człowieka. To bowiem – zdaniem pani etyk – jest zdobyczą cywilizacji. Jak widać lekcja II wojny światowej i Holokaustu nie została odrobiona przez feministki, skoro nie widzą różnicy między tymi, którzy opowiadają się za życiem, a tymi, którzy milionom ludzi zgotowali śmierć. Dalej obrywa się obrońcom życia, za to że są… patriotami. Doprawdy, to przecież takie zaściankowe. Światły obywatel brzydzi się patriotyzmem. Ergo brzydzi się „obrońcami życia”. A fuj!

Po wylaniu kilku chwytliwych retorycznie inwektyw na głowy prolajferów, nadszedł czas na mój ulubiony moment, czyli „obnażenie hipokryzji obrońców życia”. Celowo piszę te słowa w cudzysłowie. Hipokryzja ta bowiem – według aborcjonistów – polega na tym, ze troszczą się oni o tzw. „płody”, a urodzone dzieci mają w głębokim poważaniu. Podobny argument padł z ust Krystyny Kacpury z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny i pada nieustannie w każdej dyskusji, w której ścierają się ze sobą obrońcy życia i obrońcy „praw kobiet”. Magdalena Środa pisze więc: „"Obrońców życia" z jakichś powodów nie widać w organizacjach charytatywnych, które zajmują się dziećmi już urodzonymi, ale w złym położeniu. Nie widać ich również w organizacjach pacyfistycznych, które potępiają wszelkie zabijanie, właśnie z powodu szacunku dla życia”. Organizacji pacyfistycznych nie śledzę, natomiast kłamstwem powielanym przez aborcjonistów jest to, że prolajferzy nie pomagają dzieciom już urodzonym. Tak się bowiem składa, że to nie feministki (które dużo krzyczą, a mało robią), a właśnie osoby broniące życia prowadzą hospicja perinatalne, domy samotnej matki, fundacje i inne instytucje wspierające te rodziny, czy te matki, które wsparcia potrzebują. I robią to bynajmniej nie  dlatego, by upokarzać kobiety czy redukować je do inkubatorów. Tylko by ratować ich godność, którą chcą podeptać aborcjoniści.

 

Małgorzata Terlikowska