Politycy opozycji, m.in. Platformy Obywatelskiej, wczoraj lansowali się pod Sejmem z uczestnikami protestu w obronie "wolnych sądów". Jeszcze wcześniej straszyli Polaków dyktaturą. Dziś mogli wywiązać się z obietnicy danej wyborcom, ale nie zrobili tego. Opozycja na własne życzenie przegrała głosowanie związane z nowelizacją ustawy o sądach powszechnych. 

Politycy różnych partii skomentowali dzisiejszy sejmowy dzień w rozmowie z portalem tvp.info. 

"Może trzeba sprawdzić, czy ktoś na Maderę nie poleciał odpocząć i opalić się. Pamiętamy Ryszarda Petru, który w środku „puczu” wybrał wakacje. Opozycja, która straszy Polaków, że zbliża się dyktatura i zlikwidujemy niezależne sądownictwo, jest niepoważna"-ocenił wiceminister cyfryzacji, Adam Andruszkiewicz. 

Przypomnijmy, że w dzisiejszym głosowaniu nad uzupełnieniem porządku obrad o projekt PiS ws. zmian w sądownictwie nie wzięło udziału 66 posłów, w tym 34 z PiS, 11 z KO, 12 z Lewicy i 7 z PSL-Kukiz'15. Opozycja przegrała również drugie głosowanie. Posłowie domagali się, żeby debata dotycząca ustaw sądowych trwała dłużej niż 5 minutowe oświadczenia w imieniu klubów i kół. Ponieważ jednak na sali zabrakło dużej liczby posłów KO, Lewicy i PSL-Kukiz'15, opozycja przegrała. Borys Budka, szef klubu KO, straszy już nieobecnych posłów karami finansowymi w wysokości 1000 zł. W podobny sposób swoich posłów postanowiły zdyscyplinować władze Lewicy. Kary mają zostać przeznaczone na cele charytatywne.

"Jesteśmy w parlamencie po 4-letniej przerwie, więc być może niektórzy posłowie są rozkojarzeni, ale usprawiedliwienia na to nie ma. Tym bardziej, że byliśmy wczoraj na manifestacji w obronie sądów. Obowiązkiem całego klubu było tutaj być"- powiedział Dariusz Wieczorek, sekretarz klubu Lewicy. Jak tłumaczyli się nieobecni parlamentarzyści?

"Z powodów rodzinnych musiałam pilnie wrócić na noc do domu. Wczoraj wieczorem zgłaszałam w Klubie, że nie mogę być rano na 10 w Sejmie. Uważam, że ustawa kagańcowa nie powinna być nigdy uchwalona" – napisała na Twitterze posłanka Koalicji Obywatelskiej, Jagna Marczułajtis-Walczak. Nie przeszkadzało jej to jednak zamieścić kilka godzin wcześniej zdjęcia kota z podpisem: „Beze mnie nie pojedziesz nigdzie #kotrządzi”. Marczułajtis-Walczak pod wpływem krytyki internautów szybko jednak usunęła wpis.

Grzegorz Napieralski z Lewicy tłumaczył swoją nieobecność "urlopem świątecznym z rodziną". 

"Proszę o zrozumienie. Nie jest to lekceważenie obowiązków poselskich, tylko chęć wynagrodzenia rodzinie wielu nieobecności. Przepraszam wszystkich moich wyborców. Pragnę wyrazić głębokie uznanie dla protestujących, którzy wyszli wczoraj na ulice. Dołożę wszelkich starań w przyszłości, by przystosować się w jak największym stopniu do absurdalnych standardów pracy Sejmu, fundowanych nam przez PiS"-pisał polityk SLD na tym samym portalu społecznościowym. 

"Nic tego nie usprawiedliwia. Oczywiście to mój błąd. Nie wiedziałem o tym, że będą rano głosowania"– mówił z kolei parlamentarzysta Lewicy, Andrzej Rozenek, który, w odróżnieniu od polityków PO, nie uciekał przed dziennikarzami. 

"To było głosowanie, które rzeczywiście powinniśmy wygrać. Niestety, ja w tym wypadku zawiodłem, bo spóźniłem się"-powiedział w rozmowie z TVP. Maciej Gdula z Lewicy musiał opiekować się dziećmi, zaś Marcin Kulalsek miał problemy z kartą do głosowania. Wicemarszałek Sejmu z PSL, Piotr Zgorzelski nie mógł być na głosowaniu, gdyż miał "ważnego gościa". Inni nieobecni parlamentarzyści mówili o "obowiązkach poselskich", czyli posiedzeniach komisji i zespołów parlamentarnych. 

Co na to politycy PiS?

"Widzimy wyraźnie, że opozycja lubi robić dużo dymu, a w sytuacjach, kiedy powinna być silna, zwarta i gotowa, to nie ma tej siły i gotowości"-skomentował senator Jan Maria Jackowski. Poseł Arkadiusz Mularczyk zwracał z kolei uwagę na słabą organizację opozycji. 

"Na opozycji panuje chaos, bałagan. To jest konglomerat różnych formacji, partii, mniejszych ugrupowań. Widać, że te formacje muszą się jeszcze dużo nauczyć"-ocenił. 

yenn/TVP Info, Fronda.pl

źródło: PORTAL TVP.INFO