– My Polacy jesteśmy strasznymi zrzędami. (…) Gdybyśmy zebrali w kolejnym roku nawet trochę mniej pieniędzy niż w poprzednim, to malkontenci powiedzieliby „ale słabo”. To co, to mamy z tego powodu przestać grać? – mówił w wywiadzie dla „Wprost” Jerzy Owsiak

Jurek Owsiak przypomina swoim zachowaniem Lecha Wałęsę. W wywiadzie dla "Wprost" wspomina poprzedni finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, podczas którego Stefan W. zabił prezydenta Gdańska.

 

– Musiałem usiąść i zastanowić się co dalej, bo zabójstwo prezydenta Gdańska było koszmarnym wydarzeniem. W sensie duchowym na moment zeszliśmy do piekła. - twierdzi Owsiak

 

Jednak w tamtym czasie to Owsiak zaczął wykorzystywać tę tragedię ogłaszając swoje odejście z WOŚP, by wzbudzić w Polakach kolejne emocje, choć wiadomym było, że to nie WOŚP jest celem ataku. Po kilku miesiącach okazało się, że nawet Stefan W. który zabił Pawła Adamowicza jest osobą chora psychicznie, więc jak twierdzi choćby Dorota Kania- mówienie o mordzie politycznym jest kłamstwem. Narracja Owsiaka jest jednak inna, potrzebny jest mit, by manipulować ludźmi. 

- Strasznym był fakt, że tego czynu dokonał jeden z nas, Polaków, a nie ktoś obcy. Jednak w ciągu tygodnia od zabójstwa dostaliśmy dziesiątki tysięcy listów i maili, z prośbami, żebyśmy nadal grali. Na ogrodzeniu Fundacji ludzie zaczęli przyczepiać swoje wyrazy poparcia i uznania dla nas. Przyjechała do nas Straż Pożarna, jeden ze Strażaków grał na trąbce, obok jakaś ekipa machała flagą, wpadła zapłakana Agnieszka Chylińska. Wszyscy ci ludzie postanowili nas wesprzeć. Wtedy uznaliśmy, że wracamy do pracy, skoro ludzie stoją z nami murem – mówi w wywadzie Owsiak.

 

bz/wprost.pl