Reklamuje w nim co oczywiste swoją kandydaturę i sugeruje, że w niespokojnym świecie nasz kraj potrzebuje prezydenta sprawdzonego, zdolnego do zapewnienia zgody i bezpieczeństwa.

Okazuje się, że prezydent, który tuż po śmierci swego poprzednika, zdecydował aby usunąć krzyż z Krakowskiego Przedmieścia i który był i jest przeciwnikiem wybudowania w tym miejscu pomnika upamiętniającego 96 ofiar tragedii pod Smoleńskiem, ma jednak tupet żeby stwierdzić iż zapewniał zgodę przez całą 5-letnią kadencję.

Jak się okazuje zapewniał także bezpieczeństwo, choć naigrawał się ze swojego poprzednika, kiedy ten ostrzegał Europę i świat przed agresywną Rosją już latem 2008 roku po zajęciu przez ten kraj dwóch gruzińskich prowincji Abchazji i Osetii Południowej, był czołowym zwolennikiem resetu relacji z Rosją, wreszcie akceptował cięcia wydatków na zbrojenia, które w czasie rządów Platformy wyniosły blisko 11 mld zł czyli blisko dwa roczne budżety na te cel.

Komorowski pochwalił się także swoim wsparciem dla polityki prorodzinnej i Kartą Dużej Rodziny, choć rezultatem tej polityki jest najniższa w polskiej historii dzietność Polek wynosząca niewiele ponad 1,2 dziecka na kobietę, sytuująca nas na jednym z ostatnich miejsc na świecie.

Także Karta Dużej Rodziny jest oceniania przez samych zainteresowanych jako głównie zabieg propagandowy, ponieważ ulgi przejazdowe dla takich rodzin pociągami Intercity, czy ulgi na korzystanie z obiektów sportowych i palcówek kultury, nie są pierwszorzędnymi potrzebami tego rodzaju rodzin.

Mimo tego prezydent Komorowski uważa, że osiągnął w tych obszarach sukces i na tej podstawie obiecuje, że w II swojej potencjalnej kadencji „zrobi równie wiele dla młodego pokolenia”.

W tym kontekście zapowiada, że w II kadencji, „będzie wspierał rozwój młodej przedsiębiorczości, tworzenie nowych lepszych miejsc pracy i budowę mieszkań z umiarkowanym czynszem”.

Tyle tylko, że koalicja Platformy i PSL-u w 2012 roku zlikwidowała program „Rodzina na swoim” z którego skorzystało ponad 200 tysięcy młodych rodzin i wprowadziła ustawą, którą podpisał prezydent Komorowski, swój pod ładną nazwą „Mieszkanie dla młodych” (MdM).

Po roku jego funkcjonowania NIK nie zostawia jednak na nim suchej nitki i w swoim raporcie wręcz wyeksponowała, że MdM wspiera deweloperów, a nie realizuje celów społecznych przede wszystkim dlatego, że wykluczono możliwość zakupu w ramach tego programu, mieszkań na rynku wtórnym, co uniemożliwia młodym ludziom zakupu tańszych lokali.

Krytykuje także brak kryterium dochodowego w programie, co powoduje, że jest on nakierowany na zamożniejszą część społeczeństwa, nie spełnia więc stawianego przed nim celu socjalnego.

Co więcej jak wynika z kolei z danych Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), który zarządza programem, z rządowego wsparcia skorzystały głównie osoby i rodziny bezdzietne, mimo tego że w odniesieniu do tych rodzin wsparcie wynosi 10% wartości mieszkania, a w przypadku rodzin z dziećmi 15% (można uzyskać jeszcze 5% dopłaty jeżeli w ciągu 5 lat od nabycia mieszkania w tej rodzinie przyjdzie na świat 3 lub kolejne dziecko).

Wreszcie ponieważ deweloperzy nie budują mieszkań w mniejszych miejscowościach, tylko młodzi ludzie w dużych miastach, mają możliwość starania się o wsparcie zakupu mieszkań ze środków publicznych.

Wynika z tego, że wydano duże pieniądze publiczne na program, który zamiast wspierać młodych ludzi wspiera developerów, a jeżeli już młodzi się do niego kwalifikują, to najczęściej są to rodziny bezdzietne albo wręcz tzw. single.

Jeżeli więc prezydent Komorowski, chce w II swojej ewentualnej kadencji wspierać „start ludzi młodych” to dobrze byłoby aby zaprosił do sponsorowania tanie linie lotnicze, ponieważ aż 70% ubiegłorocznych maturzystów chce wyjechać za granicę, bo tylko tam widzi szanse swojego rozwoju.

Zbigniew Kuźmiuk/Salon24.pl