Wpadłem na pomysł, by poruszyć dziś bardzo dziwny temat, który jednak mieści się w ramach nauk wygłaszanych na tych duszpasterskich audiencjach.

O czym mówimy? Mówimy o potrzebach Kościoła. A jedną z potrzeb, która zatrzymuje dzisiejszego ranka moją uwagę, jest ta dziwna i trudna obrona. Ta myśl o obronie prześladuje mnie. Przeciwko komu? Św. Paweł mówi, że musimy walczyć. Wiedzieliśmy o tym; ale przeciwko komu? Wiele razy mówił on, że musimy walczyć i to walczyć jak żołnierze. Nie musimy walczyć przeciwko rzeczom widzialnym, przeciwko ciału i krwi. Mamy sto­czyć walkę, którą ja nazywam „walką w ciemności". Musimy walczyć prze­ciwko duchom, które wdzierają się w atmosferę naszego życia. Innymi sło­wy, musimy walczyć przeciwko szatanowi. Nie myśli się już o tym. Ja natomiast chciałbym przynajmniej tym razem przywołać myśl dotyczącą te­go strasznego i nieuniknionego tematu. Mamy do czynienia z walką przeciw­ko temu niewidzialnemu nieprzyjacielowi, który zatruwa nasze życie i przed którym musimy się bronić.

Dlaczego nie mówi się już o tym? Nie mówi się o tym, bo nie ma widzial­nego doświadczenia. Te rzeczy, których się nie widzi, uważa się za nie istnie­jące. Natomiast walczymy ze złem. Ale co to jest zło? Zło jest niedostatkiem, jest pewnym brakiem. Ktoś jest chory, brak mu zdrowia, komuś innemu bra­kuje pieniędzy i źle się czuje. I tak dalej.

Tutaj jednak rzeczy mają się inaczej. I to dlatego rzecz staje się przerażająca: nie jest już ona niedostatkiem, brakiem, wobec którego stajemy, ziem polegającym na braku skuteczności. Staje przed nami zło skuteczne; zło ist­niejące; zło, które jest osobą; zło, którego nie możemy już kwalifikować jako degradację dobra. Mamy tutaj do czynienia z absolutną afirmacją zła. Przera­ża nas to i powinniśmy się tego bać.

Ten, kto nie uznaje istnienia tej przerażającej rzeczywistości, wychodzi poza ramy biblijnego i kościelnego nauczania. Jest to rzeczywistość tajemni­cza. A jeżeli ktoś mówi: „Ja o tym nie myślę", to znaczy, że: „Ty nie myślisz z Ewangelią". Dlaczego? Dlatego, że Ewangelia pełna jest, powiedziałbym nawet zapełniona, obecnością szatana. I jeżeli chcę was wprowadzić w kli­mat Ewangelii, w jej atmosferę, psychologię, mentalność ewangeliczną, mu­szę przynajmniej odczuwać tę tajemniczą obecność. W przeciwnym razie nie zdołam jej uchwycić. Nie chcę snuć fantazji ani popychać ludzi do zabobo­nów, ale rzeczywistość taka istnieje. A Ewangelia mówi nam o niej, powta­rzam, na wielu, wielu stronach. Oto zatem znaczenie, jakie przyjmuje po­uczenie o złu dla naszej właściwej chrześcijańskiej koncepcji świata, życia, zbawienia.

To znaczenie było nam ukazywane najpierw przez samego Chrystusa. I ileż to razy! Najpierw, w ramach historii ewangelicznej, na początku swego życia publicznego Pan zechciał stoczyć bitwę, wypowiadając ją. Doświadczył wtedy tych trzech słynnych pokus. Jest to jedna z najbardziej tajemniczych stron Ewangelii, ale jakże bogata w znaczenie. Trzy pokusy Chrystusa, na te­mat których wielki powieściopisarz Dostojewski w swoim arcydziele prze­prowadza, można by rzec, katechezę.

Co chce nam powiedzieć Chrystus, spotykający się z głodem? W tej po­kusie zawarty jest cały współczesny materializm. Chrystus spotyka się na­stępnie z pokusą duchową: „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół! Jest bowiem napisane: Aniołom swoim rozkażę o Tobie, żeby Cię strzegli". Oto duchowa zarozumiałość. A później pycha: „Tobie dam potęgę i wspania­łość tego świata, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon".

A Jezus odrzuca te pokusy: „Idź precz, szatanie!" Później przybywają aniołowie, by Go karmić i towarzyszyć Mu. Naprawdę jest nad czym się za­dziwić. Również sama egzegeza tego ewangelicznego fragmentu jest zdumie­wająca. A jak nie wspomnieć o tym, że Chrystus trzykrotnie złego ducha de­finiuje? W jaki sposób? Odnosząc się do szatana jako swojego przeciwnika, nazywa go: „Królem tego świata". Istnieje pewna książka w języku angiel­skim, która nazywa go: „Władcą świata".

Kim jest władca świata? Jezus mówi: „Królem świata jest diabeł". Wszy­scy znajdujemy się pod ukrytym panowaniem, które nas nęka, kusi, czyni nas chorymi, niepewnymi, złymi, itp. Następnie, jeśli przyjrzycie się wielu sce­nom ewangelicznym, to zauważycie: opętany tu, inny opętany tam, a Jezus uzdrawia tego, uzdrawia tamtego, itd.

Kolej na św. Pawła. Ten, ponieważ jego nauka jest jakby echem Ewangelii, nazywa szatana na jednej ze stron Drugiego Listu do Koryntian „bogiem tego świata". Kto mógłby kiedyś pomyśleć, by określić go mianem przysługującym najwyższemu Bytowi, Bogu? Mogliśmy, na ustach apostoła, odnaleźć ten ty­tuł przyporządkowany do szatana: „bóg tego świata". Następnie św. Paweł jest tym, który ostrzega nas, o czym wam mówiłem wcześniej, że powinniśmy walczyć także z duchami, nie wiedząc gdzie są, jakie są, itp. A następnie uczy nas, jakiej terapii powinniśmy użyć, jakiej obrony, również wobec tego rodza­ju nieprzyjaciół. Nie mówię o innych autorach, aby nie przedłużać, ale na­prawdę możemy znaleźć ich w całej literaturze chrześcijańskiej.

A w liturgii, czyż nie znajdujecie we wszystkich momentach odniesienia do złego ducha? Weźmy pod uwagę chrzest: skrócono teraz egzorcyzm chrzcielny - nie wiem, czy była to rzecz dość realistyczna i trafna - ale nie za­pomniano o nim.

Chrzest jest pierwszym aktem Bożej Opatrzności, poprzez który Bóg od­dala tego śmiertelnego nieprzyjaciela, będącego również nieprzyjacielem człowieka, szatana. Dlaczego? Dlatego, że od upadku Adama, zaraz na po­czątku (na samym początku, zanim pojawił się człowiek, szatan był główną postacią) szatan zdobył pewną władzę nad człowiekiem, spod której tylko odkupienie Chrystusa może nas wyzwolić. Jest to historia, która wciąż trwa, ponieważ grzech pierworodny jest dziedzictwem, które się szerzy nie przez winę czy przypadek, ale które nabywa się przez narodzenie.

Bycie narodzonymi oznacza bycie bardziej w ramionach szatana niż w ra­mionach Boga. Chrzest wybawia z tej niewoli, czyni nas wolnymi i dziećmi Bożymi. Zatem szatan jest nieprzyjacielem numer jeden.

Jakie jest jego dzieło? Jest to dzieło kuszenia, wykorzystywanie nas sa­mych przeciwko nam samym. Jest on wrogiem, kusicielem w najwyższym stopniu.

Wiemy więc, że ten ciemny i niepokojący byt istnieje naprawdę, oraz że ze zdradziecką przebiegłością wciąż działa. Jest ukrytym wrogiem, który sie­je błędy, niepowodzenia, upadki, degradacje w historii ludzkiej. Trzeba wspomnieć - to również jest czysta Ewangelia - przypowieść ukazującą chwasty zasiane w zbożu. Robotnicy polowi, rolnicy, dziwili się: „Ale kto za­siał zło na świecie?" Właściciel pola, który jest figurą Boga, odpowiada: Ini-micus homo hoc fecit - „nieprzyjaciel człowieka to uczynił".

Zło rozsiane po świecie ma swoje źródło osobowe i zamierzone. To Bóg to­leruje, więcej, prawie że broni takiej sytuacji: „Nie wyrywajcie chwastów, abyście wyrywając chwasty nie wyrwali również ziarna. Przyjdzie dzień, ostatni dzień, w którym dokonane zostanie rozdzielenie, a sąd ten będzie nieodwołalny."

Ewangelia nazywa szatana również „zabójcą już od początku", nazywa go „ojcem kłamstwa". Jest podstępną i zdradziecką istotą zastawiającą pułapki, zmierzając do zachwiania moralną równowagą człowieka. On jest perfidnym i przebiegłym czarodziejem, który umie wkradać się w psychikę każdego. Po­trafi znaleźć otwarte drzwi, przez które wchodzi: przez zmysły, fantazję, po­żądanie, które dzisiaj nazywają bodźcem, czyż nie? Znajduje otwarte drzwi w utopijnej logice i nieuporządkowanych stosunkach społecznych: przez złe towarzystwo, złe widzenie świata. Wkrada się w nasze działania, aby wpro­wadzić tam odstępstwa, na pozór zgodne ze strukturami fizycznymi lub psy­chicznymi i instynktownymi, głębokimi i pobudzającymi naszą osobowość, a w rzeczywistości tak bardzo niszczące (oto jest podstęp pokusy). Wykorzy­stuje naszą tkankę, aby przeniknąć do naszej psychiki.

To byłoby tyle na temat szatana i wpływu, jaki może on mieć na pojedyn­cze osoby, jak również na wspólnoty, na całe społeczeństwo lub wydarzenia. Byłby to bardzo ważny rozdział doktryny katolickiej do przestudiowania na nowo, ponieważ dzisiaj nie jest on zbytnio studiowany. Niektórzy sądzą, że można znaleźć w studiach psychoanalitycznych lub psychiatrycznych albo (zwłaszcza w Ameryce) w seansach spirytystycznych prawie rekompensatę umożliwiającą zdefiniowanie czegokolwiek z tej tajemnicy diabła. Lękają się niektórzy, że można popaść - inni natomiast okazują się wolni od uprzedzeń - w stare teorie manicheizmu, mające podwójną zasadę: Bóg albo diabeł, al­bo też w straszne dywagacje fantastyczne i przesądne.

To łatwe, prawda. Dzisiaj woli się raczej pokazywać siebie silnymi, wol­nymi od przesądów, pozować na realistów, na ludzi konkretnych. Równocześnie daje się wiarę wielu nieuzasadnionym przesądom magicznym i ludo­wym zabobonom: biada liczbie 13, biada, jeśli zrobisz coś takiego a takiego. Niby dlaczego wierzy się w te wymyślone rzeczy, ma się skrupuły, przestrze­ga ich przesadnie, narażając się na śmiech. A kiedy Pan mówi: „popatrzcie, że jest coś zupełnie innego!" - nie wierzy się.

Nasza doktryna, kiedy chcemy mówić o diable, staje się niepewna, ale kiedy chcemy mówić o nas kuszonych przez diabła, wtedy staje się bardziej niż pewna. Nasza ciekawość pobudzona jest pewnością różnorakiego istnie­nia. To również ważne: nie istnieje tylko jeden diabeł. Pamiętacie o opętanym z Gerazy: „Jakie jest twoje imię?" „Nazywam się Legion", co oznacza armia. Armia diabłów zaatakowała tego nieszczęśnika, którego Chrystus wyzwolił. Złe duchy weszły w wielkie stado świń i rzuciły się w jezioro Genezaret, ku wielkiej rozpaczy biednych hodowców i miłośników tych zwierząt.

Odpowiedzieć sobie trzeba teraz na dwa pytania. Pierwsze to: „Czy są znaki? Czy są znaki, i jakie, obecności diabelskiej?" A drugie pytanie: „Jakie są środki obrony przed tak podstępnym niebezpieczeństwem?" Można by o tym długo rozprawiać, ale posłużę się skrótem.

Odpowiedź na pierwsze pytanie wymaga wielkiej ostrożności. Jakie są znaki? Nawet jeśli znaki obecności szatana wydają się niektórym, także spo­śród Ojców - na przykład Tertulianowi, zupełnie przekonujące: „To oczywi­ste, że to diabeł!", to nie jest to takie łatwe do stwierdzenia. Szczęśliwy on, że posiadał tak bystre oko! My natomiast możemy przypuszczać, że mamy do czynienia ze zgubną działalnością diabła tam, gdzie negacja Boga staje się zdecydowana. Tam jest nieprzyjaciel, ponieważ my jesteśmy prowadzeni ku Bogu, a spotykamy się z negacją radykalną, ostrą, trudną i skrupulatną, jak to tylko jest możliwe. Negacja radykalna. Czy słyszeliście o śmierci Boga? Kto mógłby wymyślić podobną rzecz?

Tam, gdzie kłamstwo jawi się obłudnym i silnym wobec ewidentnej prawdy, gdzie brakuje miłości, gdzie ona wygasła, gdzie jest egoizm zimny i okrutny - za tym musi stać nacisk diabła. Także tam, gdzie imię Jezusa jest kwestionowane z nienawiścią świadomą i hardą. Św. Paweł mówi: „Kto ne­guje Jezusa Chrystusa anatema sit (niech będzie potępiony)". Potępienie od­nosi się do nieprzyjaciela, który stoi za negującym człowiekiem. Tam, gdzie duch Ewangelii jest fałszowany i zaprzeczany, i gdzie ostatnie słowo należy do rozpaczy, tam jest zwycięstwo diabła.

Ta diagnoza, którą ośmielamy się teraz zgłębiać i potwierdzić, jest zbyt rozległa i trudna. Nie pozbawiona jest jednak dramatycznego zainteresowa­nia, któremu również literatura współczesna poświęciła sławne strony. Ist­nieje obszerna literatura na temat diabła, stworzona przez wielkich pisarzy, wielkich autorów. Niektórzy sięgali po pióro dla wysławiania go, a inni na­tomiast dla zdemaskowania diabła w jego postaci najbardziej zawoalowanej, najgłębszej.

Jednym z autorów, który wiele o tym mówił, z wielką mądrością, i w tym przedmiocie stał się jednym z pierwszych twórców naszych czasów, jest Ber-nanos. Czy słyszeliście kiedyś o nim? Napisał Souls le soleil de Satan (Pod słoń­cem szatana) i wiele innych książek, które mówią właśnie o fenomenologii szatana w duszach, o tym, jak umie rozpraszać i rozbijać. To znaczy, że nie jest to temat z pogranicza snów i marzeń, lub należący do rozkosznych hi­storii czy do fantazji. Wspomniani autorzy próbują wychwycić na palecie ludzkiej psychologii jakieś ślady diabła, złego ducha.

My wiemy, pisze ewangelista św. Jan, że pochodzimy od Boga, tak, ale też wiemy, że cały świat totus in maligno positus est, poddany jest władzy zła, Złe­go: to jest osoba. I to jest to, co można powiedzieć na temat pierwszego py­tania: jak odróżnić?

Vigilate et orate ut non intretis in tentationem (Czuwajcie i módlcie się, aby­ście nie poddali się pokusie). Drugie pytanie brzmi: Jaka jest przed nim obro­na? Jaką obronę mogę zastosować, aby uchronić moją duszę, moją nieskazi-telność, przed zakusami szatana? Odpowiedź jest łatwiejsza do sformułowania, choć pozostaje trudna do realizacji. Możemy powiedzieć tak: to wszystko, co broni nas od grzechu, ochrania nas samo przez się od niewi­dzialnego wroga.

Łaska jest ostateczną obroną. Oto widzimy, jak bardzo obecnie zaniedby­wane jest przystępowanie do sakramentów, zwłaszcza do sakramentu poku­ty. To wielkie niebezpieczeństwo, ponieważ z tego powodu brakuje nam wy­starczającej łaski do przeszkodzenia najeźdźcy, który nas napada. Niewinność. Niewinność staje się twierdzą. Dziecko jest silniejsze od nas wobec diabła, ponieważ jest niewinne. Każdy pamięta, jak bardzo pedagogia apostolska posługiwała się symboliką żołnierskiego uzbrojenia dla ukazania cnót, które mogą uczynić chrześcijanina niepokonanym.

Sw. Paweł opisuje całe uzbrojenie rzymskie: noś hełm zbawienia, noś pancerz, noś miecz, itd. Ponieważ osłony, czyniące mocnymi, są wielorakie. A chrześcijanin, aby być czujnym i silnym i aby walczyć, musi odwołać się do jakiegoś specjalnego ćwiczenia ascetycznego, które pomoże mu oddalić nie­które ataki szatańskie. Tego również uczy nas Jezus mówiący do apostołów, którzy nie zdołali wypędzić złego ducha: „Cóż, tego diabła trzeba wypędzić modlitwą i postem".

Oto środki, dzięki którym można odnieść zwycięstwo w wielu potycz­kach z szatanem. Apostoł ponadto podpowiada mistrzowską linię obrony: „Nie pozwól się zwyciężyć złu", ale stawaj się coraz lepszym. „Zwyciężaj zło dobrem".

Zatem, ze świadomością obecnych przeciwności, w jakich dusze, Kościół, świat się znajdują, starajmy się nadać głębszego znaczenia i skuteczności zwyczajnemu wezwaniu z naszej głównej modlitwy: „Ojcze nasz, wybaw nas od złego!" A temu przyda się nasze apostolskie błogosławieństwo