Czy manifestacje przeciw reformom sądownictwa mogą się rozwinąć w masowe protesty? A może za jakiś czas zanikną? O wczorajszych wydarzeniach rozmawiamy z dziennikarzem i publicystą Piotrem Semką.

 

Wczorajsze manifestacje przeciw reformie KRS, SN i sądów powszechnych były liczniejsze, niż tradycyjne marsze KOD-u, ale czy może z nich wyniknąć coś więcej? A może to ogień, który się szybko wygasi?

Organizatorzy manifestacji oczywiście świętują sukces, tym bardziej, że w proteście wzięli udział również ludzie młodzi, w większej liczbie, niż zazwyczaj. Udało im się sprzedać tezę o zagrożeniu demokracji. Próby uruchomienia grup, które dotychczas nie uczestniczyły w opozycyjnych protestach, są wyraźne. Młodych zaczyna się straszyć, że rząd PiS może zablokować dostęp do Internetu. To przykład czystej demagogii.

Mobilizacja była duża również wśród polityków opozycji, czy innych znanych postaci.

Tak, ale warto przy tym zauważyć, że widać rywalizację między liderami partyjnymi takimi jak Władysław Kosiniak-Kamysz, Ryszard Petru, czy Grzegorz Schetyna, a Władysławem Frasyniukiem. Ten ostani znów wyraźnie zapragnął zostać trybunem ludowym, gdy patronował wystąpieniu, w którym wzywano do marszu pod Sąd Najwyższy.

Czy te demonstracje mogą jeszcze bardziej eskalować w najbliższym czasie?

Pytanie brzmi, czy dalej będą trwać po weekendzie. W naturalny sposób wczorajszy i dzisiejszy dzień, a także sobota i niedziela sprzyjają uczestniczeniu w protestach, jako że ludzie mają czas wolny. Zobaczymy, jak to się rozwinie po weekendzie.

Jak Pan ocenia skalę i temperaturę wczorajszych protestów?

Rzeczywiście ludzi było dużo, ale pierwsze demonstracje KOD-u, te odbywające się zimą, zbierały podobną liczbę demonstrujących. Wtedy też manifestacje odbywały się w wielu polskich miastach. Jeżeli mowa o agresywności demonstrantów, wczoraj mieliśmy do czynienia z próbą zablokowania wyjazdu samochodu, którym jechał minister Błaszczak, jednak działo się to bardzo późną nocą. Pytanie, jak by to wyglądało, gdyby do tej sytuacji doszło w chwili największego nagromadzenia demonstrantów.

Sami protestujący zauważają jednak, że bez nadania pewnego kierunku protestom i bez szerszej wizji demonstracje mogą się szybko „wypalić”.

Na razie hasło tych protestów jest bardzo proste – „Prezydencie, wetuj!”, wyrażane czy to w łagodniejszej, czy wulgarnej formie. Wszystko zależy od tego, jak szybko prezydent podpisze ustawę. Jeżeli będzie zwlekał, będzie to paliwo dla dalszych protestów.

We wczorajszych manifestacjach uczestniczyło wielu młodych ludzi, organizatorzy informowali, że 80 proc. młodzieży jest przeciwna PiS, co jednak nie jest zgodne z wynikami ostatnich sondaży. Jak możemy ocenić skalę udziału młodych ludzi w protestach?

Takie hasła rzucane podczas manifestacji, to przede wszystkim przekaz opierający się na emocjach. Podczas protestów widzieliśmy zresztą dużo gry na emocjach i prób wytworzenia w ten sposób więzi między manifestującymi. Zespół grający na scenie pod Pałacem Prezydenckim i śpiewający piosenkę „Wolność, kocham i rozumiem” miał wytworzyć rodzaj „hymnu” tej manifestacji. To zresztą naturalne, że podobne fale posługują się paroma ogólnikowymi hasłami i symbolami.

Czy na tych symbolach i hasłach rzeczywiście można zbudować coś trwałego?

Trudno nawet odpowiedzieć na pytanie, kto odpowiada za tę budowę i był głównym spiritus movens tej wczorajszej manifestacji. W gąszczu różnych osób i organizacji niełatwo było wskazać głównego inicjatora. Czy był nim KOD, Front Demokratyczny, partie polityczne? To ciekawy rys, że nie ma tu jednego głównego organizatora.

Czy środowiska takie jak KOD, PO, czy Nowoczesna rzeczywiście byłyby w stanie na dłuższą metę pociągnąć za sobą tłumy, w tym młodzież? Przecież sami nie cieszą się wielkim poparciem społecznym.

Widać, że podczas manifestacji starano się unikać jawnych konotacji politycznych, chociaż politykom udało się tam stanąć na najbardziej widocznym miejscu. Raczej starano się wykreować klimat „kochani, jesteśmy razem”, bo stawianie na powiązanie z określoną opcją polityczną nie byłoby dla nich dobrym rozwiązaniem.

Dziękujemy za rozmowę