Według jednego z pracowników Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Zielonej Górze  sytuacja, kiedy rodziny na święta wypychają ludzi starszych do szpitali, jest nagminna.

Ludzie, którzy podrzucają swoich bliskich „na przechowanie”, mówią coś w stylu: „Bo mamusia źle się czuje” lub „z dziadkiem jest słaby kontakt słowny” i znikają – mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

W opinii pracownicy SOR to, co się dzieje przed świętami „przechodzi ludzkie pojęcie”  - Po czym to poznajemy? Np. gdy zbadamy człowieka i okazuje się, że nic mu nie jest, odsyłamy go domu. Chwilę po tym nie możemy się już dodzwonić do rodziny, która go do nas przyprowadziła. Ślad po nich ginie. Wzywamy policję, a ta mówi, że nikogo nie ma w domu. Ludzie odstawią niewygodnego podopiecznego do nas i po prostu sobie wyjeżdżają
opowiada rozmówca gazety.

Swoich bliskich porzucają najczęściej ludzie dobrze usytuowani, którzy np. zaplanowali sobie wyjazd na święta do ciepłych krajów.

All/Wyborcza.pl