Rusza budowa Panteonu Bohaterów Narodowych na warszawskich Powązkach. Sprawa wzbudza wiele kontrowersji. Na terenie cmentarza doszło do protestu. Dlaczego? Czy budowa zaszkodzi dalszym ekshumacjom?

Tak jak pan mówi, sprawa wzbudza kontrowersje, a nie powinna. Rzecz jest bardzo prosta i gdyby Polska była normalnym państwem, w pełni wolnym i niepodległym, to już dawno by ekshumowała wszystkich naszych żołnierzy i upamiętniła ich w postaci wielkiego narodowego Panteonu oddającego wielkość sprawy, o którą walczyli. Niestety u nas jest inaczej. Mamy rok 2015, a około 100 żołnierzy pozostaje w bezimiennych dołach śmierci. I zamiast najpierw ich wydobyć, Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa postanowiła wybudować upamiętnienie dla nich. Porządek rzeczy został całkowicie zaburzony. Najpierw się ekshumuje, a potem upamiętnia. Budowa tego, co nazywamy „panteonikiem”, a nie Panteonem (to ma być bardzo skromny obiekt, który nie stanie na terenie całej „Łączki”, tylko na jej drobnym fragmencie mającym powierzchnię 18 m na 18 m) może spowodować, że tej setki naszych żołnierzy nie wydobędziemy już z dołów.

Budowa będzie miała miejsce dokładnie tam, gdzie pochowani są Żołnierze Wyklęci?

Oczywiście, że nie, nie w tym rzecz. „Panteonik” ma być otwarty we wrześniu tego roku i ma się tam odbyć pogrzeb, nie bardzo wiadomo czyj. Zasadniczo – i to jest kolejny bardzo wątpliwy punkt – ma tam zostać pochowanych 40 zidentyfikowanych dotychczas żołnierzy. Na 200 wydobytych osób mamy 40 zidentyfikowanych (a oprócz tego setka jeszcze jest w ziemi). Kogo więc władza chce tam chować? To jest całkowicie niepoważne. Pamiętajmy też, jaki to jest moment – wrzesień, tuż przed wyborami. Platforma i minister Andrzej Kunert będą się chwalić, że oto robią wszystko, żeby oddać honory naszym Żołnierzom Wyklętym: część ekshumowano, część zidentyfikowano, postawiono Panteon (który naprawdę jest „panteonikiem”). I na tym koniec. Mogę się z każdym założyć, że usłyszymy: tyle dało się zrobić, reszta nie leży w naszych kompetencjach, są różne przeszkody prawne, nie możemy ruszyć grobów komunistów znajdujących się nad dołami śmierci. Wszystko zmierza do tego, żeby kwestię „Łączki” zakończyć na budowie Panteonu. Istnieje naprawdę poważne zagrożenie, że prace nie będą dalej prowadzone.

Co można zrobić, żeby zatrzymać to, co się dzieje?

Fundacja „Łączka” robi, co może. Nagłaśniamy sprawę. Od samego początku mówiliśmy, że budowa tego „panteoniku” jest nieporozumieniem. Jeszcze przed rozpisaniem konkursu przez ministra Kunerta sygnalizowaliśmy, że nie tędy droga. Jednak kalendarz wyborczy jest nieubłagany. Pan minister Kunert najpierw nie reagował na nasze apele, a potem błyskawicznie rozpisał i zamknął konkurs. Teraz przystępuje do budowy. Podkreślę, że jest to budowa, na którą się nie zgadza większość rodzin Żołnierzy Wyklętych. Wczorajsze stwierdzenie pana ministra Kunerta, że to rodziny żądają od niego budowy jest po prostu konfabulacją. Jeśli wierzyć danym ROPWiM, 27 rodzin wyraziło zgodę i to nie na budowę skromnego „panteoniku”, tylko na pozostawienie bliskich na „Łączce” po ich wydobyciu. Tak czy inaczej mamy 27 rodzin wobec 300, więc czyje poparcie ma minister Kunert? Chyba, że mówi o poparciu rodzin, które mają groby swoich bliskich na górze. Wtedy wpisywałby się w scenariusz który tym rodzinom jest na rękę – zbudowanie Panteonu w taki sposób, żeby nie wchodził w obręb kwater Ł-1 i Ł-2 i pozostawienie grobów komunistów na miejscu.

Co w takim razie można zrobić?

Nagłaśniać sprawę, protestować. Z wczorajszych wypowiedzi wynika niestety, że pan minister Kunert zrealizuje swój projekt. Nie baczy na opinie najbardziej zainteresowanych, czyli rodzin łączkowych. To przykre, że władza pokazuje taki stosunek do ludzi, ale to w ogóle jest pochodna prowadzenia polityki przez tę ekipę. Po trupach. W tym wypadku dosłownie – na trupach naszych bohaterów. Liczymy na to, że mimo wszystko ten scenariusz Platformie się nie uda. Już pierwszy jego punkt – reelekcja Bronisława Komorowskiego – nie został zrealizowany. To Komorowski miał odsłaniać z wielką pompą narodowy Panteon, czy też „panteonik”. Sytuacja się zmieniła. Mam nadzieję, że na jesieni zmieni się jeszcze bardziej.

Czy na pewno są powody do protestu? Może lepszy „panteonik” niż brak jakiegokolwiek upamiętnienia bohaterów?

To upamiętnienie ma dwie podstawowe wady. Po pierwsze, nie będą to groby naszych bohaterów, trzeba to wyraźnie powiedzieć. Ciała będą układane w pionowych kolumnach. Rodziny oczekiwały, i trudno się temu dziwić, że po pohańbieniu, jakim było zrzucenie zwłok do dołów śmierci teraz żołnierze będą mieli groby. Tego w ogóle nie wzięto pod uwagę. Po drugie, nikt nie zakłada możliwości rozbudowy „panteoniku”.

Czyli nawet jeśli udałoby się przenieść groby komunistów i wydobyć spod nich szczątki Wyklętych, to nie będzie można ich pochować w tym miejscu.

Dokładnie. „Panteonik” jest formą zamkniętą. To nieporozumienie do początku do końca. Szkoda, że nikt nie chciał słuchać nas i rodzin, bo wskazywaliśmy na to od kilku miesięcy. Najlepiej by było, gdyby cały konkurs został po prostu anulowany. Przypomnę, że już raz się tak stało, po odkryciu, że zwycięski projekt był plagiatem. Powtarzam, wobec sprzeciwu rodzin łączkowych należałoby przestać rozgrywać sprawę politycznie, anulować konkurs i wstrzymać budowę. Prawdę mówiąc, do końca na to liczyliśmy. Okazało się jednak, że PO i jej urzędnicy chcą nam zostawić taki kłopot. To będzie wielki problem, ale liczymy na to, że kiedyś uda się wszystkich naszych bohaterów wydobyć z „Łączki”. To jest nasz obowiązek wobec nich, ich walki i ofiary życia. Jeśli będziemy chcieli zbudować prawdziwy Panteon podobny do cmentarza obrońców Lwowa, to wtedy ten „panteonik” przestanie mieć rację bytu. Szkoda tylko nerwów i pieniędzy na takie rozgrywanie sprawy. Upamiętnienie powinno być wielkie i godne, na miarę Żołnierzy Wyklętych, Niezłomnych.

Czy mamy pewność, kto leży w dołach śmierci pod grobami komunistów?

Oczywiście, z wielką dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że setka żołnierzy znajduje się właśnie tam. W większości, z małymi może wyjątkami, są to ludzie zamordowani strzałem w tył głowy na ul. Rakowieckiej. Wiemy, kto zginął w tamtejszym więzieniu. Wśród najsłynniejszych nazwisk jest oczywiście rotmistrz Witold Pilecki. Istnieje podejrzenie, że na Łączce znalazł się jako jeden z pierwszych. Został zamordowany w 1948 r. Przypomnę, że pierwszym polem więziennym był Służewiec. Zamordowanych przewożono tam od 1945 r. do 1948 r., potem od wiosny 1948 r. na „Łączkę”. Pilecki prawdopodobnie leży blisko swojego mordercy, sędziego Romana Kryże pochowanego na górze „Łączki”. Kolejną osobą jest gen. Emil Fieldorf, leżący prawdopodobnie w kwaterze Ł-2. Dalej, płk Łukasz Ciepliński, prezes IV Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość oraz jego żołnierze. To są ci najważniejsi. Oprócz nich naszych żołnierzy i antykomunistycznych działaczy politycznych jest jeszcze około stu.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor