Do skandalicznego zajścia doszło w Wielki Piątek w londyńskim Balham, gdzie policja przerwała liturgię w polskim kościele. Pretekstem funkcjonariuszy było łamanie obostrzeń sanitarnych. Z taką oceną kategorycznie nie zgadza się jednak parafia. W ocenie wiernych sanitarne wytyczne zostały spełnione, a „policja brutalnie przekroczyła swoje kompetencje”.

O zajściu w londyńskim kościele informowaliśmy już wczoraj. Policja przerwała liturgię Meki Pańskiej w polskim kościele w dzielnicy Balham. Funkcjonariusz stanął przy ambonie i oświadczył, że złamano obostrzenia sanitarne. Kazał wszystkim wiernym opuścić kościół, grożąc im grzywną. Funkcjonariusze nie pozwolili nawet dokończyć trwającego nabożeństwa.

Oświadczenie w tej sprawie wydała parafia, która zaznacza, że zachowano wszystkie zalecenia sanitarne.

- „Uważamy (…), że policja przekroczyła brutalnie swoje kompetencje, wydając swój nakaz bez odpowiedniego na to powodu, gdyż wszystkie wymogi rządowe zostały dotrzymane. Uważamy, że urzędnicy policji (…) zostali źle poinformowani odnośnie do aktualnych wytycznych wobec miejsc kultu, twierdząc, że powodem ich interwencji jest nadal obowiązujący w Londynie zakaz publicznych celebracji w miejscach kultu, ze względu na wprowadzony od 4 stycznia 2021 r. lockdown”

- czytamy.

Polska Agencja Prasowa rozmawiała z pomagającymi przy organizacji liturgii wolontariuszami i samymi uczestnikami nabożeństwa. Wszyscy oni zapewniają, że spełniono obowiązujące wytyczne. Przygotowania trwały miesiąc. Parafia ustalała zasady bezpieczeństwa z policją. Wierni wchodzili do świątyni na podstawie wcześniej przygotowanych wejściówek, których liczba została ustalona z policją zgodnie z wytycznymi rządu. Przed każdym nabożeństwem kościół był dezynfekowany. Wszyscy w środku mieli założone maseczki, czego wedle parafian pilnie strzegł proboszcz.

- „To, co się stało, jest dla wszystkich bardzo smutne, zwłaszcza, że było to w takim dniu i w takim momencie. Dla wszystkich było to ogromnym zaskoczeniem, wszystko stało się tak nagle i trudno powiedzieć, co było w tej sytuacji lepsze, czy wyjść, czy przekonywać policję, że nie miała racji”

- mówi uczestniczący w nabożeństwie Marek Matych.

kak/PAP