Raport zatytułowany "Manif pour Tous and its police repression" został zaprezentowany w połączeniu z wczorajszą sesją Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i zostanie także przedstawiony ONZowi w Genewie.

Posiedzenie jest organizowane przez Europejską Partię Ludową oraz mające swoją siedzibę w Strasburgu Europejskie Centrum Prawa i Sprawiedliwości (ECLJ), w obecności Luca Volonte, prezesa EPL. Raport zawiera liczne zeznania ofiar policyjnej brutalności w przebiegu wielu masowych demonstracji przeciw "małżeństwu gejowskiemu".

Od końca 2012 roku, miliony Francuzów uczestniczyły w pokojowych protestach w różnych miejscach Francji, w obronie naturalnej rodziny i praw dzieci. ECLJ mówi, iż same liczby świadczą o tym, że jest to największy zryw od czasu epokowych demonstracji w maju 1968.

Raport opisuje gwałtowne reakcje policji w odpowiedzi na trzy główne demonstracje mające miejsce w ostatnich miesiącach. Demonstracje jak i wiele "czuwań", odbywały się "w pokojowej i przyjacielskiej atmosferze, nie powodując żadnych zniszczeń prywatnej i publicznej własności" - piszą w raporcie autorzy.

- A jednak rząd odpowiedział w sposób nie do zaakceptowania w demokracji, odpowiadając tak jakby chciano poskromić wściekły odłam. Zagroził zakazem jego działalności; represjonował za pomocą niewłaściwego użycia gazu łzawiącego i przemocy policji wobec tłumów; i wreszcie aresztował i arbitralnie przetrzymywał setki demonstrantów. - skarżą się obserwatorzy. 

Raport rejestruje co działo się między dwudziestym czwartym, a dwudziestym szóstym maja, kiedy to "około 350 ludzi zostało aresztowanych i trzymanych w zamknięciu przez [nawet] 3 dni". Z tych 350 osób, tylko siedem zostało skazanych, a otrzymali oni jedynie lekkie wyroki.

- Inne aresztowania były przypadkowe i ukierunkowane na to by zatrzymać ruch społeczny, z pogwałceniem fundamentalnych wolności do wyrażania opinii i manifestowania - czytamy w raporcie.

Poza wspomnianymi 350 aresztowaniami, setki ludzi było aresztowanych i zatrzymanych na wiele godzin pod pretekstem sprawdzenia ich tożsamości. Często także za to, że nosili ubranie, z symbolem ruchu.

Gregor Puppinck, dyrektor ECLJ powiedział, że "nigdy nie sprawdzano legalności tych aresztowań przez niezależnego sędziego".

- To pokazuje poważną i strukturalną dysfunkcję procedur sprawdzania tożsamości, które stosowano jako przypadkowe sankcje, nakładane bez osądu. - mówi Puppinck.

ECLJ zauważa, że Ci, których aresztowano zostali zarejestrowani (pobrano od nich także odciski palców) w kartotekach policyjnych, "co jest naruszeniem ich praw, zgodnie z Europejską Kartą Praw Człowieka". ECLJ żąda także by nazwiska aresztowanych, ale nie sądzonych usunięto z kartotek.

ECLJ miało szczególne zastrzeżenia do uwięzienia Bernard-Nicolasa Bussa, 23-letniego paryskiego studenta aresztowanego w niedzielę 16 czerwca na Polach Elizejskich po pokojowej demonstracji. Sądzony za stawianie oporu, został skazany na 4 miesiące w więzieniu, z przymusem dwumiesięcznej odsiadki, i został natychmiast umieszczony w karcerze zakładu karnego Fleury-Merogis.

- Wszystko to - zauważa Puppinck - bez jakiegokolwiek jego zarzutu, który dotyczyłby przemocy w stosunku do osób lub własności.

- Te praktyki muszą ustać, zostać ujawnione i potępione. - dodaje Puppinck.

MCC/LSN