Aborcja na żądanie nie jest wolą narodu w Irlandii Północnej, a jeśli by była, Irlandia Północna ma prawidłowo ustanowione Zgromadzenie, dzięki któremu może zrównoważyć prawo słuszności i ustalić regulacje dotyczące tej sprawy” – napisał amerykański kongresman Chris Smith do brytyjskiego sekretarza stanu ds. Irlandii Północnej. List podpisali także inni kongresmani: Andy Harris, Ann Wagner oraz Vicky Hartzler.

 

Od roku 1967, kiedy Wielka Brytania uchwaliła ustawę aborcyjną, lokalny rząd Irlandii Północnej odrzucał zalegalizowanie aborcji w swoim rejonie. Jednak od roku 2016 sytuacja się zmieniła wraz z wycofaniem się Sinn Féin z koalicji rządowej. Z braku lokalnego rządu – a sytuacja taka trwała do roku 2020 – Westminster narzucił Irlandii Północnej nowe proaborcyjne prawo, mimo że wszyscy parlamentarzyści z Ulsteru zagłosowali przeciwko ustawie.

Zdaniem amerykańskich polityków, ponieważ lokalny rząd znów funkcjonuje, narzucanie Irlandii Północnej ustawy aborcyjnej „ani nie odzwierciedla, ani nie szanuje woli narodu, który ma prawo oczekiwać, że rząd będzie działał w jego interesie i realizował jego wolę”. Politycy zwrócili także uwagę na fakt, że nowa ustawa należy do najbardziej proaborcyjnych z istniejących w całej Wielkiej Brytanii i „jest sprzeczna z fundamentalnymi zasadami demokracji oraz samorządu i samostanowienia”.

Zdaniem Liama Gibsona z Society for Protection of Unborn Children (Towarzystwo na rzecz Ochrony Dzieci Nienarodzonych) działania rządu w Westminsterze są reakcją na rozwój sytuacji w Stanach Zjednoczonych, gdyż oczekuje się, że werdykt w sprawie „Roe kontra Wade”, który legalizował aborcję w USA, może być uchylony. A to z kolei miałoby „olbrzymie konsekwencje międzynarodowe”. Stwierdził on też, że najlepiej można przysłużyć się ochronie dzieci nienarodzonych w Irlandii Północnej, „zwalczając aborcję na każdym poziomie” oraz wykazując, że jest ona „tragiczną niesprawiedliwością w każdym przypadku”.

jjf/LifeSiteNews.com