Wczoraj wstrząsnęła nami wiadomość o śmierci Krzysztofa Krawczyka. Jesteśmy zgodni co do tego, że odeszła wielka legenda polskiej muzyki. Informacja o śmierci artysty była tym trudniejsza, że zaledwie kilka dni wcześniej cieszyliśmy się z jego powrotu do zdrowia. Krzysztof Krawczyk był wybitnym muzykiem, ale również oddanym ewangelizacji katolikiem. Portal misyjne.pl przypomina dziś rozmowę, jaką kilka lat temu przeprowadził z nim dwumiesięcznik „Misyjne Drogi”. Muzyk podkreślał w wywiadzie, że jest przekonany, iż muzyka powinna prowadzić do Boga.

- „Muzyka jest dla mnie jak powietrze. Nie można bez niej żyć. Jest jak narkotyk wewnętrzny, który daje Pan Bóg, swojego rodzaju lekarstwem dla zmęczonego i zabieganego człowieka”

- mówił kilka lat temu Krzysztof Krawczyk.

Artysta nie ukrywał przy tym, że dla niego muzyka jest też formą zarobku i źródłem zmęczenia. Przede wszystkim jednak, jak mówił, piękno muzyki powinno prowadzić człowieka do Boga.

- „Nie jestem przecież idiotą. W księdze psalmów, jest napisane: Mówi głupi w sercu swoim, nie ma Boga” (Ps 53)”

- mówił.

W wywiadzie Krzysztof Krawczyk opowiedział jak osobiście przeżywa swoją religijność.

- „Chodzę na Msze św. Lubię modlić się Koronką do Bożego Miłosierdzia. Szczególnie wówczas, kiedy nie mogę spać nad ranem. Wówczas, kiedy spotkam Ewunię, mieszkającą z nami Halinkę, to modlimy się razem. Modlę się też aktami strzelistymi. Czasem chciałbym Bogu zaśpiewać trochę inną wersję piosenki „Mój przyjacielu”. Mam też swój zakątek modlitwy na górze domu, na tarasie. Patrzę w niebo i to czasem wystarczy. Bo w sercu rodzi się takie wzruszenie, poczucie obecności Boga, że nie trzeba mówić. Bo słowa wydają się kruche i niepotrzebne”

- opowiadał.

kak/misyjne.pl