Pracownik Ministerstwa Finansów, jeśli mieszka w innym mieście niż stolica, może liczyć na służbowe lokum. Za darmo. Wartość tego nieodpłatnego świadczenia nie powiększa jego przychodów do opodatkowania. Dlaczego? Według MF nie ma mowy o nieodpłatnym świadczeniu, gdy mieszkanie służbowe jest udostępniane bezpłatnie. Ma za tym przemawiać i to, że urzędnik płaci za nie rachunki i dokonuje drobnych napraw – interpretuje resort. Jednak Eksperci podatkowi są zdziwieni. Bez znaczenia jest, że pracownik sam reguluje czynsz. Liczy się wartość czynszowa mieszkania, tj. równowartość czynszu, jaki przysługiwałby w razie zawarcia umowy najmu tego lokalu. To jest elementarz podatkowy - stwierdza Andrzej Marczak, ekspert podatkowy w KPMG- czytamy w DGP.


Dziennika wylicza ile urzędnik z ministerstwa dostaje „pod stołem”. Wynajęcie średniej wielkości mieszkania w Warszawie to koszt przynajmniej 2 tys. zł miesięcznie. Rocznie daje to sumę 24 tys. zł. W uproszczeniu podatek od tej kwoty według stawki 18-proc., który powinien zostać odprowadzony na konto fiskusa, wynosi 4320 zł (oczywiście bez uwzględnienia składek ZUS i zdrowotnej). Na dodatek według skarbówki każdy przekazany za darmo towar lub usługa zwiększają zarobki osoby zatrudnionej, od których trzeba zapłacić podatek. Fiskus nie widzi tu żadnych wyjątków. Co więcej, w interpretacji doszedł do ściany i uważa, że np. samo otrzymanie zaproszenia od szefa na imprezę integracyjną generuje przychód u podwładnego. Nieistotne jest przy tym, czy pracownik zechce na spotkaniu się pojawić. Pracodawca powinien podzielić łączną kwotę zapłaconą za imprezę przez liczbę zaproszonych pracowników i otrzymaną w ten sposób sumę doliczyć do wynagrodzenia każdego z nich.


Ł.A/Dziennik Gazeta Prawna