Eryk Łażewski, Fronda.pl: Panie profesorze, integrują się duże partie np. SLD i PSL, a ja chciałbym zapytać o ruchy zjednoczeniowe „małych” tworów politycznych. Zacznijmy od Korwina – Mikkego. Czy dostrzega Pan jakieś ruchy zjednoczeniowe wokół niego i jego partii „Wolność”?

Prof. Kazimierz Kik, politolog: Jest jakaś mowa o tym, że narodowcy z Korwinem mogą się dogadać. Jest plotka, że może dojść do współdziałania „Młodzieży Wszechpolskiej”, narodowców, Korwina i powstanie „coś na prawo od PiS-u”, jak to się mówi. Na razie nic się nie dzieje w tej materii. To są tylko pogłoski. Musimy pamiętać o tym, iż ponieważ Prawo i Sprawiedliwość trzyma się mocno (jego notowania są bardzo stabilne i wysokie), to szczerze mówiąc, nierealnym byłoby planowanie czegoś przez „małych” na prawo od PiS-u (lub na lewo od Platformy, bo w środku małych ugrupowań nie ma). Nie miałoby to [wspomniane planowanie] sensu, bo nie ma perspektywy na sukces, biorąc pod uwagę polski system wyborczy, czyli system d’Honta. To jeżeli chodzi o prawą stronę.

Natomiast, problem polega na tym, że zbliżają się wybory. Prawo i Sprawiedliwość będzie chciało prawdopodobnie poszerzyć swoje spektrum, swoje pole oddziaływania, swój elektorat. I jeżeli pójdzie na lewo, to znaczy w stronę centrum, to może pojawić się taka perspektywa zapełnienia tego, co opuści, bo trudno być takim rozpiętym między skrajną prawicą, a centrum. Takiego ruchu (rozpiętego między skrajną prawicą a centrum) się nie utworzy. Ale nic takiego się nie dzieje: Prawo i Sprawiedliwość nie ma zamiaru ruszyć do centrum. W związku z tym, na prawo od Prawa i Sprawiedliwości nie ma miejsca, czyli nie ma perspektywy politycznej, nie ma sensu żadnej inicjatywy. Politycy potrafią liczyć.

Większą samodzielność zaczyna wykazywać Gowin w ramach rządzącej Prawicy. Ale byłoby nierozsądne ze strony partii „Porozumienie”, gdyby przed wyborami – przy tak wysokim notowaniu rządzącej Prawicy – wykonała jakikolwiek ruch, który odzwierciedlałby próby usamodzielniania się i zbierania czegoś na prawo od rządzącego Prawa i Sprawiedliwości. Nie ma ruchów i nie widzę perspektywy dla nich w tej sytuacji.

Natomiast na lewo, lewica się rozczłonkowuje, to znaczy część jej idzie do bloku tworzonego przez Platformę Obywatelską, a druga część pójdzie do Biedronia. Prawdopodobnie oznacza to unicestwienie Sojuszu Lewicy Demokratycznej jako takiego.

Była próba łączenia się „małych” (PSL, SLD, Nowoczesnej), ale to wszystko wyeliminowano (takie zagrożenie) i połknięto przez Platformę Obywatelską. Krótko mówiąc, nasza scena polityczna nie jest dla małych ugrupowań, małych koalicji. Był kiedyś taki przykład, kiedy to Sojusz Lewicy Demokratycznej przepadł w wyborach. Chciał tworzyć koalicję i przegrał, bo trzeba było 7 proc. [uzbierać], zgodnie z polskim prawem wyborczym. Koalicja musi uzbierać nie 5 proc, a 7, czyli taką próbą tworzenia koalicji „małych” przegrał sam inspirator tego typu ruchu, czyli Sojusz Lewicy Demokratycznej, w poprzednich wyborach. Krótko mówiąc, jest „pogoda dla wielkich”. Przy czym oczywiście, teraz do „wielkich” będziemy zaliczali Biedronia.

Jednak ci „mali”, zwłaszcza na prawicy, jakby nie rozumieją tej dobrej koniunktury dla „wielkich” i, np. narodowcy łączą się z Grzegorzem Braunem.

Tak, tak, to są oczywiście takie ruchy, jakie zawsze były, zwłaszcza na Prawicy w Polsce. Prawica ma to do siebie, że jest tradycyjnie rozdrobniona i wewnątrz kłótliwa. To było od samego początku III Rzeczypospolitej. Raz tylko był taki moment, przy poprzedniej ordynacji wyborczej, gdzie nie było tego wysokiego progu wyborczego, w latach dziewięćdziesiątych (na początku), że były 23 partie (głównie prawicowe) w parlamencie, w sejmie. Potem zmiana ordynacji wyborczej spowodowała, że tego typu ruchy już się nikomu nie opłacały. Mogą oczywiście, mogą różnego rodzaju politycy różnych części polskiej sceny politycznej myśleć o takich ruchach, ale one - jak pokazuje praktyka – nie gwarantują powodzenia. Zwłaszcza dlatego, że całą prawą scenę polskiej polityki zajmują trzy partie. A to są JUŻ trzy partie: partia Gowina, partia Ziobry i partia Jarosława Kaczyńskiego. To jest koalicja. Jest więc koalicja „na prawo” i w tej sytuacji, kiedy ona trzyma się mocno, to cała reszta może być tylko taką „kakofonią snów politycznych”, ale nie praktyki politycznej.

A co Pan sądzi o inicjatywie 2 Marków: Jurka i Jakubiaka. Marek Jurek mówił nawet o „liście katolickiej”.

Nie ma większej listy katolickiej, niż Prawo i Sprawiedliwość (śmiech). Niezależnie od tego, jak jest naprawdę. Dwóch Marków, to są zacni ludzie, na pewno. Natomiast oni wypadli z małych ugrupowań: Jurek wcześniej nawet z dużego, a Jakubiak z małego. A więc próba łączenia się małych, którzy są (nie powiem słowa „odpadkami”, bo to brzydko wygląda), ale którzy wypadli z innych ugrupowań (małych, czy większych), nie daje dodanej wartości. Nie bez przyczyny są „małymi”.

A na koniec może o wczorajszej gwieździe, czyli o panu Robercie Gwiazdowskim.

Pan Robert Gwiazdowski to na pewno bardzo inteligentny człowiek. Człowiek znający się na gospodarce, ale Robert Gwiazdowski jest taką kwintesencją myślenia o gospodarce w kręgu Platformy Obywatelskiej, czyli takiego spojrzenia neoliberalnego. Nie ma w polskiej polityce więcej miejsca na neoliberalnych, bo wszystko to zagospodarowują 2 partie, a właściwie już tylko jedna, bo Platforma i niknąca Nowoczesna. Ja nie widzę potrzeby [jeszcze jednej partii neoliberalnej]. Oczywiście ja wiem, że pan Gwiazdowski chciałby [iść] z Bezpartyjnymi Samorządowcami. No, różne takie koalicje. Ja myślę, że Bezpartyjni Samorządowcy jednak przykleją się do kogoś mocnego bo – jak powiadam – „mali” nie tworzą „wielkich” (śmiech). „Mali” są – powtórzę to – nie bez przyczyny małymi. I „dużymi” staną się tylko wtedy, kiedy wejdą w główny nurt myślenia politycznego, a oni są na jego obrzeżach.

Rozumiem i bardzo dziękuję za wypowiedź. Do widzenia!

Do widzenia.